Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownik medyczny z Bydgoszczy: - Apeluję o szacunek i uznanie, bo dobry medyk to żywy medyk

Grażyna Rakowicz
- Groźnych sytuacji, związanych nie tylko z samą agresją słowną, ale i tą fizyczną, mamy rocznie około dwudziestu. Chodzi m.in. o szarpanie, uderzanie, celowanie do medyków bronią - w tym ostrą - czy o grożenie nożem. To jest bardzo dla nas stresujące i obciążające psychicznie. Te sytuacje są dramatyczne i nieobliczalne - mówi w rozmowie z „Gazetą Pomorską” Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik działu organizacji usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy.
- Groźnych sytuacji, związanych nie tylko z samą agresją słowną, ale i tą fizyczną, mamy rocznie około dwudziestu. Chodzi m.in. o szarpanie, uderzanie, celowanie do medyków bronią - w tym ostrą - czy o grożenie nożem. To jest bardzo dla nas stresujące i obciążające psychicznie. Te sytuacje są dramatyczne i nieobliczalne - mówi w rozmowie z „Gazetą Pomorską” Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik działu organizacji usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy. Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy
Te sytuacje są dramatyczne i nieobliczalne, nigdy nie wiadomo, jak się zakończą. Tak naprawdę każde zamknięte za nami drzwi domu, do którego wchodzimy, mogą budzić w nas pewien niepokój - bo nigdy nie wiemy, co nas spotka po przekroczeniu jego progu. Każda normalna wizyta szybko może przerodzić się w niebezpieczną sytuację. Kilka lat temu w Bydgoszczy pacjent wyciągnął z kabury broń policjantowi i go postrzelił, a potem celował w ratownika medycznego. Tylko dlatego, że broń się zacięła nie skończyło się to tragedią - mówi w rozmowie z „Gazetą Pomorską” Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik działu organizacji usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy.

Nie po raz pierwszy personel medyczny zespołów ratownictwa medycznego w Bydgoszczy spotyka się w swojej pracy z agresją. Ostatnio pijana kobieta, do której go wezwano, obrzuciła cegłami karetkę pogotowia...
Dla nas takie zachowanie jest irracjonalne, niezrozumiałe i skandaliczne. Żeby wobec ludzi, którzy niosą innym pomoc, jadą ratować ludzkie życie i zdrowie, stosować agresję. I to w różnym wymiarze. Dlatego takie zachowania zawsze tępimy. I każdą taką sytuację zgłaszamy policji z żądaniem ścigania sprawcy takiej agresji. Bo Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym stanowi, że osoba udzielająca kwalifikowanej pierwszej pomocy oraz podejmująca medyczne czynności ratunkowe, korzysta z takiej samej ochrony, jak funkcjonariusz publiczny.

Czytaj też: Pijana kobieta obrzuciła cegłami ambulans pod Bydgoszczą. Oto szczegóły zdarzenia [zdjęcia]

Widać, że ta agresja wobec medyków pogotowia się nasila.
To prawda. Tych groźnych sytuacji, związanych nie tylko z samą agresją słowną, ale i tą fizyczną, mamy rocznie około dwudziestu. Chodzi m.in. o szarpanie, uderzanie, celowanie do medyków bronią - w tym ostrą - czy o grożenie nożem. To jest bardzo dla nas stresujące i obciążające psychicznie. Te sytuacje są dramatyczne i nieobliczalne. Nigdy nie wiadomo, jak się dla nas zakończą. Tak naprawdę każde zamknięte za nami drzwi domu, do którego wchodzimy, mogą budzić w nas pewien niepokój, bo nigdy nie wiemy, co nas spotka po przekroczeniu tego progu. Każda normalna wizyta szybko może przerodzić się w niebezpieczną sytuację. Kilka lat temu w Bydgoszczy pacjent wyciągnął z kabury broń policjantowi i go postrzelił, a potem celował w ratownika medycznego. Tylko dlatego, że broń się zacięła, nie skończyło się to tragedią.

Czym można wytłumaczyć takie zachowania, medycy przyjeżdżają przecież po to, aby ratować komuś zdrowie czy życie...
Analizowaliśmy te sytuacje i okazuje się, że nawet 90 proc. z nich wynika z tego, że osoba, do której wezwano pogotowie, była pod wpływem alkoholu lub środków psychoaktywnych. To jest główna przyczyna tych agresywnych zachowań. Ale też zdarza się, że pacjent staje się zły, arogancki czy wręcz chamski wobec nas, ponieważ kojarzy nas z niedoskonałościami organizacyjnymi podstawowej i szpitalnej ochrony zdrowia. Bo trudno mu się było dostać do przychodni, do lekarza specjalisty albo zbyt długo czekał w kolejce na zabieg czy rehabilitację... Ale zaznaczam, że i w takich sytuacjach, gdzie dominuje "jedynie" słowna agresja zgłaszamy takie zachowania policji. Wtedy, gdy personel medyczny jest znieważany i zniesławiany.

I co dalej?
Nasz wniosek trafia na policję, z "żądaniem ścigania sprawcy agresji". Przekazujemy także raport do Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy z dokładną informacją, co się wydarzyło. Ten dokument trafia docelowo do Ministerstwa Zdrowia. A policja wyjaśnia sprawy, przekazuje je do prokuratury, ta z kolei - do sądu. Zazwyczaj kończą się one wyrokiem skazującym. Najwyższym było 10 tys. zł zadośćuczynienia dla ratowników medycznych, których pacjent zaatakował nożem podczas akcji ratunkowej. Na szczęście nic złego się im nie stało. Zachowanie pacjenta - jak wyciąga nóż i grozi tym ratownikom - nagrały rejestratory toru jazdy, które mamy w karetce, bo wszystko działo się przed ambulansem. Policja, prokuratura i sądy współpracują z nami dobrze, ale tych spraw - niestety - nie ubywa. Było ich mniej na początku pandemii, ponieważ w tamtym czasie społeczeństwo stawiało nas na świeczniku - śpiewano z nami piosenki, machano z balkonów, bo walczymy z koronawirusem. Ale niezbyt długo byliśmy tymi bohaterami. Później ta pandemia stała się źródłem agresji wobec nas. Bywało, że nie wpuszczano ratowników medycznych do sklepów, naklejano na drzwiach ich mieszkań kartki z napisem, że przenoszą zarazę.

To Cię może też zainteresować

Zdarza się, że medycy mają jakiś opór wewnętrzny, przed wyjazdem do pacjenta...
Nie. Takich obaw nie mamy. Pamiętajmy, że wyjazdów każdego roku jest około 50 tys., a aktów agresji - około 20. Ale zaznaczam, że jeden akt agresji to już jest zbyt dużo. Jeżeli dyspozytor słyszy w rozmowie telefonicznej, że wzywający jest wulgarny, roszczeniowy, agresywny lub że zgłoszenie jest z miejsca, gdzie może być niebezpiecznie – to nigdy nie wysyła nas samych. Jedzie z nami policja, a nawet straż pożarna. Wszystko zależy od sytuacji. A jeśli nawet przyjedziemy na miejsce zdarzenia i stwierdzimy, że jest niebezpiecznie, to sami wzywamy policję i czekamy na jej przyjazd. Nigdy nie wchodzimy do takich miejsc bez wsparcia. Jeśli na miejscu nie ma patrolu policji, a sytuacja staje się nagle niebezpieczna, to wycofujemy się do strefy bezpiecznej. Zawsze unikamy fizycznej konfrontacji. Choć czasami nie ma wyjścia...

Medycy z bydgoskiego pogotowia będą się w kwietniu ponownie szkolić?
Tak. Będziemy uczyć się samoobrony, stosowania przymusu bezpośredniego, zabezpieczania broni, rozmowy z agresorem. Mediacji – choćby tego, czego nie należy mówić, aby nie zaostrzyć i tak już trudnej sytuacji. Aby nie dopuścić do tego, aby agresja słowna nie przeszła w tę fizyczną. Zajęcia będą prowadzone przez świetnych instruktorów z KWP w Bydgoszczy: psychologów, negocjatorów, instruktorów strzelania i samoobrony. Teraz w kwietniu będzie to sześć szkoleń. Każde potrwa dwa dni. Łącznie będzie w nich uczestniczyło około 160 medyków – oprócz ratowników medycznych, także pielęgniarki i lekarze.

No właśnie. Jak zmieniła się przez te ostatnie lata praca medyków w pogotowiu? Głównie to oni wyjeżdżają do pacjentów.
Ratownikiem medycznym i pielęgniarzem jestem ponad 20 lat i tyle samo pracuję w systemie ratownictwa medycznego. Mogę śmiało powiedzieć, że wcześniej jak przyjeżdżaliśmy do pacjentów, to często pytali nieco zawiedzeni, dlaczego nie ma z nami lekarza. Dzisiaj zawód ratownika medycznego jest już znany i rozpoznawalny. I nie ma takiego zdziwienia czy stwierdzenia, że przyjechał "tylko" ratownik medyczny z pielęgniarką. Myślę, że jesteśmy w pełni przez pacjentów akceptowani, bo potwierdzamy w praktyce, że dobrze niesiemy im pomoc. Zawód ratownika medycznego jest interdyscyplinarny. Mamy wiedzę z każdej dziedziny medycyny: interny, chirurgii, neurochirurgii, pediatrii, ginekologii czy położnictwa... Ale obok tych medycznych czynności ratunkowych uczymy się dzisiaj także tej wspomnianej samoobrony, przymusu bezpośredniego, negocjacji czy psychologii. Rzeczywistość wymaga od nas rozszerzenia wiedzy z tych dziedzin. Wszystko dla naszego bezpieczeństwa pracy. Bo dobry medyk, to żywy medyk. Dlatego chciałbym w tym miejscu zaapelować o szacunek i uznanie dla naszego zawodu. O zrozumienie, że naszym głównym celem, którym się zawsze kierujemy, jest ratowanie ludzkiego zdrowia i życia. My szanujemy każdego pacjenta. Nawet tego agresywnego. A jeśli jesteśmy zmuszeni zastosować wobec niego przymus bezpośredni, to robimy to profesjonalnie. Bo w tym zawodzie trzeba kochać ludzi...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska