MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ugotowani

Jolanta Zielazna
Inowrocławska gmina wpadła na oryginalny sposób ugodowego zakończenia sporu z mieszkańcami. Nasyła na nich wszelkie możliwe kontrole i inspekcje.

     W ubiegłym roku zarząd postanowił, że wyłączy ogrzewanie w szkole w Batkowie. Tym samym ciepła pozbawił także wszystkich mieszkańców budynku. Dopiero co naprawioną instalację centralnego ogrzewania zniszczono. Lokatorom powiedziano: radźcie sobie sami albo skorzystajcie z tego, co chcemy wam dać. A dano rzecz najdroższą - ogrzewanie elektryczne. Za prąd płacić mają, oczywiście, lokatorzy.
     Orzeczenie, którego nie ma
     
Batkowo to niewielka wioska na obrzeżach Inowrocławia. Szkołę zamknięto, gdy zaczęła się reforma, ale od dawna mieszkają w niej trzy rodziny: starsza pani Gajewska, jej synowa Alina oraz samotna sąsiadka, którą kiedyś przygarnęła oświata. Tu uczyli najpierw teściowie Aliny, później ona.
     Ubiegłej zimy, gdy gdzieś w szkole dzieci zatruły się czadem, zaczęły się kontrole ogrzewania. Do Batkowa też przyjechał inspektor c.o. Miał być pierwszy od dwudziestu lat remont! Instalacje naprawiono zgodnie z zaleceniami.
     Miesiąc nie minął, a wszyscy lokatorzy szkoły dostali aneksy do umowy najmu. Zarząd Gminy zdecydował, że od nowego sezonu sami mają kupić opał i palić w centralnym.
     Tadeusz Łojewski, przewodniczący Rady Gminy Inowrocław, pamięta sprawę z posiedzeń zarządu. Uczestniczy w nich z racji pełnionej funkcji. - Wójt, Tadeusz Kwiatoń, lub któryś z pracowników, czytał orzeczenie eksperta, że kotłownia w Batkowie musi być zlikwidowana. Bo nie odpowiada wymogom.
     Chcę zobaczyć ekspertyzę, w której napisano, że kotłownię trzeba rozebrać. - Nie ma takiego dokumentu - mówi wójt Kwiatoń.
     Aneks oznaczał, że mieszkańcy mają palić w kotłowni, którą - jak twierdzi wójt - koniecznie trzeba zlikwidować. Ale oni tego nie wiedzieli.
     Cofnąć się do pieca
     
Alina Gajewska nie dowiedziała się od wójta, jak sobie wyobraża to wspólne palenie? - Przez dwie godziny słuchałam o kłopotach finansowych gminy, których powodem są nauczyciele i oświata. O ogrzewaniu - nic - wspomina. Niczego też nie ustalono na spotkaniu lokatorów. Dano im do wyboru: piece kaflowe, ogrzewanie etażowe z westfalki albo elektryczne. - Projektant instalacji elektrycznych powiedział wprost, że jest to rozwiązanie najtańsze dla gminy, najdroższe dla użytkowników - mówi pani Alina. Piece i westfalki też wywołały protest.
     Obie nauczycielskie rodziny aneksu nie podpisały, więc wypowiedziano im mieszkania. Z powodu... "braku środków finansowych na utrzymanie instalacji c.o. w budynku".
     No to może gmina sprzeda budynek? Albo same mieszkania? Nie sprzeda, bo to obiekt oświatowy. W sąsiednich wsiach sprzedano mieszkania w szkołach i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. W Batkowie przeszkadza.
     Sąd się zasugerował
     
Radni też się nie przejęli sytuacją lokatorów. Uradzili: jeśli nauczyciele u siebie założą ogrzewanie, dostaną ulgę w czynszu. W sumie pięć tysięcy złotych dla obu rodzin. Jak nie, to wypowiedzenie jest aktualne.
     Właściciel nie musi więc wykładać ani złotówki gotówki. Dostaje nowe ogrzewanie w dwóch mieszkaniach.
     Nauczycielka oddała sprawę do sądu. Przecież nie można wyrzucać kogoś z mieszkania tylko dlatego, że gmina nie ma pieniędzy na utrzymanie kotłowni. Wygrała. - Bo sąd zasugerował się argumentami ich pełnomocnika - wójt o wyroku nie mówi inaczej, jak w ten sposób. To brzmi lepiej niż przyznanie, że wypowiedzenie było bezpodstawne.
     Na prąd z węglem
     
Ekipa z zakładu komunalnego zdemontowała instalację centralnego ogrzewania w szkolnej kotłowni. Wszystko zniszczono, piec pocięto. Gmina założyła za to w budynku przyłącze na drugą fazę prądu, położono dodatkową instalację. Żeby można podłączyć ogrzewanie elektryczne.
     Gajewscy poprosili o wyliczenia, ile będą płacić za prąd? Nie dostali. Znajomy elektryk ocenił, że około tysiąca złotych miesięcznie. A Kwiatoń upiera się, że mniej. Bo wójt czytał artykuł. Trzech doktorów pisało, że ogrzewanie elektryczne nie jest dużo droższe od centralnego. Przewodniczący Rady, Tadeusz Łojewski też pamięta, że wójt o tym mówił. Pamięta nawet, że to firma zajmująca się ogrzewaniem elektrycznym zachwalała swoje rozwiązania.
     Nowa instalacja kosztowała tysiące złotych. U sąsiadki na piętrze pojawiła się wilgoć i pleśń. Kobieta dogrzewa się piecykiem gazowym. Zadowolona nie jest, ale woli się nie skarżyć - gmina może wypowiedzieć jej mieszkanie. A stąd ma do pracy blisko i do emerytury już niedaleko.
     Świetlica dogrzewana jest węglem.
     Na trochę, do dziś
     
Spotkań z wójtem, zapewnień o dobrej woli, Gajewscy już nie liczą. Nawet ich pełnomocnik protestował przeciw przekłamywaniu jego wypowiedzi przez wójta. Ale Tadeusz Kwiatoń na wszystko ma wytłumaczenie: pełnomocnik musi mówić tak, jak sobie życzą ludzie, którzy mu płacą.
     Propozycje ugody ze strony gminy są ciągle te same: zróbcie sobie ogrzewanie, damy ulgę w czynszu. Albo: zrobiliśmy instalację elektryczną, to wy nie chcecie się podłączyć.
     Gajewscy złożyli kolejny wniosek o wykup mieszkania. A wójt odwołał się do zebrania wiejskiego. Wynik był z góry przesądzony. Co dwa tygodnie, w niedzielę w świetlicy stoliki idą na bok, rozstawia się ławki, przyjeżdża ksiądz. Świetlica zmienia się w kaplicę. Miało być "na trochę", trwa lata. Starzy ludzie boją się, że to stracą.
     Zbliżała się zima. Nauczyciele uprzedzili wójta, że zakładają instalację, a kosztami obciążą gminę. Piec postawili w kotłowni, tam gdzie stał poprzedni.
     Policja też
     
Wójt zgłosił samowolę do nadzoru budowlanego. Nie przeszkodziło mu to kilka dni później spotkać się z Gajewskimi w sprawie ugody. O doniesieniu do nadzoru nie wspominał ani słowem.
     Inspektor nakazał przedstawić dokumenty, które umożliwią wydanie pozwolenia na budowę. - Wtedy mają szansę na zalegalizowanie samowoli - mówi Mariusz Linettej, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego z Inowrocławia. Jednym z warunków jest zgoda gminy. A tego - już wiedzą - nie dostaną. Mariusz Linettej dziwi się postępowaniu gminy. - Urzędnicy samorządowi są po to, by pomagać mieszkańcom.
     Wójt zlecił wydanie opinii straży pożarnej, inspektorowi bhp, sanepidowi. W szkole była też już policja, która sprawdzała, czy Gajewscy nie kradną prądu. Nie kradną.
     I żeby można było powiedzieć, że gmina niczego nie zaniedbała - wójt o sprawie doniósł także do... prokuratury.
     

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska