Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pętli szwedzkich szkierów

Marek Weckwerth
Na Archipelagu Sztokholmskim dominują woda i skalne wyspy, te większe porośnięte są lasem. Od lewej płyną: Tomasz Weckwerth, Andrzej Woda, Tomasz Gawryś, Andrzej Gomol
Na Archipelagu Sztokholmskim dominują woda i skalne wyspy, te większe porośnięte są lasem. Od lewej płyną: Tomasz Weckwerth, Andrzej Woda, Tomasz Gawryś, Andrzej Gomol autor
- Chyba będziecie mieli problem! - stwierdza Szwed obserwujący nasze zejście na wodę. Pod chmurzącym się niebem siła wiatru wyraźnie rośnie, a wraz z nią fal. - Żaden problem! - ripostuje Tomek Gawryś, ,,Aniols".

Szwedzkie szkiery - widok z kajaka

Tak więc ruszamy, zostawiając za sobą niewielką wyspę, która przez ponad dobę zapewniała nam bezpieczny biwak pośród sztormowych wód szwedzkich szkierów.
Wiatr jest wyjątkowo silny, przepycha masy wody między naszą a sąsiednią, większą wyspą Fifango. To właśnie jej wschodni brzeg obieramy za cel kajakowej przeprawy ewakuacyjnej ze skalistej pułapki szkierów. Jest przedostatni dzień wyprawy, gdy przez lornetkę obserwujemy już półwysep Trosa i jego dwa najważniejsze punkty orientacyjne: wieżę ciśnień i widniejącą na wzgórzu szkołę ludową. Pod nią znajduje się polska baza kajakowa Skanpol, prowadzona przez mieszkającego od lat w Szwecji Polaka - Grzegorza Rózika.

Z każdym metrem warunki na wodzie pogarszają się, są już typowo sztormowe. A to jeszcze nie koniec - wiatr zaczyna wprost szaleć. W połowie drogi na wyspę Fifango, którą wyznacza zielona boja nawigacyjna, pojawia się ołowiana chmura. Spod niej w dzioby naszych kajaków wystrzeliwuje niczym z ogromnej katapulty wyjątkowo agresywny szkwał, który nasuwa na myśl ten mazurski sprzed kilku lat, gdy pokotem padały jachty, ginęli żeglarze. Co gorsza, chmura zrzuca hektolitry wody, zalewa nam oczy, zatyka usta i nosy tak, że trudno oddychać.

- Czapka nie stanowiła większej ochrony. Deszcz tłukł po głowie jak grad - wspomina Andrzej Woda, nawigator wyprawy. Na szkierach był już czwarty raz, ale nigdy nie przeżył takiej ekstremy.
- Na wysokości boi szkwał rzucił mnie w jej kierunku i wytrącił mi z rąk wiosło. Wyobraziłem sobie, że zaraz uderzę głową w boję i zginę na środku akwenu. Szczęśliwie odzyskałem równowagę i wiosło - relacjonuje Andrzej Gomol.
- Stary, nawet po morzu powinieneś pływać w kasku - śmialiśmy się, gdy byliśmy już bezpieczni, a emocje opadły.

Za rufą 270 km

Tych było o wiele więcej. Nie mogło być inaczej, skoro prawie dwutygodniowa kajakowa pętla przez szwedzkie szkiery miała dokładnie (według nawigacji GPS) 270 km. Pięciu bydgoszczan (Andrzej Gomol, Andrzej Woda, Tomasz Gawryś, Tomasz (syn) i Marek (ojciec, komandor rejsu) Weckwerthowie) reprezentowało połączone siły Kayak Extreme Team ,,Orzeł" i RTW ,,Bydgostia".

Na północ

Wyruszyliśmy z bazy na półwyspie Trosa, obierając kurs na północ przez rozległy akwen nieco przypominający fiord. Brzegi i wyspy to oczywiście skały. Większe wyspy wzięła we władanie typowa dla północnej Europy roślinność z jej głównym przedstawicielem - sosną. Fiord zwęża się przed miastem Sodertalje. Tu dopływają wielkie towarowe statki morskie. Mniejsze przepływają w Sodertalje przez śluzę na ogromne jeziora, skąd mogą dotrzeć do Sztokholmu, a potem znów - choć inną drogą - wrócić na morze. To także nasza trasa. Śluza Sodertalje oddziela wodę morską od słodkiej.

Wikingowie na jeziorze

Za Sodertalje wpływamy na ogromne jezioro Melar (Malaren). Wyjście kajakiem na tak rozległą wodę to spore ryzyko, zwłaszcza gdy dmuchnie. Nam dmuchnęło niebezpiecznie od prawych burt.

Naszym celem jest wyspa Birka (Björkö) - dawna baza wikingów, dziś atrakcja turystyczna wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Trudno ją jednak znaleźć na tak rozległym akwenie pośród wielu innych wysp. Mimo busol morskich, map i nawigacji GPS coś nam nie wyszło.
- Nie ta wyspa! Konieczny jest zwrot na wschód - stwierdza na środku jeziora Andrzej Woda. Tak też robimy, odkładając za rufami dodatkowe kilometry.

Prócz nas do przystani na Birce dobijają statki ze Sztokholmu. W IX i X wiek wyspa była największym ośrodkiem handlowym w północnej Europie. Gród znajdował się na skalnym wzgórzu. Życie wikingów obrazuje wystawa zorganizowana w tutejszym muzeum. Gdy opływamy wyspę, właśnie trwają podwodne poszukiwania archeologiczne zatopionego portu. Uwieńczone sukcesem. Kamienne pirsy odnaleziono 8 m pod wodą.
Jezioro rozciąga się aż do zachodnich rubieży Sztokholmu, a to jeszcze kilkadziesiąt kilometrów.

Na fali w Sztokholmie

Stolica Szwecji jawi się nam z oddali niczym Wenecja - z wysokimi wieżami ratusza, kościołów i okazałymi budynkami centrum miasta. Większą jednak uwagę przykuwają dziesiątki statków wycieczkowych, jachtów i motorówek, które wręcz rozjeżdżają tor podejścia do Sztokholmu. Niebezpieczny to akwen. Centrum Sztokholmu to jeszcze większy horror - sztuczne fale odbijają się od stromych nabrzeży powodując interferencję - nałożenie się fal i kołysanie we wszelkich możliwych kierunkach. Woda wtedy kipi, szaleje, dezorientuje. Szwedzcy kajakarze nazywają miejsce pod ratuszem kartofliskiem, ale zdecydowanie po wykopkach, a przy tym w makroskali.

Ale gorzej jest za sztokholmską śluzą, czyli już na morskiej wodzie, gdzie ruch jest jeszcze większy, gdzie dopływają morskie liniowe wycieczkowce.
- Marek, uważaj: prom na trzeciej! - krzyczy Gomol i sam zamienia wiosło w wiatrak. Odwracam wzrok: na pełnym gazie sunie na mnie prom żeglugi sztokholmskiej. Bez żadnego ostrzeżenia, syreny. Płynie jakby chciał walnąć, jego dziób już niemal sięga mojej burty. Takiego ,,speeda" w życiu nie miałem, wywijam się kostusze spod kosy.
Dla nas w stolicy Szwecji najważniejszy jest eksponowany w gigantycznym hangarze wrak królewskiego żaglowca wojennego "Vasa". Okręt zbudowano w XVII wieku na polecenie Gustawa Adolfa. Był najpotężniejszą jednostką jego floty, która szykowała się do kolejnej wyprawy na Polskę. Szczęśliwie dla nas "Vasa" przewrócił się i zatonął zaraz po wyjściu z portu. Wraz z nim zginęło wielu marynarzy.

W sercu archipelagu

Kolejny dzień zajmuje nam rejs do i powrót z malowniczego miasteczka na wyspie Vaxholm. To perła całego archipelagu, pełna uroczych knajpek, kawiarenek, przystani. Na położonej naprzeciwko miasteczka małej wyspie wznosi się twierdza strzegąca od połowy XVI wieku północno-wschodniego podejścia morskiego do stolicy kraju.
Zawracamy w kierunku Sztokholmu, obserwując spektakl popołudniowego, piątkowego powrotu Szwedów do domów. Tu, zamiast aut, większość mieszkańców korzysta z motorówek. Jedna za drugą, niczym na autostradzie, suną pełną prędkością w kierunku Vaxholm i innych wysp. Nikt nie przejmuje się przepływającym w pobliżu kajakarzami. Fala za falą atakują nasze burty.

Na południe

W blasku zachodzącego słońca rozbijamy się na małej wyspie przy szlaku wodnym prowadzącym na południe archipelagu. Wyspa ,,korkuje" szlak prowadzący na południe. A to kolejne niezwykłe przygody.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska