Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar pod Golubiem-Dobrzyniem. - Obudził mnie huk. Otworzyłem drzwi frontowe i zobaczyłem stodołę w ogniu

(km)
Marzena i Jerzy Wisniewscy będą wdzięczni za każdą pomoc
Marzena i Jerzy Wisniewscy będą wdzięczni za każdą pomoc nadesłane
Tak opowiada Jerzy Wiśniewski z Ciepienia. Rodzina oszacowała straty na około 350 tys. zł.

Pani Marzena nadal jest cała roztrzęsiona, choć od tej tragicznej nocy minęło już kilka dni. Gdy pan Jurek zobaczył płonącą stodołę, złapał za telefon, powiadamiając straż pożarną, obudził rodzinę i pobiegł do budynków gospodarczych. - Chciałem ratować co się da, ale wysoka temperatura i cug ognia mnie cofnęły - mówi.

Siedem jednostek straży
Zwierzęta z obory udało mu się wypuścić. Doszczętnie spłonął dach pokrywający kompleks budynków - dom, stodołę i oborę, które były postawione w kształcie litery "L".
W gaszeniu pożaru w Ciepieniu wzięło udział siedem jednostek straży - z komendy powiatowej oraz ze Zbójna, Radomina, Działynia i Dulska.
- Przyczyną pożaru było prawdopodobnie zwarcie instalacji elektrycznej na poddaszu - mówi mł. bryg. Robert Wiśniewski, zastępca komendanta Państwowej Straży Powiatowej w Golubiu-Dobrzyniu. - Staraliśmy się działać w taki sposób, aby nie zalać tego budynku.
Najpierw pożar, potem deszcz

Jednak w sobotę nad regionem oberwała się chmura. Państwo Wiśniewscy razem z rodziną i sąsiadami, przy pomocy pracowników z gminy, zabezpieczali budynki przed silnym deszczem.
- Nad domem i oborą położyliśmy drążki z lasu, na to deski, potem strażacką folię. To wszystko jeszcze przycisnęliśmy, obijając w koło mury, aby wiatr tego nie podwiewał - opowiada pan Jurek. Bydło wróciło do obory.

Zobacz także: Pożar w Kowalewie Pomorskim! Dwie rodziny straciły dach nad głową. Trzy osoby w szpitalu

A jak wygląda dom?

- Córka ma małe, półroczne dziecko, więc na razie zamieszkała z nim u kuzynki. A my, po zabezpieczeniu dachu, zostaliśmy- mówi pan Wiśniewski.
Zamokły jeden pokój i korytarz, więc wymagają skucia tynków. W drugim pokoju i w kuchni, po wyschnięciu, ściany trzeba będzie odmalować.

Gospodarstwo, na szczęście, było ubezpieczone. Wczoraj Wiśniewskich odwiedzili przedstawiciele PZU. Właściciele straty oszacowali na co najmniej 350 tys. zł.
Czy uda się odzyskać taką kwotę? Czy ona wystarczy?

Wiśniewscy z niepokojem czekają na decyzję ubezpieczyciela i jak najszybciej chcą zabrać się do położenia dachu i odnowienia domu. Przed nimi ogrom pracy związany z załatwieniem formalności i remontem. Przyda się każda pomoc, np. zboże dla zwierząt, a zwłaszcza finansowa. Z gminy rodzina dostała 6 tys. zł, lecz to kropla w morzu potrzeb. Wiśniewscy będą też wdzięczni za pomocne ręce.

- Wokół budynków leżą zgliszcza, bo wszystko ze strychu było zwalane i dogaszane na ziemi. Teraz, po wizycie ubezpieczalni, można to już posprzątać - mówi pan Jurek, dodając ze smutkiem. - Taki to los nas spotkał...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska