Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minister Ardanowski w Pszczółczynie: - Nie przegraliśmy walki o polską wieprzowinę [zdjęcia, wideo]

Iwona Góralczyk
Iwona Góralczyk
Poświęcenie budynków inwentarskich w Pszczółczynie w gminie Łabiszyn - fot. 1: z przodu proboszcz miejscowej parafii oraz gospodarz z Pszczółczyna, na drugim planie minister Jan Ardanowski. Pozostałe zdjęcia: relacja z wydarzenia
Poświęcenie budynków inwentarskich w Pszczółczynie w gminie Łabiszyn - fot. 1: z przodu proboszcz miejscowej parafii oraz gospodarz z Pszczółczyna, na drugim planie minister Jan Ardanowski. Pozostałe zdjęcia: relacja z wydarzenia Fot. Szymon Cieślak / Fot. Iwona Góralczyk
W gospodarstwie należącym do Ewy i Jakuba w Pszczółczynie koło Łabiszyna, otwarto dziś budynki inwentarskie do odchowu tuczników na 2000 stanowisk. Wśród przecinających wstęgę był minister rolnictwa Jan Ardanowski.

Przygotowana z pompą uroczystość miała głównie na celu promocję programu Gobarto 500. - Ten zakłada odbudowę produkcji trzody chlewnej w Polsce, a co za tym idzie, również produkcji polskiego mięsa wieprzowego - podkreślali przemawiający podczas spotkania, w tym także minister Ardanowski.

Twórcy programu mają nadzieję, w perspektywie 10-15 lat, na stworzenie sieci 500 tuczarni w całej Polsce i dojście do uzyskania 3 mln sztuk tucznika rocznie. "Koniec z wcześniejszymi nieuczciwością, kombinowaniem i przedstawianiem rolnika jako najgorszego. Teraz chodzi o jakość, polski produkt oraz normalność, nowoczesność i skuteczność" - przekonywał zebranych Andrzej Goździkowski, prezes zarządu Cedrob, której to spółki Gobarto jest częścią. Szef Cedrobu zapewniał przy tym: - Tuczarnie nie będą szkodziły nikomu. Uciążliwość zapachowa będzie tylko trzy razy w roku. I będziemy ją minimalizować. W Pszczółczynie powstała czwarta ferma w ramach Gobarto 500. To nie jest lawina. W procesie mamy 58 rolników, którzy zabiegają o pozwolenia na postawienie budynków inwentarskich. W 2019 ma być dziesięć takich ferm w kraju. Chcemy eliminować pośredników. Program ma służyć temu, aby 2,5 miliarda złotych zostało w Polsce, abyśmy przestali importować, aby zarabiali nasi rolnicy, a nie rodziny w Danii. Na wsi musi być miejsce na hodowlę. I nie może być tak, że 2 do 5 lat staramy się o pozwolenie na budowę.

- Miałem dylemat, czy tu przyjechać - stwierdził minister Ardanowski. - Bo wiem, że różnie to będzie odbierane. Natomiast uważam, że trzeba rozpocząć uczciwą debatę, jak odbudować produkcję trzody chlewnej w Polsce. Żeby ta produkcja była znów naszą mocną stroną. Żeby polska szynka była na amerykańskich stołach, a polski bekon królował na stołach brytyjskich.

- Jestem przeciwnikiem zdania, że przegraliśmy walkę o polską wieprzowinę, mimo że wpuściliśmy duńskich rolników. Tylko dlaczego wtedy politycy wykazali się głupotą? Skandalem jest to, że się zwinęliśmy z produkcją - skomentował Ardanowski. - Naszym celem jest dziś rozwój produkcji prosiąt i warchlaków, nie tylko tuczarnie. Na to trzeba stawiać - zaapelował.

Niektórzy, w kontekście umowy zawartej w Pszczółczynie, mówią o zastosowanym tu tzw. tuczu nakładczym. Nie dalej jak pięć dni temu minister Ardanowski mówił o tym sposobie zarabiania na spotkaniu w Białymstoku. Zapowiedział tam walkę z tuczem nakładczym, objęcie go 23-proc. podatkiem VAT.

Przypomnijmy: tucz nakładczy zwany jest też kontraktowym. Polega on na tym, że rolnicy użyczają swoich budynków, natomiast warchlaki i pasze otrzymują od firm, z którymi podpisali umowy. Za odchowanie tuczników otrzymują określone wynagrodzenie, niezależne od obowiązującej na rynku koniunktury.

W linku więcej informacji:
Tucz nakładczy zabija polskie rolnictwo - mówi minister Ardanowski. Znalazł już sposób, by temu zapobiec

Gospodarze z Pszczółczyna dziś są optymistami: - Tucz nakładczy? Nie istnieje. To tylko nazwa. Będziemy mieć swoje produkty. Gospodarstwo prowadzimy od 10 lat. Na 20 hektarach. Jeśli chodzi o odbiór gnojowicy, mamy podpisane umowy z rolnikami - w sumie do dyspozycji 700 hektarów w promieniu 30 kilometrów. Naszym zdaniem uciążliwości odorowej nie będzie. Sami będziemy obsługiwali hodowlę, czyli w dwie osoby. Inwestycja kosztowała 2,4 miliona złotych. Mamy kredyt na 15 lat.

Do tematu odniósł się także Jacek Idzi Kaczmarek, burmistrz Łabiszyna: - Zbyt mało robimy, aby przekazywać pozytywne oblicze tych inwestycji. Tu są nowoczesne technologie. Tymczasem kładzie się nacisk na hasła: "bo gdzieś, coś". Jedno-, trzydniowe uciążliwości w skali roku - mówię o wywozie gnojowicy - dla dobra rozwoju rolnictwa można to przeskoczyć. Jako samorząd popieramy te inwestycje. Mówią "bo wyraził zgodę". Tak, bo chcę otworzyć region na nowe możliwości rozwoju rolnictwa. Życzę, żeby to otwarcie nie było zakończeniem. Samorząd, na tym poziomie, ile będzie mógł, postara się wspierać.

Wśród obecnych na spotkaniu dominowali bardzo dobrze rozeznani w branży rolniczej. Pojawiły się komentarze: - Czy ten program się uda? Trzeba przyjechać do Pszczółczyna za 2-3 lata - wtedy będziemy mieć jasność. Dziś ci rolnicy sprawować tu będą - fakt, że na swoim terenie - jedynie opiekę nad zwierzętami, obsługiwać sprzęt nienależący do nich. W zasadzie całość należy do firmy, z którą podpisali umowę na 15 lat. A budynki są na kredyt - również 15-letni. Zastanawia kwestia wywozu gnojowicy w kontekście faktu, że ci ludzie gospodarują na 20 hektarach. Czy nie obowiązuje tu przepis zagospodarowania gnojowicy w 70 procentach na swoim terenie?

Jakie gwarancje daje firma?

Umowa współpracy pomiędzy Gobarto i rolnikiem gwarantuje - jak zapewniają przedstawiciele firmy - wynagrodzenie do 10 tys. zł miesięcznie, niezależnie od sytuacji na rynku trzody chlewnej oraz kwotę potrzebną do spłaty kredytu i bieżące funkcjonowanie budynku inwentarskiego. Przez cały okres umowy - 15 lat - hodowca korzysta również z merytorycznego wsparcia Gobarto.
Odchów tuczników odbywa się na terenach należących do hodowców.
Jedyną różnicą wydaje się tu być - co było wielokrotnie podkreślane na spotkaniu w Pszczółczynie - że Gobarto, jak i cały Cedrob, to w stu procentach firmy w kapitałem polskim.
- I zarówno szefowie tych firm, jak i minister Ardanowski, zapowiadając odbudowę sektora produkcji trzody chlewnej w Polsce, chcą - wynika z wypowiedzi - wyszarpnąć te pieniądze, które aktualnie, zamiast zostać w Polsce, wędrują do duńskich rodzin. Czy to się uda? Czas pokaże - skomentował jeden z uczestników spotkania.

Fragment wypowiedzi ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego w Pszczółczynie (13.05.2019):

Fragment wypowiedzi burmistrza Łabiszyna Jacka Idziego Kaczmarka:

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska