Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jantur w "Sprawie dla reportera"

Jadwiga Aleksandrowicz
Na spotkanie z autorką programu "Sprawa dla reportera" przyjechało ponad 200 rolników.
Na spotkanie z autorką programu "Sprawa dla reportera" przyjechało ponad 200 rolników.
Od pięciu miesięcy ponad 600 rolników z różnych stron Polski już wie: nieszawska spółka Jantur nie zapłaci im za zboże odstawione w ubiegłym roku. Szok. Wściekłość. Desperacja.

Znajdźcie jakis dach!

Majowy poranek. Zimno, wieje, zacina deszcz. Kilkadziesiąt samochodów podjeżdża pod młyn spółki Jantur w Wagańcu. Brama zamknięta, ale ludzie cierpliwie czekają na ekipę telewizyjnej "Sprawy dla reportera".

- Nie będę kręcić na dworze, w deszczu! Znajdźcie chociaż jakąś starą stodołę! - buntuje się przez telefon dojeżdżająca do Wagańca redaktor Elżbieta Jaworowicz.
Zanim przyjedzie, brama zostanie otwarta, ale sala w młynie pomieści najwyżej trzydzieści osób. Jak Polska ma uwierzyć, że Jantur oszukał ponad 600 rolników, gdy na ekranie będzie ich garstka?! Staje więc na tym, że ponad 200 ludzi, którzy przyjechali na nagranie, wejdzie do wiaty. Tu też wieje, ale mniej.
Kamerzysta chucha w ręce, przytupuje, kręci. Z przerwami.

  • No nie... Nie będziecie mi tu mówić na okrągło. Chcę usłyszeć wasze prawdziwe historie. Chcę wiedzieć, jak to, co zrobił wam Jantur, odbija się na waszych rodzinach, na waszym życiu - reporterkę denerwują ogólnikowe wypowiedzi, że zakład nie zapłacił za zboże.

Prowokuje: - Ludzie! Ja nie mam tu czego kręcić! Gdzie są organizatorzy tego spotkania? A pan rolnik? W białej koszuli?! - zwraca się do Henryka Niemczyka ze Straszewa w gm. Koneck.

- Miałem przyjść w gumiakach? Myśli pani, że na wsi ludzie nie chodzą w koszulach? Kreujecie fałszywy obraz wsi! - obraża się mężczyzna. Inni też się denerwują: - Mamy płakać przed kamerą? Dość już najedliśmy się wstydu, że tak daliśmy się zrobić Janturowi na szaro - wspiera kolegę w niedoli rolniczka z Brzezia - jej spółka winna jest 5 tysięcy złotych.

- Ale kto uwierzy w jakieś okrągłe przemówienia? Ja tu nie chcę wiecu. Mnie to nie interesuje! - odpiera Elżbieta Jaworowicz.

- To co, rolnicy mają się tu pochlastać, żyły sobie podcinać, żeby w telewizji ładnie wyglądało?! - wyrywa się Jan Kościerzyński. W białej koszuli, elegancki.

- A pan rolnik?

- Radny powiatowy. Przyjechałem, bo nie jest mi obcy los tych ludzi, bo sam jestem rolnikiem, choć nie jestem pokrzywdzonym przez tę firmę - nie daje się zbić z tropu.
Kolejny "biały kołnierzyk" to Łukasz Zbonikowski, poseł. Reporterka nie chce go słuchać, choć poseł od początku wspiera wierzycieli. Śle pisma do prokuratury, ministrów, wicepremiera Pawlaka, jego prawniczka doradza rolnikom, co robić.

W końcu i on ma szansę się wypowiedzieć do kamery.

Kręćcie twarze!

Wśród rolników emocje zaczynają wrzeć.
Ludzie przestają się bać kamery. Dają upust wściekłości, którą kulturalnie chcieli stłumić, nie pokazywać całej Polsce, jak są wkurzeni.

Tamy puściły. Rolnicy opowiadają o swoich problemach w zwyczajnych słowach, bez okrągłych zdań, coraz bardziej podniesionymi głosami mówią o swoich podejrzeniach: o wyprowadzaniu majątku ze spółki, mówią o ewidentnych wyłudzeniach zboża i fakturach wystawianych jeszcze w styczniu tego roku. W ustach mielą przekleństwa, kiedy wyliczają luksusy Chmielewskich, które kłują w oczy tych, którzy nie mają czego do garnka włożyć.

- Pani, to my tu tak, bo uwierzyliśmy Janturowi! - nie kryją swojego stosunku do właścicieli spółki.

- Oddałbym w cholerę te pięćdziesiąt dwa tysiące złotych, co mi są winni, na jakiś cel charytatywny, gdybym wiedział, że ci złodzieje będą siedzieć! - rzuca Marek Rutkowski z Bobrownik w pow. lipnowskim. Mówi to z dala od kamery i mikrofonu, do tych, co jak on, nie mogą się dopchać do pani redaktor.

Ludzie, mówcie wszystko

Reporterka czujnie nadstawia ucha, kiedy mowa jest o pozycji Chmielewskich w powiecie aleksandrowskim, o Januszu Chmielewskim, który jest członkiem Naczelnego Komitetu PSL, prezesem tej partii w powiecie, i o tym, że dopiero pod presją społeczną kilka dni temu zrezygnował z funkcji przewodniczącego Rady Powiatu. Słucha o Romanie Chmielewskim, do niedawna prezesie Janturu i przewodniczącym Rady Miejskiej w Nieszawie.

Wysłuchuje narzekań na polski system prawny i gospodarczy. - Pani redaktor, pani nam powie jak to jest, że małą firmę, co ma miesięczne spóźnienie z opłatą w ZUS-ie, to się ściga jak zająca pod miedzą, a nikt nie reagował, gdy dług nieszawskiej spółki w ZUS-uieurósł do 645 tysięcy złotych!

- Nikt nic nie robił, kiedy zwolnionym ludziom nie płacono odpraw, a tym z wypowiedzeniami nikt nie dawał pensji - słychać gdzieś z boku.

Ludzie dziwią się przed kamerą, że bank tak łatwo dawał kredyty tej firmie, podczas gdy oni nie mogą dostać kilkuset złotych na obsianie pola.
- Ale dobrze bankowi teraz. Niech się martwi, jak odzyskać te 30 milonów złotych, które lekką ręką dał Janturowi.

- A słyszała pani, że prokuratura w Inowrocławiu prowadzi postępowanie?

- No i jak idzie?

- Daj pani spokój. Wlecze się, a z firmy wywożony jest sprzęt, złodzieje rozkradają, co się da, nikt majątku nie pilnuje, nikt nie zabezpiecza komputerów, twardych dysków! To jest państwo prawa?! - słychać z tylnych rzędów. Nie wiedzą, że sprawę już przejęła Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy.

Rolnicy są przekonani o parasolu ochronnym PSL nad rodziną Chmielewskich. - Macie dowody? - No nie, ale ile to razy widzieliśmy tych z władz, z pierwszych stron gazet u Chmielewskich.
Płyną też osobiste wyznania, kto nie ma za co uprawić pola, komu nie wystarczy, by dziecko wysłać na studia, kto musiał pożyczać pieniądze na buty. Dużo tego.

Po dwóch godzinach kamerzysta może odpocząć. Elżbieta Jaworowicz wydaje się być zadowolona, choć zmarznięta. Jeszcze tylko kilka ujęć gorzelni w Nieszawie i będzie można się zastanowić, kogo prócz Chmielewskich zaprosić do studia.

Będzie szlaban czy puszczą?

Czy Elżbieta Jaworowicz będzie miała pełny obraz sprawy? Nie udało się zabrać głosu przedstawicielom największych wierzycieli, a ci akurat postanowili wziąć firmę w swoje ręce, ułożyć się z wierzycielami publiczno-prawnymi, uruchomić produkcję, żeby było z czego spłacić rolników. Opracowali program naprawczy, złożyli w sądzie wniosek o upadłość z postępowaniem układowym. W nakręconym materiale nie ma o tym mowy.
Może dlatego, że o przyszłości spółki i tak zdecyduje sąd?

Na razie rolnicy zastanawiają się, czy nie będzie nacisków na autorkę "Sprawy dla reportera" ze strony PSL, by sprawę, w którą zaplątany jest ich prominentny działacz, odłożyła na półkę.

- Nie, chyba się nie da. Mocna kobitka z niej - żartują z niepewnymi uśmiechami na twarzy. Ale ile z tej dwugodzinnej rozmowy zobaczą w telewizorze? I czy sąsiedzi nie będą się śmiać z tych, którzy przed kamerą szczerze powiedzieli, co leży im na wątrobie?

  • A kiedy to będzie w telewizji? Wie ktoś?

Wtedy jeszcze autorka programu nie wiedziała, że emisję przewidziano na 24 czerwca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska