MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozcieńczyliśmy spirytus. Potem film mi się urwał. Obudziłem się w izbie wytrzeźwień

Katarzyna Piojda
- Gdzie ja jestem? - pytają niektórzy po przebudzeniu w izbie wytrzeźwień
- Gdzie ja jestem? - pytają niektórzy po przebudzeniu w izbie wytrzeźwień Kamila Mądrzyńska
A bo ja wiem, jak się tu znalazłem? - zastanawia się Stanisław. - Piłem z kolegami od południa. W trzech pokonaliśmy 1,5 litra rozcieńczonego spirytusu z "Biedronki". Obudziłem się w izbie wytrzeźwień.

Oficjalna nazwa to Punkt Pomocy Osobom Nietrzeźwym. W skrócie: izba wytrzeźwień. Działa obok schroniska dla bezdomnych mężczyzn w bydgoskim Fordonie.
Wcale nie jest tak, że najczęściej trafiają tutaj bezdomni. Jest za to tak, że na sześć 3-osobowych pokoi (w tym jeden dla kobiet) zwykle wszystkie są zajęte.

Film się urwał
- Nie wiem, jak tu się znalazłem - przyznaje pan Stanisław, 62-latek z Fordonu. - Przyjechał kolega, którego nie widziałem 20 lat. Jeszcze z jednym kumplem poszliśmy popić w takie spokojne miejsce za kościołem. Kupiliśmy w "Biedronce" spirytus. Rozcieńczyliśmy. Wypiliśmy 1,5 litra. Film mi się urwał.

Nie tylko rozcieńczony spirytus powoduje, że ludzie tu trafiają. Pół litra denaturatu kosztuje 2,40 zł. Do tego "rozcieńczalnik", czyli np. litrowa coca-cola za około 3,5 zł. No i można tutaj się znaleźć.

Czytaj też: 1 września w centrum Bydgoszczy nie kupisz alkoholu. A w innych miastach regionu?

To policja albo straż miejska przywozi delikwenta - takie są przepisy. Pan Stanisław był drugi raz. Rekordzistą jest 46-latek, ma na koncie 250 wizyt.
Niektórzy lądują dwa razy tego samego dnia. - Wypuścimy trzeźwego człowieka o ósmej rano, a już o jedenastej mundurowi go przywożą, znowu pijanego - mówi Maciej Zabielski, kierownik placówki.

Zdarza się, żesłużby zabierają podpitych od razu z powrotem. Bo na przykład są ciężko chorzy albo mają powyżej 3,5 promila, co jest uznawane za dawkę zagrażającą życiu. Są jednak i tacy, którzy mieli około 6 promili.

Rzeczy w depozycie
Procedura jest taka sama. Przywożą pijanego. Pracownik izby sprawdza alkomatem, ile pacjent ma "zawartości". Bada go lekarz. Ciuchy i inne rzeczy - po spisaniu w obecności funkcjonariusza - składane są w depozycie. Człowiek ubiera, a raczej go ubierają, w piżamę.

Czytaj też: 184 wizyty w izbie wytrzeźwień "zaliczył" rekordzista

Działa monitoring. Personel widzi, co robią trzeźwiejący w salkach. Gdy chcą iść do toalety albo słabo im, nacisną guzik. W pokoju pracowników słychać sygnał: ktoś wzywa pomoc.
Dyżury lekarza są 12-godzinne. - Podczas ostatniego mojego dyżuru zostało wypisanych i przyjętych łącznie 17 osób - informuje doktor.

Niektórzy podopieczni są weseli. Nawet śpiewają. Co z tymi agresywnymi? Lata temu służby "uspokajały" ich, polewając wodą z węża. Teraz trafiają do policyjnej izby zatrzymań. Jeśli się awanturują, ale nie aż tak, że nadają się do policyjnej celi, można im przywiązać do łóżka ręce i nogi pasami.

100 złotych lżejszy portfel
- Drogi hotel - mówią bydgoszczanie, którzy znaleźli się w izbie wytrzeźwień. Pobyt kosztuje 100 złotych, niezależnie od liczby godzin tu spędzonych. Jeśli mają pieniądze przy sobie, płacą. Jeżeli nie, trudno z nich ściągnąć należność. Gdy wytrzeźwieją, przed opuszczeniem placówki, mogą iść na rozmowę z terapeutą.
Po wyjściu jadą do domu, czasem odbiera ich rodzina. Część idzie do monopolowego.


Od początku tego roku do punktu w Fordonie przyjęto prawie 3 tysiące osób, w tym 223 kobiety. Bez zameldowania było 1038 osób.

Wiadomości z Bydgoszczy

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska