Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nogami się świata nie zbawia

Joanna Grzegorzewska [email protected]
- Jestem szczęśliwy! - mówi ks. Marek Bałwas, a gdy ktoś nie dowierza, gdy pyta o chwile zwątpienia, ksiądz Marek odpowiada, że może..., przez jedną, malutką chwilę... - Ale szybko zrozumiałem, że to moje kalectwo jest darem i że nie bez powodu to wszystko spotkało właśnie mnie.
- Jestem szczęśliwy! - mówi ks. Marek Bałwas, a gdy ktoś nie dowierza, gdy pyta o chwile zwątpienia, ksiądz Marek odpowiada, że może..., przez jedną, malutką chwilę... - Ale szybko zrozumiałem, że to moje kalectwo jest darem i że nie bez powodu to wszystko spotkało właśnie mnie. Fot. Autorka
Co wtedy myślał? Podziękował Bogu, że zostawił mu sprawne ręce i głowę, czyli to, co do kapłaństwa jest najważniejsze.
Skała namaszczenia - Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie ...
Skała namaszczenia - Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie ...

Skała namaszczenia - Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie ...

To nic, że ornat wkręca się w kółeczka, że przy odprawianiu mszy zza ołtarza tylko głowa wystaje. To nic, że do kościoła sam nie wejdzie, to nic, bo gdyby patrzeć na to z drugiej strony, to można by powiedzieć, że trzeba być kimś wielkim, żeby go ludzie na rękach nosili. I nie każdy ma swojego osiołka. A on ma. I to nawet dwa. Jeden jest mały, drugi duży. Pierwszego trzeba pchać albo użyć siły rąk (i plusy są tego takie, że ramiona stają się silne, muskularne); w drugim wystarczy przekręcić kluczyk w stacyjce. Jego osiołki: wózek inwalidzki i audi bez pedałów, ale za to z manetkami przy kierownicy. Osiołki. Dzięki nim może zbawiać świat.

... rajd na wielbłądzie brzegiem Morza Martwego i...
... rajd na wielbłądzie brzegiem Morza Martwego i...

... rajd na wielbłądzie brzegiem Morza Martwego i...

Lepszy niż hip-hop
Metr osiemdziesiąt wzrostu, zodiakalny Byk. Zainteresowania: sport, rekreacja, jedzenie, rozrywka, muzyka. Oczy zielone, włosy krótkie. Szatyn. I ksiądz. Imię Marek; nazwisko Bałwas. 38 lat na karku, na wózku od pięciu lat. Najpopularniejszy duchowny na portalu fotka.pl i najgorętsze nazwisko w tamtejszej galerii gwiazd, bardziej gorące niż Dymek Jarek (polski Strong Man); niż Andrzejewicz Gosia (piosenkarka), czy Ereński Ignac (zespół Verba). Strona www.-ksiadzmar.pl, którą ksiądz założył w ubiegłym roku, już pierwszego dnia miała 367 wejść (- Myślałem, że coś się popsuło), żeby dzisiaj mieć ich ponad 7 tysięcy.

Ks. Marek Bałwas, duszpasterz młodzieży. Spotyka się z nimi na rekolekcjach, które głosi w najróżniejszych zakątkach Polski i podczas religijnych imprez muzycznych nazwanych przez niego "Przystanek Jezus" (chętnych zawsze jest tak dużo, że trzeba wybierać: ten jedzie, ten zostaje). Ale to nie jedyny kontakt. Młodzi ludzie odwiedzają go w domu, dzwonią, piszą maile, SMS-y, listy. Przesyłają zdjęcia rodziny, pliki wideo z podróży. Proszą o radę, zwierzają się, opowiadają o zwykłych sprawach, dziękują. A on mówi, że niczego specjalnego w sobie nie ma, że jest zwykłym księdzem, tyle że na wózku.

No więc ten zwykły ksiądz, gdy kończy rozmowę, rzuca "nara"; gdy pada pytanie o samopoczucie odpowiada: "jestem szczęśliwy"; a gdy pojawia się słowo "dlaczego", mówi "Bóg miał taki plan".
- Wiem, że to moje cierpienie, ta moja niepełnosprawność jest Mu potrzebna. Mogę mówić młodym ludziom o miłości do Chrystusa.
- Będąc zdrowym nie mógł ksiądz tego robić?
- Mogłem i robiłem, ale młodzież nie słuchała mnie tak, jak teraz i nie było jej tak dużo. Wózek ich przyciąga. Niektórzy nawet twierdzą, że jak magnes.

Trzysta maili dziennie
Ciechocinek, Dom Księży Niepełnosprawnych im. Dobrego Pasterza, w którym mieszkają przede wszystkim księża emeryci, a w nim skromny, ale jasny pokoik z łazienką dostosowaną do potrzeb niepełnosprawnego i z wielkimi drzwiami balkonowymi, prowadzącymi na werandę z szerokim podjazdem.

Ksiądz Marek siedzi przy biurku, przegląda korespondencję (dziennie dostaje około 300 maili, odpowiada prawie na wszystkie). Przed nim komputer, z boku stojak na płyty z muzyką, a na stojaku... Tu jest dosłownie wszystko: Ich Troje, Arka Noego, B.B. King, Tomek Kamiński, techno, Rasta Reggae, coś z disco polo i z muzyki poważnej (w samochodzie, gdy na liczniku 120, słucha szlagieru Boys'ów "Jesteś szalona", a podczas buszowania po internecie nuci hip-hopowy kawałek kapeli Verba: "miłość zabija, wiem to dopiero dzisiaj... zabiera wszystko, w jednej chwili sprawia ból... miłość zabija, choć nie ma bez niej życia...").

- Ooo, tego listu właśnie szukałem! Dostałem go od pewnej dziewczyny i... I zrobił na mnie wrażenie - ksiądz Marek uśmiecha się, żeby za chwilę odczytać list na głos:

"Historię Księdza poznałam najpierw od ludzi, którzy jak zahipnotyzowani podchodzili, by uścisnąć Księdza dłoń, później czytałam stronę na fotce i słuchałam konferencji. I mogę powiedzieć tylko jedno: jest Ksiądz niesamowitym człowiekiem, przez tę swoją zwykłość, przez to, że żyje Ksiądz tak, jakby nic się nie zmieniło, jakby ten wypadek nie miał żadnego wpływu na codzienne życie. Swoją mocą, swoją ufnością w Boże Miłosierdzie nawrócił Ksiądz setki młodych ludzi, sprawił, że zadajemy sobie pytanie: skąd on bierze tyle siły? I odpowiedź przychodzi sama: On zaufał."

To nie przypadek
Najpierw zawodówka i dyplom ślusarza-mechanika, później technikum wieczorowe z maturą, praca w kopalni i dyskoteka, za dyskoteką, dziewczyny, zabawa. Znajomi mówią: - Ale Casanova z tego Bałwasa.

Niby tak, ale żadna jakoś przy nim nie wytrzymuje, a on żadnej nie mówi "kocham" (ale i tak zawsze znajdzie się taka, która na niedzielną mszę przyjdzie tylko po to, żeby popatrzeć na niego, na tego przystojnego ministranta.). Jest koniec lat osiemdziesiątych. Za rok, dwa Marek przyjdzie do ojca i powie: rzucam kopalnię, idę do seminarium, chcę być księdzem. I powie tak, bo przed oczami ciągle będzie miał jeden obraz, ten z lipca osiemdziesiątego piątego roku: on w Licheniu, na budowie, przy stawianiu bazyliki (za dzień płacili ok. 50 złotych) a za ogrodzeniem księża, grupa niepełnosprawnych i ta myśl, że nikt inny im nie pomoże, jak stojący przy nich kapłani, więc...

Idzie do seminarium, a tam już pod koniec pierwszego roku słyszy: "nie chciałbyś pojechać na wczaso-rekolekcje z niepełnosprawnymi?" Chciał, choć do dzisiaj nie wie, dlaczego o nim właśnie pomyślano. Wie za to co innego: że to nie był przypadek, że tak się miało stać. Takie przygotowanie, taki kurs...

Był rok 2003, wypadek. Prowadził kto inny, ale to ks. Marek, jako jedyny... - Mam uszkodzony rdzeń kręgowym w odcinku piersiowym, nie mam czucia od klatki piersiowej w dół. Poruszam tylko rękoma - mówi. Ale nie zatrzymuje się na tym długo, nie przeżywa (- Nogami się świata nie zbawia, prawda?). Siedzi tylko przy komputerze, pokazuje zdjęcia z Jerozolimy, z pielgrzymki do Ziemi Świętej, znajomych, przyjaciół.

I już się cieszy na następne spotkanie z młodzieżą, której na powitanie powie "helo!", "sie ma!", żeby później mówić im o miłości, czystości i grzechu. A młodzież znowu słuchać go będzie w skupieniu i znowu słać będzie maile wpisując w adresie [email protected]. Może ktoś nawet wejdzie na jego stronkę, na której napisał o swoich rozmowach z Bogiem? Może ktoś po takiej lekturze pójdzie do spowiedzi, pomodli się? Internet to przecież największa ambona świata, więc..., kto wie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska