Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryk silników trzeba pokochać

Rozmawiał Roman Laudański [email protected]
Płk pilot Jacek Zygmanowski, nowy dowódca 22. Ośrodka Dowodzenia i Naprowadzania: - Po spędzeniu w powietrzu prawie 1400 godzin na różnych typach samolotów przychodzi czas, kiedy trzeba przesiąść się z kokpitu samolotu za biurko
Płk pilot Jacek Zygmanowski, nowy dowódca 22. Ośrodka Dowodzenia i Naprowadzania: - Po spędzeniu w powietrzu prawie 1400 godzin na różnych typach samolotów przychodzi czas, kiedy trzeba przesiąść się z kokpitu samolotu za biurko archiwum prywatne
Dziś stać nas było jedynie na 48 maszyn, choć w najbliższym czasie być może zakupimy jeszcze jedną eskadrę F-16. Rozmowa z płk pilotem Jackiem Zygmanowskim, dowódcą 22. Ośrodka Dowodzenia i Naprowadzania pod Bydgoszczą,

- Jak się czuje pilot za biurkiem?
- Tęskni za lataniem, ale ma na to coraz mniej czasu. Po spędzeniu w powietrzu prawie 1400 godzin na różnych typach samolotów przychodzi czas, kiedy trzeba przesiąść się z kokpitu samolotu za biurko. Posiadam również licencję zawodową pilota cywilnego do latania w aeroklubie jak i uprawnienia instruktora. Lecz dziś nie mam zbyt wiele czasu na szkolenie młodych adeptów lotnictwa i na własne latanie. Są inne obowiązki.

- Co tak kręci w lataniu?
- Romantyzm, swoboda. Chociaż ten najprawdziwszy romantyzm latania skończył się w latach międzywojennych. Wtedy samoloty miały otwartą kabinę, a pilot czuł każdy ruch maszyny. Teraz podobne doznania dają jeszcze samoloty sportowe i szybowce. Współczesne samoloty dostarczają pilotowi mnóstwo informacji, które trzeba błyskawicznie analizować podczas lotu w deficycie czasu i dużych przeciążeniach - szczególnie na samolotach F-16 i MiG-29. Latanie na samolotach bo-jowych to nie tylko pilotaż czy nawigacja, ale przede wszystkim wykonanie szeregu ćwiczeń, zadań taktycznych w dzień i w nocy. Przecież po to latamy, ćwiczymy kunszt lotniczy dążąc do doskonałości, żeby strzec naszych granic w przypadku konfliktu.

- Często pojawiają się komentarze internautów: po co wydaliśmy tyle pieniędzy na 48 myśliwców F-16?
- To jest realna siła bojowa. F-16 Block 52+ to jeden z najnowocześniejszych samolotów w Europie. Dziś stać nas było jedynie na 48 maszyn, choć w najbliższym czasie być może zakupimy jeszcze jedną eskadrę F-16. Nie wiem - nowych czy u-żywanych. Byłoby dobrze, gdyby były nowe. Mamy jeszcze nasze lotnictwo myśliwsko-bombowe z samolotami Su-22. Kiedy zejdą z eksploatacji - będzie problem.

- Mówi się albo o przedłużeniu ich latania, albo o wycofaniu ich za dwa lata. Choć mam wrażenie, że bez właściwych modernizacji, których nie dokonano kilkanaście lat temu, nadają się one bardziej do muzeum.
- Nadają się one jeszcze do zadań szturmowych i szkolenia młodych pilotów przed przeszkoleniem, np. na F-16. Lepiej mieć takie niż żadne. Sam na nich latałem i latam, i uważam, iż pod koniec lat 90. ubiegłego wieku była to dobra technika.
Jeżeli chodzi o Bydgoszcz to dla mnie historia zatoczyła koło.

- Dlaczego?
- Po promocji w 1988 roku trafiłem właśnie do Bydgoszczy, gdzie służyłem w 3. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego i latałem jeszcze przez rok na Su-7. Zostały one później zastąpione przez Su-22. Potem wylądowałem na przeszkolenie w Świdwinie, następnie był Mirosławiec. Awansując na kolejne stanowiska trafiłem do Dowództwa 2. Brygady Lotnictwa Taktycznego, a następnie 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu, gdzie służyłem 12 lat. I wreszcie wróciłem do Bydgoszczy.

- Su-7 stacjonujące m.in. w Bydgoszczy, mogły przenosić bomby atomowe
- Samolot ten był przystosowany do tego typu zadań, piloci ćwiczyli typowy manewr zrzucania takiej bomby. Nie przeżywa się przy tym specjalnych emocji. Zadanie jak każde inne.

- Latał pan też na F-16?
- Tak na F-16 wylatałem prawie sto godzin, choć nigdy nie byłem wyszkolonym pilotem na tym typie. Owszem, mogliśmy kupić Grippeny czy Mirage, ale F-16 to naprawdę doskonały wielozadaniowy samolot sprawdzony w wielu konfliktach zbrojnych. Jest wyposażony w bardzo dobry radar, uzbrojenie czy systemy walki radioelektronicznej.

- Jaką opinię mają polscy piloci?
- W tym roku Komponent Lotniczy z Krzesin uczestniczył w ćwiczeniach Red Flag na Alasce. Tam spotyka się elita. Trzeba przelecieć nad oceanem, kilka razy zatankować w powietrzu, a to już dostarcza adrena-liny. Planuje się i ćwiczy misje lotnicze we wspólnych wielonarodowych ugrupowaniach, walki lotnicze, uderzenia na cele naziemne, walkę radioelektroniczną, wszystko po to, żeby - kiedy będzie trzeba - wspólnie walczyć. Podczas ćwiczenia na Alasce wykorzystywało się realne uzbrojenie. W kraju podczas szkolenia z zasady używa się symulowanego uzbrojenia, gdyż systemy na tym samolocie pozwalają w pełnym zakresie zimitować tor lotu bomby czy rakiety do celu i dokonać analizy czy zniszczono cel czy nie.

- Kiedy pana zakręciło śmigłem?
- Od dziecka. Każdy chłopak chce być strażakiem albo pilotem. Ja zostałem pilotem. Urodziłem się w Zielonej Górze. Czytałem dużo kultowych książek o lataniu, kleiłem modele. Później trafiłem do Liceum Lotniczego w Zielonej Górze. Potem był aeroklub - skoki spadochronowe, samoloty i Wyższa Oficerska Szkoła Lotnicza w Dęblinie. Służyłem tylko w czterech jednostkach wojskowych. Miałem szczęście - niektórzy częściej zmieniają miejsce pracy. Dodatkowo studiowałem w Stanach Zjednoczo-nych w Air Command and Staff College - Maxwell-Alabama w lotniczej szkole dowódczo-sztabowej.

- W powietrzu nic złego pana nie spotkało?
- W lotnictwie trzeba mieć szczęście, ale szczęściu należy pomóc profesjonalizmem.

- Po katastrofie smoleńskiej wojskowe lotnictwo nie miało najlepszej prasy.
- Myślę, że dużo, a czasami i za dużo zostało już powiedziane na ten temat. Niestety, w takich warunkach atmosferycznych jakie były w Smoleńsku, po prostu nie powinno ich tam być.

- Kiedy rozpoczyna się sezon na latanie samolotami ultralekkimi, prawie co roku mamy serię katastrof. Czy brakuje lotniczego szczęścia czy wiedzy?
- Latając nie można doprowadzić do błędu, którego nie da się poprawić. Nie można przekroczyć czasami tej cienkiej linii, tego zapasu bezpieczeństwa. A przede wszystkim potrzebna jest specjalistyczna wiedza lotnicza, doświadczenie i przestrzeganie procedur lotniczych, które przecież były pisane krwią innych lotników.

- Dzięki wam - 22. Ośrodkowi Dowodzenia i Naprowadzania - nasza przestrzeń lotnicza jest bezpieczna?
- Rozpoczęła się dyskusja o systemie zapewniającym bezpieczeństwo na niebie - naszej tzw. małej tarczy. Trzeba pamiętać, że wiążę się to z dużymi nakładami finansowymi. Mamy dobre polskie radary, ale oczywiście - przydałyby się i nowe. Na szczęście jesteśmy w międzynarodowym systemie i ze sobą współpracujemy ochraniając przestrzeń nad Polską i Europą.

- Czy ktoś wchodzi na nasze niebo?
- Bywają różne sytuacje, choć przyczyną może być, np. wyłączone urządzenie identyfikacyjne: swój - obcy. Mamy w gotowości pary dyżurne samolotów F-16 czy MiG-29. Ćwiczymy procedury reagowania. W czasie Euro 2012 dbaliśmy o to, żeby nawet mały samolot nie znalazł się przypadkiem w zamkniętej dla lotów strefie nad stadionami czy nad strategicznymi obiektami. Jeśli odpowiednie służby państwowe czy wojskowe nie wychwycą wcześniej niebezpieczeństwa, to my jesteśmy ostatnim ogniwem, które może temu zapobiec.

- Co pan czuje, kiedy widzi awaryjne lądowanie na Okęciu samolotu bez podwozia pilotowanego przez kapitana Wronę czy wodowanie Airbusa A 320 na rzece Hudson w Stanach?
- W tych przypadkach byli to piloci z wielką klasą, doświadczeniem, odwagą, opanowaniem i profesjonalizmem doskonale wyszkoleni. Profesjonaliści, którzy w skomplikowanej sytuacji uratowali wielu ludzi. Podstawową rolą pilota jest zapewnienie pasażerom bezpieczeństwa i trzeba im ufać. Przecież bez zaufania nikt nie wsiadłby do samolotu.

Czytaj też: Kowalski z Torunia, czyli nasz pan od turbinki

- We wtorek będziemy obchodzili Święto Lotnictwa w mieście, w którym zostały już tylko tradycje wojskowego lotnictwa.
- To bardzo ważne święto pilotów i ludzi związanych z lotnictwem. Jestem już jednym z nielicznych czynnie latających pilotów wojskowym w garnizonie Bydgoszcz. Jest to dla mnie wielki zaszczyt być gospodarzem uroczystości Święta Lotnictwa - uczczenia pamięci tych, którzy walczyli i ginęli na niebie Europy i świata. Przypomnę, że w tym roku mija 80. rocznica kiedy to por. Franciszek Żwirko i inż. Stanisław Wigura zwyciężyli w słynnych zawodach samolotowych Chellenge - 1932 na samolocie RWD-6. Na pamiątkę tego wydarzenia Święto Lotnictwa obchodzone jest właśnie 28. sierpnia.

- Miał pan już czas, by odwiedzić bydgoskie lotnisko? Była nutka sentymentu, a może żalu, że nie ma na nim samolotów wojskowych?
- Byłem, byłem. To dobrze, że pracują przynajmniej Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2. Ideałem jest lotnisko w sąsiedztwie niewielkich miejscowości, gdzie hałas startujących i lądujących maszyn nie zakłóca życia. Ale trzeba pokochać ten dźwięk - ryk silników na włączonych dopalaczach. Można się złościć lub go pokochać. Kiedy się pokocha - łatwiej się żyje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska