Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alkoholik przestałby pić gdyby mógł, pijak - gdyby tylko chciał

Kamila Mróz [email protected]
www.sxc.hu
Obudziłem się z potwornym lękiem uwieszonym na szyi. Otaczały mnie głosy, szepty i agresywne przedmioty. Czułem się, jak śmierdząca, jęcząca, stękająca szmata. Widziałem w lustrze twarz, której nie poznawałem. Była odrażająca.

- Pierwszy raz napiłem się alkoholu, gdy miałem jakieś 10 lat - opowiada mężczyna (żonaty, córka na studiach).

Mam na imię Tomasz

- Byłem na święta wielkanocne u wujostwa na wsi. Integrowałem się z rodziną, czułem, że mnie zauważają. To dużo dla zamkniętego w sobie chłopca, skłonnego do stanów depresyjnych i melancholijnych nastrojów. Od kiedy pamiętam, widzę wiecznie pijanego ojca, znęcającego się psychicznie i fizycznie nad matką. Codzienne awantury, bijatyki, wyzwiska. Gdy miałem 12 lat, wyniosłem się do babci. Babka lubiła dużo podróżować i odwiedzać rodzinę. Większość roku mieszkałem zupełnie sam, nikt się mną nie interesował. Popijałem. W szkole średniej picie alkoholu stało się codziennością. To wówczas po raz pierwszy miałem utraty świadomości, urwanie filmów, dolegliwe kace na drugi dzień, wymioty przez pół dnia, moralniaki. Na studia dzienne na UMK dostałem się bez problemów. Pracując w jednym z barów zaliczyłem ponadosiemnastomiesięczny ciąg codziennego picia. Potem znalazłem zatrudnienie u kolegi - mieliśmy liberalne podejście do eksperymentów z własnym organizmem. Studiów nie skończyłem. W każdym wolnym czasie piłem i ćpałem. Żona wyrzucała mnie z domu kilkakrotnie, ale ja błagałem ją o kolejną szansę. Częste picie tłumaczyłem stresem i nerwami. Ale udawało mi się też zmieniać prace na dobrze płatne. Miałem dużo kasy, samochód służbowy, spałem w hotelach.

Pewnego dnia zamówiłem z Holandii w internecie, płacąc kartą kredytową, excteasy i mix grzybów. Psy na lotnisku to znalazły. Do domu wpadli policjanci z prokuratorskim nakazem przeszukania. Siedziałem w gaciach i grałem na komputerze w karty. Nie przerwałem partii, bo w tym czasie byłem też uzależniony od gier karcianych. 4 marca tego roku, po kolejnym ciągu, obudziłem się w przedsionku delirium tremens, z potwornym lękiem uwieszonym na szyi.

Traciłem żonę, mojego jedynego prawdziwego przyjaciela. Chciałem odzyskać duszę i godność. Żyć. Następnego dnia zadzwoniłem do terapii uzależnień w Toruniu.

Przeczytaj także: Pić też trzeba rozważnie

Choroba zaprzeczeń

Alkoholik wcale nie musi pić codziennie. Są tacy, którzy "łoją" tylko w weekendy. Inni wpadają w kilkudniowy ciąg raz na kilka miesięcy. Modeli picia jest wiele.

- Jest sześć objawów, które mogą świadczyć o uzależnieniu - mówi dr Jolanta Celebucka, kierownik Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Toruniu:
- głód alkoholowy, czyli pewien przymus psychiczny napicia się;
- upośledzona kontrola, gdy np. postanawiam sobie: wypiję jedno piwo, a kończy się na pięciu;
- wzrost tolerancji, a więc zwiększenie dawek przyjmowanego alkoholu na przestrzeni miesięcy czy lat, po to, aby uzyskać ten sam efekt;
- objawy abstynencyjne po ciągu picia, np. problemy ze snem, rozdrażnienie, bóle głowy, które ustępują, gdy uzależniony się napije;
- zaniedbanie alternatywnych źródeł przyjemności, kiedy nic nas nie interesuje poza alkoholem, ani ulubiony sport, ani ukochane wędkowanie;
- picie mimo wiedzy, że szkodzi to naszemu życiu, bo już są awantury w domu czy problemy zdrowotne.

Terapeuci mówią, że ktoś jest uzależniony, jeśli występują trzy objawy lub więcej.

Alkoholizm to choroba zaprzeczeń, więc większość pacjentów trafia na leczenie tylko dlatego, że znaleźli się pod naciskiem kogoś z bliskich.

Kobiety i mężczyźni piją inaczej. Panie głównie dla rozładowania swoich emocji. To jest ich sposób radzenia sobie z problemami, z samotnością, z lękiem. Mężczyźni na początku, czasami latami, piją głównie dla towarzystwa. Poza tym kobiety, ze względu na swój metabolizm i fizjologię, szybciej się uzależniają.

Alkoholizm to choroba zaprzeczeń, więc większość pacjentów trafia na leczenie tylko dlatego, że znaleźli się pod naciskiem kogoś z bliskich. Do toruńskiego ośrodka rocznie zgłasza się ok. 1400 osób, ok. 900 z nich to osoby współuzależnione. Najczęściej kobiety. Ich życie jest skoncentrowane wokół alkoholika. Swój plan dnia układają pod niego, kontrolują go, tłumaczą przed innymi.

- Współuzależnione muszą nauczyć się zadbać o siebie - mówi dr Celebucka. - Jednym z pierwszych etapów wychodzenia ze współuzależnienia jest otwarte mówienie o alkoholizmie męża, syna, ojca. Trzeba pozwolić mu też ponosić konsekwencje swojego zachowania. Bo to on jest odpowiedzialny za swoje picie.

Współuzależniona

Katarzyna, była żona alkoholika: - Od naszego rozstania minęło kilkanaście lat, ale nigdy nie otrząsnęłam się z tamtego życia. Jak się zachowuje żona alkoholika? Już od rana masz włączone myślenie: on wróci trzeźwy czy pijany? I właściwie pomiędzy czynnościami, które wykonujesz cały czas o tym myślisz. Kształtujesz w sobie osobowość obsesyjną. I ta obsesja towarzyszy ci na każdym kroku. Każda osoba, która zakochuje się w takim człowieku, zwłaszcza młoda, myśli - ja go zmienię, pod moim wpływem on przestanie pić. Nie znam takich przypadków. Człowiek sam musi chcieć się zmienić. A ty, kobieto, musisz zrozumieć, że w jakimś sensie to nie jest twoja sprawa. Staraj się żyć normalnie. Oczywiście bardzo wstydziłam się picia męża. I sama przez to czasami głupio się zachowywałam. Pewnego razu, gdy byłam w ciąży, kazał mi wsiąść do samochodu, prowadził pod wpływem alkoholu. Wsiadłam. Jak głupi baran. Złapała nas policja, udawałam, że nie wiem, o co chodzi. Zabrali samochód. Szłam do domu pieszo, płacząc! Byłam współuzależniona. Traciłam kontrolę. Nie myślałam o sobie, nawet nie o dziecku, tylko o tej drugiej osobie, chciałam ją uratować, ocalić. Próbuje się wtedy różnych sposobów - od uległości, po agresję. Na próżno. Odeszłam. Mój były mąż pił do końca swojego życia.

Młodzi chętniej piją

W przypadku osób uzależnionych, jak i współuzależnionych takim miejscem pierwszego kontaktu powinna być poradnia uzależnień. Znaleźć można je w każdym większym mieście. Ale w każdej, nawet najmniejszej, gminie działają też komisje rozwiązywania problemów alkoholowych, które zatrudniają specjalistów. Jeśli masz problem, zgłoś się tam koniecznie!

Uzależnienie leczy się w grupie. - Ma ona większe oddziaływanie. Pacjent przegląda się w innych jak w lustrze, dostrzega, że nie jest sam, poznaje mechanizmy, które funkcjonują u innych, a jednocześnie zaczyna zauważać je także u siebie - mówi dr Celebucka.

Alkoholik jest mistrzem rzucania picia. Niektórzy mają za sobą kilkanaście prób leczenia w różnych ośrodkach. - Jeden z naszych pacjentów był już w 9 ośrodkach - mówi terapeutka. - Ale im dłużej zachowuje się trzeźwość, tym mocniej buduje się w sobie motywację do nowego życia.

Jak długo trzeba pić, aby stać się alkoholikiem? - To indywidualna sprawa. Im wcześniej zaczyna się pić alkohol, a więc już przed 18. rokiem życia, to ten proces jest krótszy. Można się uzależnić w ciągu 2-3 lat - wyjaśnia dr Jolanta Celebucka.

Niestety, młodzi ludzie piją coraz częściej i więcej. Statystyki pokazują, że w tej grupie wzrasta spożycie alkoholi wysokoprocentowych. - Napoje alkoholowe są najbardziej rozpowszechnioną substancją psychoaktywną wśród młodzieży - twierdzi Janusz Sierosławski z Zakładu Badań nad Alkoholizmem i Toksykomaniami w Warszawie, który w 2011 r. przeprowadzał wśród młodzieży ankiety na zlecenie PARPA.

12 kroków

Leczenie alkoholizmu opiera się na terapii 12 kroków. W filmiku na Youtubie w przystępny i interesujący sposób opowiada o nich prof. Wiktor Osiatyński - trzeźwy alkoholik, prawnik, socjolog i pisarz.

Krok 1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem. - Stanowi to fundament całego programu uzdrowienia - uważa profesor. - Na nim buduje się resztę, ale przede wszystkim najpierw trzeba go wykopać. Alkoholik nie przyznaje się bowiem do swojego uzależnienia. - Trzeba się odkłamać i zobaczyć, co jest naszym rzeczywistym problemem - mówi.

Krok 2. Uwierzyliśmy, że siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
Uzależnieni tworzą sobie tysiące bajek, które kierując nimi sprowadzają ich na manowce. - Dobrze jest więc uznać, że nie zawsze mamy rację, zawierzając komuś, kto może wiedzieć lepiej - radzi profesor.

Krok 3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy. - Długo zastanawiałem się nad istotą tego kroku. Chodzi o to, aby nauczyć się odróżniać to, co chcę, od tego, czego potrzebuję. I pogodzić się ze światem.

Krok 4. Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny. - Uzależniony ma spory bałagan w sobie. Mnóstwo złudzeń i niepokojów, a jednocześnie niskie poczucie wartości. Gdy zaczyna trzeźwieć, nie wie, kim jest.

Krok 5. Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
To wyjście z mroku. Furtka z samotni. - Cechą każdego uzależnienia jest potworna samotność - tłumaczy Osiatyński. - Czujemy ogromny wstyd, który uniemożliwia nam nawiązanie relacji z innymi. Trzeba to w sobie przełamać, zaczynając od jednej, wybranej osoby.

Krok 6. Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.

Krok 7. Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki. - Musimy nauczyć się radzić sobie z pokusą. To wymaga pokory, której alkoholikowi brakuje. Ale gdy pokusa nadejdzie, właśnie pokora pomoże nam zwrócić się do siły wyższej, by ta pozwoliła nam odpędzić pokusę - mówi profesor.

Krok 8. Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.

Krok 9. Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych. Zadośćuczynić? - Uznać swoją winę i krzywdę i spytać tego, kogo skrzywdziliśmy, jak można mu zadośćuczynić - tłumaczy prawnik.- A to nie znaczy przeprosić. Kiedy przepraszam, to ja chcę poczuć się dobrze. Kiedy zadośćuczyniam, to ma to poczuć druga osoba (ale może też nasz gest odrzucić).

Krok 10. Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów. Robimy taki codzienny remanent: jak minął dzień, co wzbudziło moje emocje. Uczymy się, jak postępować, żeby nauczyć się żyć dobrze z sobą samym.

Krok 11. Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia. Zwracając się do Boga lub medytując staramy się wzmocnić samego siebie. Nabieramy dystansu. Według profesora sprawdza się tu powiedzenie "Nosić świat jak luźną szatę". - Nawet, jak na powierzchni coś kipi, to pamiętajmy, że pod spodem jest spokój - mówi.

Krok 12. Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

12 kroków nie jest receptą na życie. Prof. Wiktor Osiatyński: - My tylko mówimy: tak zrobiliśmy i nam się udaje zachować trzeźwość. Możesz też tak postąpić. Bo wychodzenie z alkoholizmu nie odbywa się przez zrozumienie, ale przez identyfikację. Trzeźwy alkoholik daje innemu nadzieję. A na niej można budować resztę.
Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska