Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja strażników miejskich w Toruniu. Skandal? [wideo]

(pio)
Na filmie widać, w jaki sposób straż miejska traktuje pana Marcina. - On krzyczał w niebogłosy, że go boli, a my krzyczeliśmy do strażników, żeby delikatniej z nim postępowali. Funkcjonariusze jednak nie reagowali - mówi Patryk Buczko, autor nagrania, z którego pochodzi kadr.
Na filmie widać, w jaki sposób straż miejska traktuje pana Marcina. - On krzyczał w niebogłosy, że go boli, a my krzyczeliśmy do strażników, żeby delikatniej z nim postępowali. Funkcjonariusze jednak nie reagowali - mówi Patryk Buczko, autor nagrania, z którego pochodzi kadr. youtube
- Ratunku! Ja nic nie zrobiłem. Zobaczcie, co oni mi robią - krzyczał pan Marcin, leżąc w radiowozie straży miejskiej. Funkcjonariusze twierdzą, że był pijany. - Próbują się tłumaczyć - uważają świadkowie.

Do zajścia doszło około godziny 14.30 w sobotę (20 kwietnia), w centrum Torunia - relacjonuje Patryk Buczko, student z Torunia. Był jednym z kilkudziesięciu świadków akcji z udziałem pana Marcina i straży miejskiej.

Pan Marcin jest z Grudziądza. Nie wiadomo, co robił w Toruniu. Miał jednak jechać do żony, do Warszawy. - Z dużą torbą szedł na dworzec - dodają inni świadkowie. - Straż miejska chciała go wylegitymować na ulicy. On nie usłyszał, bo miał założone słuchawki.

Wtedy się zaczęło.

- Mieliśmy przerwę w zajęciach, więc chodziliśmy po mieście. Usłyszeliśmy krzyki młodego mężczyzny. Widziałem, jak strażnicy ciągną go po ziemi i próbują wepchnąć do radiowozu - dodaje pan Patryk. - On im się wyrywał. Jeden z funkcjonariuszy naskoczył na niego. Podbiegłem i powiedziałem, żeby mundurowy się wylegitymował. Odmówił, tłumacząc się, że nie mnie interwencja dotyczy.

Student z Torunia filmował akcję telefonem komórkowym. Nie tylko on. - Kilkanaście innych osób też nagrywało zdarzenie - dodaje.

Przeczytaj także:Zobacz, jak toruńska straż miejska traktuje człowieka [wideo]

Pan Patryk wstawił filmik do internetu. Widać, jak mundurowi podnoszą człowieka z ziemi i chcą go umieścić w radiowozie. On przeraźliwie krzyczy do tłumu. - Ratuuunku, ludzie! A do funkcjonariuszy: - Za co mi to robicie, przecież nic nie zrobiłem.

I co chwilę "Ałała, ałała".

- Miał sine ręce, bo za mocno zaciśnięto mu kajdanki. Krzyczeliśmy do strażników, żeby mu je trochę poluźnili. Nie reagowali. Coraz bardziej go dociskali do podłogi - wspomina pan Patryk.

Mundurowi przedstawiają inną wersję. - Chcieliśmy go wylegitymować, bo używał wulgarnych słów w miejscu publicznym - informuje Jarosław Paralusz, rzecznik straży miejskiej w Toruniu. - Odmówił okazania dokumentów i stawiał opór, więc musieliśmy zaciągnąć go do radiowozu.

Świadkowie utrzymują, że funkcjonariusze przez około 45 minut przytrzymywali go w niewygodnej pozycji. Na filmiku widać, że skuty człowiek głowę i plecy ma oparte o podłogę radiowozu, a nogi są na chodniku.

- Chcieliśmy umieścić tego pana w tak zwanej klatce, ale on stawiał taki opór, że nie mogliśmy tego zrobić. Czekaliśmy na radiowóz z większą klatką - tłumaczy Paralusz. - Fakt, dosyć długo, bo był potrzebny do zabezpieczenia meczu. Gdy przyjechał drugi radiowóz, zawieźliśmy mężczyznę na policję. Zaatakował jednego z naszych ludzi.

Zobacz też: Co może straż miejska, czyli drogowy galimatias

Rzecznik municypalnych zaznacza, że człowiek był pijany. - Miał prawie 2 promile w wydychanym powietrzu - mówi Paralusz.
- Jak to?! - dziwią się świadkowie. - Przecież pan Marcin nie wyglądał na pijanego.
Pan Patryk pyta: - Gdzie oni go niby zbadali na zawartość alkoholu? My nie widzieliśmy.
Paralusz: - Badanie przeprowadzono na komisariacie.

- Nawet, jeśli był pijany, nie mieli prawa tak go traktować - denerwują się świadkowie. - Policja by tak z człowiekiem nie postąpiła.

A'propos policji: - Wzywaliśmy ją trzy razy - zaznacza Buczko. - Nie pojawiła się.

Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka toruńskiej policji, wyjaśnia: - Strażnicy miejscy mają uprawnienia do podejmowania interwencji bez naszego udziału. Jeśli jednak poprosiliby nas o wsparcie, uczestniczylibyśmy w interwencji. W tym przypadku natomiast strażnicy sami przeprowadzili działania.

Czy świadkowie dzwonili na policję? Okaże się dzisiaj. - Akurat nie ma osoby, która mogłaby sprawdzić treści wpływających do nas sygnałów - mówiła wczoraj Dąbrowska.

Dziwi zachowanie tłumu. Ludzie przychodzili, patrzyli i odchodzili. Michał Cichoracki, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy: - Jeżeli zdarza się coś nadzwyczajnego, ludzi to ciekawi. To ich normalna, naturalna reakcja.

Podobny incydent z udziałem toruńskich strażników miejskich miał miejsce w 2009 roku. Kamery zarejestrowały moment, jak mundurowy butem przydeptuje głowę leżącemu w kałuży krwi panu Sławomirowi. Widać także podjeżdżającą taksówkę i wysiadającego z niej mężczyznę. Dopiero wtedy strażnik zdjął but z głowy mężczyzny.

Wiadomości z Torunia

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska