Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciągle wierzę, że są u nas duże skarby

Rozmawiał Roman Laudański
Joanna Lamparska nie tylko pisze książki o skarbach, ale sama ich szuka
Joanna Lamparska nie tylko pisze książki o skarbach, ale sama ich szuka Fot. Piotr Małecki
Rozmowa z Joanną Lamparską, autorką książek o skarbach i tajemnicach Dolnego Śląska

- Mieczysław Bojko, poszukiwacz skarbów najpierw ogłosił, że odkopał dla Niemców trzy skrzynie z dokumentami wachmanów z obozu w Auschwitz, a kiedy sprawą zainteresowała się prokuratura stwierdził, że to wszystko wymyślił dla zareklamowania swojej książki

- Od samego początku sceptycznie przysłuchiwałam się tym relacjom. Byłam przekonana, że Mietek - bo znamy się - Bojko opowiadając dziennikarzowi kolejną historię - wymyślił ją częściowo lub w całości. Teraz mówi, że uprzedzał dziennikarzy, iż to wszystko było zmyślone, a media uznały, że taka historia lepiej sprzeda się jako fikcja niż prawda. Sugestia, iż dziennikarze z nim współpracowali i świadomie wprowadzili w błąd czytelników i słuchaczy jest przedziwna. Może i były poszukiwania, ekipie udało się dotrzeć do jakichś podziemi, ale czy były tam dokumenty, o których zrobiło się głośno - wątpię. Wcześniej w "Nowinach Jeleniogórskich" pojawiały się już artykuły o odnalezieniu przez Mietka rzekomych skarbów, ale nie budziły emocji. Nie reagował na nie konserwator zabytków czy ani właściciel terenu. Teraz, kiedy poszukiwacz zaczął mówić o rzekomych dokumentach SS z obozu w Auschwitz, wszyscy wszczęli larum.

- Artykuł o odnalezieniu obozowych dokumentów został zilustrowany zdjęciem koparki w lesie.

- Mieczysław Bojko przyznał się, że to zdjęcie dotyczy... wykopywania szamba w tamtej okolicy, a nie poszukiwania skarbu.

- Przedziwna historia...

- Być może Mieczysław Bojko chciał pokazać, że znów jest fajnym odkrywcą, ale się zagalopował? Może nie przewidział, że to, co wymyśli tym razem, postawi na nogi: policję, prokuraturę, IPN, muzeum, media, Lasy Państwowe i "skarbówkę", bo przecież przyznał, że za to zlecenie wziął od Niemców 5 tysięcy euro?

- Interesujesz się skarbami od lat. Twoim zdaniem takie odkrycie byłoby możliwe?

- Jak najbardziej! Na tropie innych dokumentów jest obecnie jedna z polskich ekip, ale poszukiwania nie są łatwe. Informacje pochodzą najczęściej z drugiej ręki, od osób starszych - np. byłych żołnierzy. Rzadko się zdarza, żeby ktoś wskazał palcem: tu ukryliśmy trzy skrzynie. Mapy są niedokładne, teren się zmienił, wyrosły nowe drzewa. Trzeba użyć wielu środków, żeby coś odnaleźć. A Bojko twierdzi, że wjechali koparką i od razu trafili na skrzynie...
Wrocławskie Muzeum Archeologiczne prowadziło niedawno sprawę ukrytych na Śląsku dokumentów, takie rzeczy się zdarzają. Jest również relacja z Dolnego Śląska dotycząca pałacu w Jedlince, gdzie odnaleziono pamiętniki ostatnich właścicieli. Jest w nich zapis, że przed wejściem Rosjan w okolicy pałacu zakopano trzy skrzynie. Kilkakrotnie próbowano je odnaleźć, ktoś z rodziny wskazywał nawet dokładne miejsce i nic. Albo skrzynie zostały już dawno temu wykopane, albo są ukryte gdzie indziej.
Dlatego uważam, że największe odkrycia są ciągle przed nami, ale bardziej będą dziełem przypadku niż "krzyżyka" na mapie. W Polsce nadal jest czego szukać.

- Tym bardziej, że lista zrabowanych przez hitlerowców kosztowności i obrazów nadal jest długa. Chyba jednak sztabki złota bardziej rozpalają naszą wyobraźnię niż skrzynie z dokumentami?

- Pewnie, ale jest także silna grupa poszukiwaczy militariów. Szukają nie tylko hełmów, "destruktów" (skorodowanej broni), ale również samolotów, czołgów czy transporterów opancerzonych. W ostatnich latach odnajdywano ciężki sprzęt wojskowy z drugiej wojny światowej. Np. niemiecki transporter opancerzony został wyciągnięty z dna rzeki. Wyremontowała go grupa pasjonatów z Poznania.

- Lśniące sztaby złota bardziej pobudzają wyobraźnię.

- Także Jaruzelskiego i Kiszczaka, którzy wysłali w Karkonosze żołnierzy i saperów na poszukiwanie skarbu. Żołnierze sprawdzili kilkanaście miejsc, nie zawsze tych, o których dziś głośno. Innym razem odnajdywane są depozyty rodzinne. Bywa, że podczas remontów ze ściany lub z poddasza wypada stara porcelana, ale wierzę również w duże skarby. Kiedyś napisała do mnie austriacka dziennikarka, w której ręce trafiła informacja od syna niemieckiego oficera. "Zabrał" on z Polski dwa obrazy. Jedno płótno nieznanego malarza z Rosji, a drugie, cytuję: mało znanego malarza z Polski - Matejki! Ten obraz ojciec-oficer zostawił w depozycie w Wiedniu, a syn chciałby odzyskać, bo to przecież "rodzinna" kolekcja... Gdzieś te zabytki i kosztowności muszą być jeszcze ukryte. Jednak o wielkich odkryciach w ostatnich latach - nie słyszałam.

- Masz "swoje" skarby, historie, które za tobą chodzą?

- Dopiero teraz dojrzałam, żeby się za nie zabrać. Bardziej interesują mnie w tym wszystkim emocje związane z ukrywaniem skarbów, niż z ich odnajdywanie. Badam informacje dotyczące ukrycia na Dolnym Śląsku skrzyń z dokumentami - i nic więcej nie mogę o tym powiedzieć.

Skarby znalezione na strychu w Inowrocławiu

- Poszukiwania skarbów nie mają nic wspólnego z przygodami a' la Indiana Jones?

- To ciężka praca. Trzeba przekopać tony dokumentów i rozmawiać z wieloma ludźmi. Przydaje się wiedza historyczna - którędy przechodził front, jak zmieniał się teren, a później godziny mozolnego sprawdzania sprzętem pól i lasów. Znalezienie czegokolwiek jest bardzo trudne, ale czasem można się "potknąć" o coś ciekawego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska