Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Noc w Bydgoszczy pisze własne scenariusze, często kryminalne

Maciej Czerniak [email protected] tel. 52 326 31 42
W Bydgoszczy jak w filmie kryminalnym.
W Bydgoszczy jak w filmie kryminalnym. Maciej Czerniak
Godzina 20, poniedziałek. Wydział prewencji i ruchu drogowego przy ulicy Iławskiej w Bydgoszczy. W pokoju na trzecim piętrze siedzi sześciu policjantów. Czterech w mundurach, dwóch - ubranych po cywilu. To odprawa.

- Okolice Balatonu, Zygmunta Augusta, Okole, Wyżyny. Potem bloki przy Moczyńskiego, Żmudzka... - wylicza nadkomisarz Sławomir Szymański. Zastępca komendanta miejskiego mówi dokładnie, o której godzinie patrole mają przeczesywać wskazane miejsca.

Przeczytaj również: Z nożem na ekspedientkę! Poszło o trzy butelki "Starogardzkiej"

Chłopaki z osiedla

Godzina 20.20. Jeszcze tylko dopić kawę. Schodzimy razem do radiowozu. To ten duży. Ducato. Z tyłu ma pakę dla najbardziej niepokornych nocnych rozrabiaków. To wóz mundurowych. Innym, taką niepozorną osobówką będą dzisiaj jeździć po ulicach operacyjni. Scenariusz na noc jest napisany.
Ruszamy.

Najpierw Wyżyny. Nie trzeba długo czekać. W radiu odzywa się głos dyspozytora. W parku niedaleko ulicy Modrakowej zbierają się dwie grupki młodzieży. Ustawka? Chłopaki z Wyżyn nie lubią tych z Kapuścisk. Trzeba działać szybko. Gdy ducato ruszył na sygnale, wziąłem sobie do serca słowa komendanta, że zapinanie pasów obowiązuje wszystkich. Bez wyjątku. Myślałem, że żartuje. W rozpędzonym wozie rzuca człowiekiem, jak workiem ziemniaków.

Wysiadamy z radiowozu. Drogę przez skwer wskazują latarki. Sto metrów po lewej stronie mija nas dwóch mężczyzn. - Tam są! Schowali się za górką! - krzyczą i oddalają się. Biegniemy. Nikogo. Pewnie się spłoszyli. Przynajmniej do bijatyki nie doszło. Policjanci spisują grupkę młodzieży, która obsiadła ławeczkę schowaną w mroku. Mają po 16-17 lat. Siedzą i palą. Twierdzą, że nic się tu nie działo. Objeżdżamy jeszcze okolicę. Spokój. - To co, śmigniemy do centrum? - rzuca Marcin. On dziś prowadzi radiowóz.

W radiu odzywa się głos: - Napad na sklep przy placu Poznańskim. Ekspedientka raniona nożem. Chciał pieniądze, ale uciekł z wódką.

Pędzimy w kierunku ronda Jagiellonów. Radio znowu przemówiło. Mamy jechać na Wzgórze Dąbrowskiego. Podobno napastnik uciekał właśnie w tym kierunku. Kujawska, Ugory, Filarecka, wreszcie wzgórze.

Rodzielamy się. Idziemy w milczeniu z dwoma policjantami. Radio też wyciszone. Żeby nie spłoszyć rozbójnika. Park ciemny i pusty. Schodzimy tarasami prawie do placu Poznańskiego. Tam już nie sięga światło latarni. Sto pięćdziesiąt metrów dalej, powyżej nas mignął mężczyzna. Ma ze sobą plecak. Szybka decyzja. Biegniemy za nim. Na Dąbrowskiego facet skręca w bramę. Jest zaskoczony kontrolą. Pokornie otwiera plecak. Nie ma przy sobie żadnego alkoholu. Rysopisowi też nie odpowiada. To nie on.

Za rozbójnikiem

Druga część patrolu wraca po nas radiowozem. Jedziemy na plac Poznański. Przed sklepem widać już policyjne samochody. Drzwi wejściowe, klamka, futryna obsypane czarnym proszkiem daktyloskopijnym. W środku pracują technicy kryminalistyki. Podłoga przy ladzie też cała czarna. Na zapleczu Iza i Marcin z naszego patrolu przesłuchują ekspedientkę. Na szczęście napastnik ją tylko lekko drasnął nożem. Kobieta jest w szoku. Może jeszcze tej nocy uda się złapać bandytę. Widać, chyba niedoświadczony, bo tego wieczoru zagrał główną rolę w nagraniu sklepowego monitoringu. Na filmie krępy mężczyzna w czarnych spodniach i bluzie. Na głowie kaptur. Twarz widać jednak ze szczegółami.

Wychodzimy na zewnątrz z szefem techników. - Jak go złapiecie, to sprawdźcie mu też podeszwy. Na ulicy Focha przesiadam się do samochodu operacyjnego. Krążymy powolutku, jakby nigdy nic skrajem Śródmieścia: Św. Trójcy, Chwytowo, Poznańska. Podjeżdżamy do kamienicy. Na pierwszym piętrze zapalone światło. Chyba jakaś imprezka. Słychać śmiechy. Nasza rozmowa zaczyna się kleić.
- Człowiek nie zdaje sobie sprawy, co się dzieje za murami domów, które mijamy - zagaja Krzysztof. Siedzi z przodu na fotelu pasażera. - W weekend mamy roboty po uszy. A to kobieta ruszy z nożem na męża. A to się szarpią przy klubie. A mówią, że my tylko na pączki jeździmy - żartuje.

Jedziemy Grunwaldzką, skręcamy w Staroszkolną. To tam miesiąc temu brat chciał zabić brata. W końcu jeden sam sobie wbił nóż prosto w serce.

Przeczytaj również: Tragedia na Okolu. Ranił brata nożem, a potem sam się zabił. Na oczach 3,5-letniego dziecka

- Byłem na miejscu pierwszy - wyjaśnia policjant. - Nie zapomnę faceta, który wybiegł z mieszkania z trzema dziurami w klatce piersiowej. Wołał "Proszę pana, przeżyję?" Przeżył. Jego brat nie.

Ptaszek w klatce

Wracamy na Wilczak. Ulica Dolina kończy się ślepym zaułkiem przy podziemnym przejściu. Na placyku zalanym żółtym światłem latarni stoi kilka osób. Kilka sekund później gliniarze wyskakują z auta. Wyjmują spod bluz odznaki. Towarzystwo zaskoczone. Ubrani po cywilnemu operacyjni rzucają kilka pytań, ale chyba tylko dla zmylenia przeciwnika.

Sekundy później łysy mężczyzna leży już skuty na masce samochodu, przy którym stał chwilę wcześniej ze znajomymi. Drugi policjant wyjmuje z auta butelkę taniej wódki. Wszystko się zgadza - alkohol, bransoleta na prawej ręce, łańcuch na szyi, postura: twarz ta sama co na nagraniu.

Na miejsce przyjeżdżają dwa radiowozy. Przesłuchania kolegów, którzy stali razem z zatrzymanym. Spisywanie danych. W końcu jedziemy z zatrzymanym do komisariatu przy Toruńskiej. Siedzi na tylnym siedzeniu. Czuć alkohol. Pewnie zdążył już rozpocząć jedną ze zdobycznych flaszek.
Drugi radiowóz przywozi na miejsce poszkodowaną. - To on - mówi ekspedientka. 20-letniemu Bartoszowi G. za rozbój z użyciem noża grozi do 12 lat więzienia.

Po gangstera

Na komisariacie jest już sennie. Oficer dyżurny dopija kawę i patrzy na monitory. W korytarzu czeka zatrzymany. Na zewnątrz coraz głośniejsze syreny policyjne. Mundurowi wbiegają do budynku: - Poszukiwany listem! Może mieć broń palną!

I znowu pędzimy ducato do Śródmieścia. Zatrzymujemy się przy kamienicy, w której ma być poszukiwany. Z radia pada komenda: - Dowodzicie akcją.

Zasycha w ustach na widok policjantów ubierających kamizelki kuloodporne. W gardle już Sahara, gdy wyjaśnia się kogo będziemy łapać. To poszukiwany listem gończym gangster "Brona". Jest oskarżony o zabójstwo na zlecenie. - Jak padną strzały, na podłogę! - stanowczym głosem mówi do mnie Iza. - Gość może być nieobliczalny.

Z uliczki wyjeżdża taksówka. Pędzimy za nią na sygnale. Auto się zatrzymuje, policjanci wyskakują z radiowozu. Na tylnym siedzeniu mężczyzna z wytatuowaną lewą ręką. Po chwili już wiadomo - to nie on. Fałszywy alarm.

Jest już 4 rano. Noc znów napisała własny scenariusz.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska