Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Wasilewicz jedno życie już uratował. - Nie bolało - mówi

Maciej Ciemny, [email protected]
Wojciech Wasilewicz jest zarejestrowanym dawcą szpiku. Niecałe dwa lata temu oddał szpik nieznanemu 60-latkowi z Niemiec. Nie żałuje, bez najmniejszego wahania zrobiłby to jeszcze raz.
Wojciech Wasilewicz jest zarejestrowanym dawcą szpiku. Niecałe dwa lata temu oddał szpik nieznanemu 60-latkowi z Niemiec. Nie żałuje, bez najmniejszego wahania zrobiłby to jeszcze raz. Andrzej Bartniak
Wojciech Wasilewicz jest zarejestrowanym dawcą szpiku. Niecałe dwa lata temu oddał szpik nieznanemu 60-latkowi z Niemiec. Nie żałuje, bez najmniejszego wahania zrobiłby to jeszcze raz.

W niedzielę w Świeciu fundacja DKMS (największa w Polsce baza dawców komórek macierzystych) wraz z wolontariatem NN działającym przy Ośrodku Kultury organizuje Dzień Dawcy Szpiku.

Od 9 do 13.30 na deptaku przy targowisku na Mariankach każdy chętny będzie mógł bezpłatnie zarejestrować się jako potencjalny dawca szpiku. Zrobić to może każdy zdrowy człowiek pomiędzy 18 a 55 rokiem życia, ważący minimum 50 kg (bez dużej nadwagi). Zajmuje to tylko chwilę, polega na przeprowadzeniu wstępnego wywiadu medycznego, wypełnieniu formularza z danymi osobowymi oraz pobraniu patyczkiem wymazu z błony śluzowej z wewnętrznej strony policzka.

Na podstawie pobranej próbki zostaną określone cechy zgodności antygenowej, a jeśli okaże się, że kod genetyczny dawcy zgadza się z kodem genetycznym chorego, wtedy dochodzi do przeszczepienia. Wszyscy, którzy chcą się zarejestrować powinni mieć ze sobą dokument tożsamości z numerem PESEL.

Przeszczep szpiku jest jedyną szansą na przeżycie osób z białaczką - nowotworem krwi. Najczęściej pobiera się go z krwi, rzadziej z talerza kości biodrowej. Nigdy z kręgosłupa, co jest często powtarzaną nieprawdą na temat przeszczepów. - To nic nie boli. Zaraz po oddaniu szpiku poszedłem z żoną zwiedzać Warszawę. A potem na zakupy. Nie mieliśmy lepszego pomysłu na popołudnie, zwłaszcza, że czułem się znakomicie - śmieje się Wojtek Wasilewicz, trzydziestoletni świecianin, którego szpik uratował już jedno życie.

Jest zasłużonym dawcą przeszczepu, ale nie chce się tym chwalić. Opowiada o tym po raz pierwszy na łamach "Gazety Pomorskiej", żeby zachęcić jak najwięcej osób do zarejestrowania się w niedzielę w bazie dawców. - To prosta, zupełnie bezpieczna szansa na uratowanie cudzego życia - zapewnia Wasilewicz, którego do zarejestrowania się skusiła dwa lata temu zwykła, telewizyjna reklama.

- Oglądałem telewizję. Była reklama fundacji DKMS, to największa baza potencjalnych dawców szpiku w Polsce. Pokazywali, jak łatwo zostać dawcą.
Fundacja wysyła do chętnych kubeczek i patyczki, którymi należy dotknąć wnętrza policzka, zapakować w kubeczek i odesłać. - Pomyślałem, że skoro to takie proste, to koniecznie muszę spróbować.

Po roku zapomniał

Przysłali paczkę. Zrobił co trzeba, odesłał i o sprawie zapomniał. - Niespodziewanie napisali do mnie maila po roku, gdy już kompletnie nie pamiętałem, że się zarejestrowałem. Prosili o pilny kontakt - mówi Wasilewicz. Okazało się, że najprawdopodobniej znalazł "genetycznego bliźniaka", jak popularnie nazywa się osobę, której geny pozwalają na przekazanie szpiku.

- Nagle mogłem stać się potencjalnym dawcą. Pytali, czy dalej się zgadzam. Pewnie!

Po badaniach okazało się, że krew Wasilewicza jest zgodna z potrzebującym biorcą chorującym na białaczkę. - Na każdym kroku pytali mnie, czy na pewno się zgadzam. W każdej chwili można się rozmyślić. Żenująca jedynie byłaby rezygnacja w ciągu ostatnich dwóch tygodni przed zabiegiem.

Wtedy biorcy zbijana jest odporność poprzez radioterapię i chemioterapię, by organizm bez problemu przyjął obcą krew. Jest to ostatni etap przygotowania do przeszczepu, którego nie da się cofnąć. Jeśli w tym czasie nie nastąpi przeszczepienie komórek macierzystych, pacjent może umrzeć.

To nie zabawa

Dlatego decyzja potencjalnego dawcy powinna być świadoma i odpowiedzialna. - Z tego powodu lepiej nie "bawić się w dawcę". Taka sytuacja, nagła rezygnacja, musi być ogromnym dramatem dla biorcy - tłumaczy Wojciech Wasilewicz.

Tydzień przed zabiegiem przyjmował on zastrzyki, które miały zwiększyć w jego krwi komórki macierzyste. Sam zabieg to według naszego bohatera prościzna, a nawet nuda. - Siedziałem cztery godziny na fotelu i strasznie się nudziłem.

Był podłączony do separatora. Z jednej ręki płynęła do niego krew, gdzie odsączano komórki macierzyste, a drugą ręką wracała do organizmu. - Na szczęście fotel był wygodny - opowiada z uśmiechem Wasilewicz. - W ogóle na każdym kroku traktowano mnie bardzo dobrze. Miałem zapewnione dwa noclegi w hotelu, żeby porządnie wypocząć przed zabiegiem. Nigdy nie straciłem też na tym ani złotówki, zwracano mi wszystkie koszty.

Niekiedy zdarza się, że do separatora trzeba podpiąć się dwa razy, gdy za jednym zabiegiem nie zebrano wystarczającej ilości materiału. - Jednak jedna sesja dziennie może trwać maksymalnie cztery godziny. Na szczęście, u mnie wystarczyło.

Po pół roku otrzymał telefon z fundacji z pytaniem, czy może w ciągu dwóch dni pojawić się w Warszawie. - Przeszczep się przyjął, ale potrzebne były limfocyty, dla podniesienia odporności biorcy. Naturalne, że się zgodziłem.

Dowiedział się też, komu uratował życie. To sześćdziesięcioletni Niemiec, który zachorował na białaczkę. - Jestem teraz dla niego zarezerwowany przez dwa lata, gdyby potrzebował mojej krwi.

Po tym czasie znowu może trafić do ogólnodostępnej bazy dawców. - Nie wyobrażam sobie, żebym nie miał się tam znowu znaleźć. I dodaje: - nigdy nie zamierzałem się tym chwalić, ale jeśli moja historia kogoś przekona, żeby zostać dawcą, to warto wyjść z ukrycia.

Najczęściej powtarzane nieprawdy na temat oddawania szpiku to pogłoska, że pobiera się go igłami z kręgosłupa, co może go trwale uszkodzić. - Jak już , to z talerza kości biodrowej, ale w osiemdziesięciu procentach przypadków odbywa się to tak, jak ze mną, przez separator - mówi Wasilewicz. - Jeżeli komuś to nie wystarczy, żeby się zarejestrować, to mogę się przyznać, że mam teraz odznakę zasłużonego dawcy przeszczepu - pod koniec 2014 roku zostałem zaproszony do Ministerstwa Zdrowia gdzie z rąk ministra otrzymałem złotą odznakę w ramach uznania za udzieloną pomoc, jako że oddawałem już raz komórki macierzyste, a raz limfocyty.

Wasilewicz może dzięki temu korzystać poza kolejnością z ambulatoryjnej opieki zdrowotnej oraz bezpłatnie zaopatrywać się w leki wskazane przez ministra zdrowia, głównie witaminy. - Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał z tego korzystać i że nie będzie to jedyna zachęta dla przyszłych dawców. W razie wątpliwości, zapraszam do kontaktu przez facebooka, odpowiem na wszystkie pojawiające się pytania.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska