Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

U panny Puciatówny i pani Przesmyckiej - dwa pensjonaty kresowe w międzywojennej Bydgoszczy

Gizela Chmielewska [email protected]
Kamienica przy ul. Świętojańskiej 13. Pod tym adresem znajdował się pensjonat Marii Przesmyckiej. Kamienica przy ul. Cieszkowskiego 5. Tu działał pensjonat przybyłej z Ziemi  Wileńskiej Felicji Puciatówny. Cmentarz Nowofarny w Bydgoszczy, grób Stanisława Dunin-Gojżewskiego.
Kamienica przy ul. Świętojańskiej 13. Pod tym adresem znajdował się pensjonat Marii Przesmyckiej. Kamienica przy ul. Cieszkowskiego 5. Tu działał pensjonat przybyłej z Ziemi Wileńskiej Felicji Puciatówny. Cmentarz Nowofarny w Bydgoszczy, grób Stanisława Dunin-Gojżewskiego. Gizela Chmielewska
W okresie międzywojennym w centrum Bydgoszczy działały dwa pensjonaty kresowe. Kto je założył? I kto w nich przez lata gościł?

Pensjonaty kresowe mieściły się przy ul. Cieszkowskiego 5 i Świętojańskiej 13. Placówki prowadziła panna Felicja Puciatówna i pani Maria Przesmycka.

Z Ziemi Wileńskiej

Trzydziestotrzyletnia Felicja Puciatówna, córka Władysława i Łucji z Bartoszewiczów przyjechała do Bydgoszczy latem 1920 r., z wielką falą uchodźców z Ziemi Wileńskiej, gdzie wówczas toczyła się wojna polsko-bolszewicka.

Panna Felicja nie pojawiła się tu z pustym portfelem. A że należała do osób bardzo przedsiębiorczych, patrząc na sytuację w nowym dla niej mieście uznała, że kapitał, jakim dysponuje, najlepiej zainwestować w pensjonat. Udało się jej wynająć duże mieszkanie na drugim piętrze w domu przy ul. Cieszkowskiego 5 (do 1931 r., kiedy ostatecznie uporządkowano numerację domów miejskich - nr 19). Dla przypomnienia: to ten sam budynek, w którym po II wojnie światowej przez wiele lat mieściła się przychodnia zdrowia i właśnie tutaj większość bydgoszczan przychodziła, by wykonać zdjęcia rentgenowskie.

Wracając do pensjonatu - pierwsze ogłoszenie o tym, że placówka przyjmuje gości, panna Puciatówna zamieściła na łamach "Dziennika Bydgoskiego" 1 grudnia 1920 r.

W tym czasie w Bydgoszczy było kilka hoteli, działał też pensjonat Heleny Lewandowskiej przy ul. Gdańskiej 27 (do 1931 r. - nr 19). Napływ osób szukających jakiegoś lokum był tak wielki, że dla wszystkich wystarczyło i klientów, i pracy.

Placówkę panny Puciatówny szczególnie upodobali sobie przybysze z Kresów Wschodnich, którzy do Bydgoszczy przyjeżdżali, aby znaleźć dach nad głową, po utracie swoich domów na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Wśród nich był m.in. Hieronim Wołodkowicz i jego małżonka Wanda ze Skirmunttów, syn i synowa najbogatszych do rewolucji właścicieli ziemskich na Witebszczyźnie, z głównym majątkiem w Iwańsku. Ostatecznie pan Hieronim w Bydgoszczy nie został. Ale na zawsze pozostali tu jego rodzice - Wincenty i Zofia z Hartinghów. Ich okazały grób znajduje się na cmentarzu Nowofarnym.

Pensjonat przy ul. Cieszkowskiego 5 działał kilka lat. Jego właścicielka w 1924 r. w Warszawie wyszła za mąż za agronoma Włodzimierza Kallusa, który też pochodził z Kresów Wschodnich (z Podola). Niestety, nie wiadomo czy panna Felicja była spokrewniona ze znanym bydgoskim malarzem śp. Jerzym Puciatą. Artysta pytany o to kilka lat temu przez autorkę niniejszej publikacji nie potrafił nic na ten temat powiedzieć. Jak przyznawał ze skruchą - interesowała go sztuka, a nie rodzinne koligacje.

Z Wołynia

Kilka tygodni po otwarciu pensjonatu przy ul. Cieszkowskiego, w niedalekim sąsiedztwie, bo przy ul. Świętojańskiej 13 (do 1931 r. - nr 18) powstała kolejna taka placówka. Co istotne - również założyła ją kresowianka.

Czterdziestoletnia Maria Przesmycka, córka Stanisława Dunin-Gojżewskiego i Julii z Przesmyckich przyjechała do Bydgoszczy pod koniec 1920 r. z ojcem, który przez wiele lat był właścicielem Fabryki Tektury Dachowej i Farb Smołowych w Sławucie oraz z czwórką dzieci. Miała za sobą dramatyczną ucieczkę z Wołynia i krótki pobyt w Warszawie, gdzie schroniło się wielu kresowych rozbitków. Razem z nią przyjechali również krewni: Maria z Wilczpolskich i Zygmunt Porczyńscy z dziećmi. Maria Przesmycka już wówczas była wdową - jej mąż przez wiele lat zajmował stanowisko wicedyrektora cukrowni w Szepetówce.

Pani Maria od początku dobrze wiedziała, co chce robić w mieście nad Brdą. Dlatego w Urzędzie Mieszkaniowym złożyła wniosek o wyrażenie zgody na zamieszkanie w Bydgoszczy zaznaczając, że ma zamiar otworzyć pensjonat. Pensjonatu pani Przesmyckiej już dawno nie ma. A tymczasem dokument, który do magistratu trafił 1 lutego 1921 r. znajduje się w zbiorach Archiwum Państwowego w Bydgoszczy...

Pierwsze ogłoszenie o pensjonacie przy ul. Świętojańskiej zostało opublikowane 15 lutego 1921 r. Następne prawie co tydzień ukazywały się w "Dzienniku Bydgoskim" i w "Gazecie Bydgoskiej". Podobnie jak u Felicji Puciatówny, tak i u pani Marii najchętniej zatrzymywali się ludzie z Kresów Wschodnich.
Wśród jej gości była m.in. Maria z hr. Krasickich Rothyariusz, córka właścicieli majątku Woroszyłówka w powiecie winnickim na Wołyniu, której bracia Erazm i Kazimierz zatrzymali się w Bydgoszczy. Tyle że nie w pensjonacie, a w wynajętych mieszkaniach.

Po kilku latach działalności pensjonat zmienił właściciela. Jak wynika z "Przewodnika po Bydgoszczy" Józefa Żernickiego, wydanego w 1926 roku, przejęła go Jadwiga Jaworowiczowa. W tym czasie dla wygody klientów zainstalowano nawet telefon (nr 577). Placówka przy ul. Świętojańskiej działała do połowy lat 30 XX w.

Z Bydgoszczy

Na łamy bydgoskiej prasy nie trafiła żadna relacja z pensjonatu pani Przesmyckiej, ale pojawiły się tam okruchy jej historii rodzinnej.

24 kwietnia 1926 r. w "Gazecie Bydgoskiej", poza nekrologiem jej ojca znalazło się krótkie wspomnienie: "W dniu wczorajszym złożono na cmentarzu tutejszym zwłoki śp. Stanisława Dunin-Gojżewskiego. Zmarły był jednym z wygnańców z ziemi wołyńskiej, od kilku lat w mieście naszym osiadłszym. Ze śp. Stanisławem odchodzi piękna nieskazitelna postać, zanikający wzór cnót obywatelskich i rodzinnych. Szczery serdeczny żal, jaki pozostawił w sercach tych, którzy go kochali towarzyszył mu na wieczny spoczynek. Część jego pamięci".

Maria Przesmycka z rodziną kilkakrotnie się przeprowadzała. Mieszkała m.in. przy ul. Warmińskiego i Markwarta. Jej ostatni przedwojenny adres to ul. Kasprowicza 2 (tak wynika z Księgi Adresowej Bydgoszczy na 1936 r. ). Zmieniła również pracę - została biuralistką. Jej krewni Porczyńscy też opuścili dom przy ul. Świętojańskiej; w 1923 r. byli już właścicielami okazałej kamienicy przy ul. Kołłątaja 6 (do 1931 r. nr 4).

Grób ojca pani Przesmyckiej,Stanisława Dunin-Gojżewskiego, podobnie jak sąsiadujący z nim grób krewnych, gdzie na tablicy Zygmunta Porczyńskiego zaznaczono, że był obywatelem Ziemi Wołyńskiej, szczęśliwie zachowały się na Cmentarzu Nowofarnym. Jest to fakt godny podkreślenia, bo niestety, nie wszystkie kresowe mogiły miały w Bydgoszczy takie szczęście.

Ze stolicy

Osobom przyjeżdżającym z ziem dawnej Rzeczypospolitej pensjonaty przy ul. Cieszkowskiego i Świętojańskiej dawały nie tylko dach nad głową. Spełniały też rolę biura informacyjnego, gdzie można było się dowiedzieć, kto znajomy gości w Bydgoszczy, co zrobić, aby zostać w mieście na stałe, jakie mieszkanie warto wynająć, a które adresy należy omijać. Tu można było - poprzez ogłoszenia prasowe - sprzedać przywiezione rzeczy - futra, meble, nawet kosztowności. Być może taki stan rzeczy wymusiło samo życie. Albo też pomogły w tym cenne rady Tekli Nałęcz-Swaryczowskiej.

Panna Puciatówna i pani Przesmyska miały bowiem w Bydgoszczy bratnią duszę w interesach, właśnie w osobie tej kresowianki (jej historię opisałam w "Albumie Bydgoskim" z 15 lipca 2010 r. w artykule pt. "Adres: Ulica Bolesława Chrobrego 23").

Tym trzem paniom, które los niespodziewanie rzucił do Bydgoszczy nie brakowało okazji do wspólnych spotkań. Jak wynika z relacji prasowych, chętnie brały udział w imprezach charytatywnych, organizowanych przez Związek Polaków z Kresów Wschodnich, należały do grona darczyńców wspomagających Internat Kresowy.

Tekla Nałęcz-Swaryczowska, urodzona w Wołodyjowcach pod Kamieńcem Podolskim, przez wiele lat prowadziła w Warszawie pensjonat pod wdzięczną nazwą "Jaskółka", najpierw przy Krakowskim Przedmieściu 7, potem przy ul. Jasnej 8. Swoje usługi reklamowała w wielu pismach wydawanych na terenie imperium rosyjskiego, m.in. w "Dzienniku Kijowskim". W 1920 r. skorzystała z okazji, że wyjeżdżający z Bydgoszczy Niemcy oferowali na sprzedaż wiele pięknych kamienic. I jedną z nich kupiła. Pensjonatu już nie otworzyła, ale swoim kresowym koleżankom mogła służyć radą i pomocą. Tym bardziej że naprawdę miała się czym dzielić. Aby się dziś o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do książki Marii Dunin-Kozickiej pt. "Burza od Wschodu", albo do wspomnień Marii Grodzickiej pt. "Wśród polskich pól przed laty".

W 2020 r. minie sto lat od czasów, kiedy po raz pierwszy ludzie z Kresów Wschodnich zaczęli nadawać ton naszemu miastu. Nie jest to powód do radosnego świętowania. Natomiast na pewno jest to okazja do przypomnienia tych trudnych, dawno minionych czasów. I do przypomnienia miejsc w Bydgoszczy, w historię których wpisali się ludzie z kresów. Takich właśnie jak np. pensjonaty przy ul. Cieszkowskiego i Świętojańskiej.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska