Wychowany w lesie

Moich dziadków nie znałem. Dziadek Marcin, od strony ojca, zginął w 1920 roku, drugi - Maksymilian - zmarł przedwcześnie. Marcin miał duże gospodarstwo, prowadził też przedsiębiorstwo budowy dróg i mostów.
Mama Helena pochodzi z Margonina pod Chodzieżą, z kolei rodzina taty, czyli Wremblowie, z okolic Środy Wielkopolskiej. Rodzice poznali się w Margoninie, bo ojciec - Franciszek - chodził tam do gimnazjum leśnego. Mama nie miała wtedy nawet 16 lat, ojciec był od niej starszy o sześć. To była podobno miłość od pierwszego wejrzenia. Pobrali się kilka lat później w Margoninie. Tata został leśniczym w Miałach w Puszczy Noteckiej. Tam też się urodziłem w czerwcu 1930, rok po ślubie.
Wkrótce ojciec zmienił posadę i zaczął pracować w Koronowie, jako sekretarz nadleśnictwa Stronno. Nie wytrzymał jednak ślęczenia nad papierami i uciekł do leśnictwa Emilianowo w Puszczy Bydgoskiej. W 1937 r. poszedłem do podstawówki w Margoninie, mieszkałem tam u babci Stanisławy, a wakacje spędzałem u rodziców w Emilianowie.
Już w 1938 nasza leśniczówka została wytypowana na punkt dywersji - wcześniej wszyscy leśnicy przeszli przysposobienie wojskowe. W 1940 podporządkowaliśmy się Związkowi Walki Zbrojnej, potem AK. W czasie wojny uczestniczyliśmy z siostrą w tajnym nauczaniu w Bydgoszczy.
Po wojnie poszedłem do I Państwowego Gimnazjum i Liceum Męskiego przy pl. Wolności w Bydgoszczym (czyli dzisiejszego I Liceum) i w 1950 r. zdałem maturę. Skończyłem studia matematyczne w Toruniu, eksternistycznie fizykę w Gdańsku i zacząłem pracować w liceum w Słupsku. Z czasem z liceum wyrosła Pomorska Akademia Pedagogiczna. Zrobiłem magisterkę, doktorat, habilitację.
W 2000 r. przeszedłem na emeryturę, a rok później trafiłem do Wyższej Pomorskiej Szkoły Turystyki i Hotelarstwa, dzisiejszej WSG. W efekcie zamieszkałem w Bydgoszczy.