MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niezapomniane wigilie gwiazd

Róża Adamcio
Gwiazdy polskiego show-biznesu pamiętają zarówno najradośniejsze, jak i najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia w swoim życiu. Najwspanialsze wspomnienia zazwyczaj kojarzą się z okresem dzieciństwa. Najbardziej tragiczne zaś wiążą się z czasami okupacji i stanu wojennego.

Grzegorz Turnau:Kakao dla Aniołka

- Często wracam myślami do wigilii z lat młodości, gdy byłem przekonany, że prezenty przynosi Aniołek - wspomina Grzegorz Turnau, poeta, kompozytor, wokalista i pianista w jednej osobie. - Co roku spędzałem święta z rodzicami i bratem u dziadków ze strony mamy w Inowrocławiu. Pamiętam jak dziś starania babci, która w różne sposoby próbowała wygonić mnie i brata z pokoju, aby po cichu zostawić ślady po obecności Aniołka. Otwierała lufcik, wypijała kakao, które przygotowywałem specjalnie dla długo oczekiwanego gościa, i podrzucała prezenty. To dopiero była magia świąt!

Długo wierzyłem w Aniołka, mimo że koledzy z podstawówki podśmiewywali się z mojej naiwności. Pewnego razu postanowiłem zapytać księdza - osobę, która w moim mniemaniu znała się na rzeczy - jakie jest jego zdanie na ten temat. I to dopiero on uświadomił mi całą prawdę. Myślę, że w momencie, gdy powiedział, że Aniołek nie istnieje, skończyło się moje dzieciństwo.

Dariusz Kowalski: Córeczka w prezencie

- Dla mnie każda wigilia jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Jednak wśród tych wszystkich, które przeżyłem do tej pory, jedną wspominam najcieplej - przyznaje Dariusz Kowalski, czyli Janusz Tracz z "Plebanii". - Mam na myśli pierwszą wigilię, którą spędziłem w towarzystwie żony i nowo narodzonej córeczki. Nigdy wcześniej nie zdarzyło nam się zasiadać do świątecznej kolacji w tak niewielkim składzie. Na dodatek odbyła się ona w nowym mieszkaniu, które nie było jeszcze urządzone. Dlatego całe przedświąteczne przygotowania odbywały się na "wariackich" papierach. Do ostatniej chwili starałem się wspólnie z żoną zapanować nad bałaganem. W przerwach w porządkach ona ubierała choinkę, a ja przyrządzałem wigilijne potrawy. Ze szczególnym sentymentem wspominam także moment, kiedy położyliśmy pod choinkę nasze maleństwo przybrane wstążką. Córeczka była najlepszym prezentem, jaki kiedykolwiek mogliśmy sobie podarować.

Elisabeth Duda: Bez indyka z kasztanami

- Wigilię mam w zwyczaju celebrować z najbliższą rodziną we Francji. W tym roku jednak będzie ona o tyle wyjątkowa, bo spędzona w Polsce, u babci w Świebodzinie - opowiada Francuzka polskiego pochodzenia Elisabeth Duda, znana widzom z show "Europa da się lubić" i TVN Warszawa. - Z różnych zakątków świata zjedzie się spora część naszej familii. To dla mnie szczególne wydarzenie, bo gdy ostatni raz byliśmy w Polsce na święta, miałam sześć lat i wszystko pamiętam jak przez mgłę. Nareszcie będę miała okazję spotkać się z wieloma osobami, których dawno nie widziałam. Wigilia w dużej części ma być zorganizowana według polskiej tradycji - zrezygnujemy z potraw, które pojawiają się zwykle na francuskim stole, np. z indyka z kasztanami. Zamiast tego zakróluje karp w różnych postaciach.

Iwona Schymalla: Najdłuższy i najbogatszy dzień w roku

- 24 grudnia to dla mnie najdłuższy i najbogatszy w emocje dzień w roku. Zaczynam go wcześnie rano od wigilii w studiu "Kawy czy herbaty", następnie zasiadam do wieczerzy w gronie rodziny, a kończę około drugiej w nocy, po transmisji pasterki z Watykanu - relacjonuje Iwona Schymalla, dziennikarka i prezenterka TVP 1. - Chyba jestem jedną z nielicznych osób, które dwa razy, bo o świcie i wieczorem, zasiadają do wigilijnego stołu. Spotkania opłatkowe tego dnia - czy to spędzane w pracy, czy z bliskimi - są zawsze jedyne w swoim rodzaju. Te w "Kawie czy herbacie" to doskonała okazja, aby wspólnie z przyjaciółmi naszego porannego magazynu wprowadzić się w świąteczny nastrój. Natomiast wieczerze spędzane z rodziną dają możliwość do wesołych i długich rozmów przy suto nakrytym stole. Wigilia kojarzy mi się także z ogromną liczbą prezentów oraz napięciem, kto i co dostanie.

Katarzyna Łaniewska: Szczery zachwyt dziecka

- Długo żyję, więc różne przeżyłam wigilie - radosne i pełne uśmiechów, ale także smutne, obfite w łzy - wspomina Katarzyna Łaniewska, czyli Józefina z "Plebanii". - Najcieplej robi mi się na sercu, gdy myślę o pierwszej wigilii, którą spędziłam z moją kilkumiesięczną córeczką. Szczery zachwyt dziecka nad bombkami, łańcuchami i światełkami wciąż mocno tkwi w mojej pamięci. Jeśli natomiast chodzi o przykre świąteczne wieczory, na pewno należą do nich te z okresu okupacji wojennej. Wieczerza, tak jak i prezenty, były wtedy bardzo skromne. Moja mama zawsze jednak starała się o to, abyśmy z bratem nie odczuwali braku czegokolwiek. Lecz zdecydowanie najsmutniejszy świąteczny wieczór przeżyłam w czasie stanu wojennego. Razem z mężem Jędrkiem i kilkoma znajomymi pracowaliśmy w wydawnictwie drugiego obiegu. Dzień przed wigilią przyłapano Jędrka w naszej tajnej pracowni. Wieczerzę spędziłam u córki w strachu przed tym, co może spotkać męża. Jędrka zobaczyłam dopiero po pół roku od jego zatrzymania.

Ewa Błaszczyk: Miłość i bezpieczeństwo

- Gdy słyszę słowa "wyjątkowa wigilia", od razu myślę o świętach z okresu dzieciństwa - twierdzi aktorka Ewa Błaszczyk. - Spędzaliśmy je z rodzicami w rodzinnym miasteczku u obu babć. Było nas zawsze całe mnóstwo, przez co święta nabierały szczególnej atmosfery ciepła i bliskości. Doskonale pamiętam pięknie przystrojony stół z siankiem, a na nim wigilijne smakołyki. W kącie stała choinka, a za oknem padał śnieg. W powietrzu czuło się bezpieczeństwo, radość i miłość.
W tej chwili natomiast nie przepadam za świętami. Mam wrażenie, że to czas zastoju, kiedy nie mogę za wiele zrobić. Ponieważ opiekuję się chorą córką, w wielu sprawach jestem ograniczona. Na przykład nie mogę sobie pozwolić na wyjazd z domu, bo nigdy nie wiem, czy przypadkiem nie będę potrzebowała pomocy lekarza - a wiadomo, w tym okresie trudno o wizytę. Dlatego od kilku lat - zamiast sama wyjeżdżać - spraszam bliskich do siebie. Są to rodzina, znajomi czy ludzie, którzy mają podobne problemy z dziećmi, co ja.

Dorota Bierkowska-Maciejewska: Koszmar na Wyspach

- Wszystkie święta, które spędzałam w gronie najbliższych, uważam za niepowtarzalne - mówi Dorota Bierkowska-Maciejewska, czyli Hanna z "Barw szczęścia". - Za wyjątkową wieczerzę uznaję również tę, którą jeden jedyny raz w swoim życiu przeżyłam poza domem, w Londynie. Łączył mnie wtedy kontrakt z tamtejszym teatrem, na deskach którego występowałam w wigilijnej sztuce w roli Matki Boskiej. Dlatego - chcąc nie chcąc - musiałam zostać na Wyspach. Do kolacji co prawda zasiadłam w gronie kolegów aktorów, mimo wszystko jednak wspominam to zdarzenie jako istny koszmar. Strasznie brakowało mi polskiej świątecznej atmosfery, tradycyjnych potraw i obecności bliskich. Oczywiście, będąc na obczyźnie, próbowałam wskrzesić naszego polskiego ducha, sporządzając wigilijne potrawy. Niestety, nie smakowały tak jak w domu.

Teresa Dzielska: Nieróbstwo za sprawą zmywarki

- Każda wigilia spędzona u rodziców w Limanowej jest po prostu cudowna - twierdzi Teresa Dzielska, czyli Kaja z "Barw szczęścia". - Do kolacji zasiadamy zawsze w dużym składzie. Często - oprócz najbliższej rodziny - pojawiają się także moi znajomi. Lubimy otaczać się gośćmi, bo tym bardziej wigilia nabiera wyjątkowego charakteru. To chwile, podczas których czuć w naszym domu w sposób szczególny ciepło, miłość i tradycję. Nie włączamy wtedy telewizora, tylko rozmawiamy w spokoju lub gramy w różne gry planszowe, które przywożę z Warszawy. Jako ciekawostkę mogę zdradzić, że od trzech lat, odkąd rodzice zakupili zmywarkę, kocham święta jeszcze mocniej! Zamiast stać godzinami nad zlewem i zmywać po wigilijnej kolacji, z radością napycham brudne naczynia do tego magicznego urządzenia i napawam się chwilą słodkiego świątecznego nieróbstwa.

Włodzimierz Matuszak: Szaleństwa na kuligu

- Wszystkie wigilie, które spędziłem w gronie najbliższych mi osób, uważam za jedyne w swoim rodzaju - twierdzi Włodzimierz Matuszak, który w "Plebanii" gra proboszcza Antoniego Wójtowicza. - Najsmutniejsze święta przeżyłem poza krajem. Na szczęście nie było ich za wiele w moim życiu. Cenię sobie tę niepowtarzalną atmosferę polskich świąt z tradycjami, czyli z dwunastoma potrawami, opłatkiem, śpiewaniem kolęd. Na pewno diametralnie różne od dzisiejszych były wigilie, które pamiętam z dzieciństwa - skromniejsze, bez drogich prezentów, z karpiem w wannie, z choinką przystrojoną własnoręcznie wykonanymi ozdobami, ze śniegiem za oknem. Jako mały chłopiec z niecierpliwością czekałem na ten magiczny czas, gdy przychodził gwiazdor lub gdy z kolegami szalałem na kuligu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska