MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Życie spłynęło Wisłą

Roman Laudański
Dom Smolarków w Więczeminie Polskim zostanie wyburzony.
Dom Smolarków w Więczeminie Polskim zostanie wyburzony. Fot. autor
Pod koniec maja trzynaście wsi pod Płockiem zalała Wisła. W czerwcu przetoczyła się po nich druga fala powodziowa. Jedni chcą stąd uciekać, ale nie mają dokąd. Drudzy remontowaliby już domy, ale nie mają za co.

W tamtą niedzielę, kiedy puścił wał w Świniarach, Stanisław Guziak, sekretarz miasta i gminy w Gąbinie był akurat w kościele. - Usłyszałem syrenę i zaraz zaczął wibrować telefon w mojej kieszeni - opowiada. - Wszyscy wiedzieli, że idzie do nas wielka woda. To nie było zaskoczenie.

Wtedy woda zalała w całości Nowy Troszyn i Troszyn Polski, połowę wsi Borki, 20 proc. Dobrzykowa, pięć siedlisk w Starej Korzeniówce, kilka gospodarstw w Piaskach i jedno w Nowym Wymyślu. 603 osoby straciły swój dobytek. Drugie tyle poniosło częściowe straty. A to tylko jedna poszkodowana gmina.
Jolanta Sokołowska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Świniarach mieszka w Płocku. - Telewizor włączyłam około godziny 11 i tylko jak zobaczyłam, co się dzieje, natychmiast powiedziałam do męża: jedziemy. Do szkoły już nie zdążyli dojechać. Woda, która w świniarach przerwała wał, wdarła się do wsi. W szkole zalała parter do wysokości prawie metra.

W akcji ratowania powodzian i ich dobytku uczestniczyli pod koniec maja również saperzy z Chełmna i Torunia. Dzięki nim mogłem zobaczyć przerażający krajobraz.

Podczas urlopu przejeżdżałem przez Sandomierz. Po obu stronach drogi straszą hałdy śmieci, puste domy, sklepy i warsztaty. Woda nadal stoi na polach. I tylko jeden wóz straży pożarnej wypompowywał wodę. Ostatnio przez ekrany telewizorów przetoczyły się przerażające obrazy zalanej Bogatyni.
Pomyślałem o powodzianach spod Płocka. Jak sobie radzą dwa miesiące po tragedii?
Robert Węglarz prowadzi sklep w Troszynie Nowym. Niedaleko stąd do wiślanego wału. Sklep dalej stoi pusty, ale do sprzedaży wykorzystał niewielkie pomieszczeni barowe. - Straty szacuję na 50 tysięcy złotych. Część towaru udało się uratować, ale lady chłodnicze szlag trafił. Na dodatek w przepisach nie przewidzieli, że potrzebne będą pieniądze dla prowadzących działalność gospodarczą na wsi. Nie ma żadnej pomocy.

W mieszkaniu mieli półtora metra wody. Komisja już była, oszacowała straty. Skuł tynki, aby wyschły ściany. Czeka na pieniądze by ruszyć z remontem. Trzeba wymienić wszystkie instalacje. Łazienkę mieli przystosowana dla niepełnosprawnych, wszystko trzeba było skuć, A w PEFRON-ie cisza.
Węglarz mieszka tu już 30 lat. Przeżył powódź w ziemie 1982 roku. Wtedy woda był trochę niższa, szybciej ustąpiła.

- Wynieść się stąd? A dokąd i za co?- zastanawia się. - Kto kupi dwa domy i dziesięć hektarów ziemi po tym, co się tu stało? Po ustąpieniu wody była tu pustynia. Całe szczęście, że teraz wszystko się zazieleniło.

Jego sąsiad, Robert Kwiatkowski, po dziesięć razy pyta żonę, jak robić i czy w ogóle coś robić. Ona pyta o to samo.
Na razie mieszkają w kontenerze. Gmina wypożyczyła je powodzianom do listopada. Opłata za miesiąc - 500 zł. Każdy płaci połowę.

Kwiatkowski pokazuje dom. Woda doszła tu prawie na wysokość dwóch metrów. Tynki skute, docieplenie zerwane. Okna do wymiany. Tak właściwie, to wszystko jest do wymiany, tylko za co to zrobić. I czy w ogóle robić. Bo przecież Wisła blisko. Znowu może wylać. Na razie urządzili jako tako kuchnię. Gazówkę i pralkę podarowali im ludzie, którym kiedyś Robert remontował dom. - Sami się odezwali, bardzo w porządku ludzie - mówi gospodarz. Dwaj synowie korzystają z wypoczynku zorganizowanego dla dzieci powodzian. Nawet młodszy nie chciał wracać do takiego domu. Planowali na ten rok wyłożyć podjazd kostką. Plany Wisła wzięła.

Pokazuje jeszcze uschnięte drzewka owocowe, gdzie była szklarenka. Nawet podwórkowe jarzębiny, pod którymi latem zawsze był przyjemny chłód, usychają.

W Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej im. Tadeusza Kościuszki w tej samej wsi zajmowali się tuczem świń, hodowlą koni i kuz. Ponad sto hektarów ornych pszenicy, jęczmienia, owsa i żyta. Wszystko zabrała woda. Zwierzęta udało się uratować. Zalane maszyny rdzewieją. Woda wypłukała paliwo z dystrybutorów. Pomagają im prywatni rolnicy, gmina przysyła codziennie pracowników interwencyjnych.
- Tu pracowało dziesięć osób - opowiada Grażyna Jabłońska oprowadzając po zalanych pomieszczeniach. Żadne drzwi się nie domykają. Wszystko wypaczyła wilgoć. Segregatory schną na słońcu. - Musieliśmy sprzedać trzy konie, żeby było na paliwo i zaliczki. Na żadną pomoc finansową ani rekompensatę za zasiewy nie możemy liczyć. Nie mieliśmy pieniędzy na ubezpieczenie majątku. Musimy przetrwać do następnych żniw.
- Tak się żyje, jak się musi - mówi zza płotu Jan Smolarek z Więczemina Polskiego. Mieszkali w przedwojennej drewnianej chacie. Teraz w dwóch kontenerach. Dom jest do rozbiórki. Na czterech hektarach rosła pszenica, truskawki, ogórki i kartofle. Teraz nie ma nic. - I nie ma z czego żyć - mówią Smolarkowie. - Dali sześć tysięcy, paczki żywnościowe i żyjcie. Jak?

- Chleb w sklepie kupuję "na zeszyt", bez chleba nie da się żyć - żona Anna prawie płacze. - Węgla nie ma, drewno Wisłą popłynęło, meble też. Co to będzie zimą?

- Zielsko rośnie na polach, zaorałbym, ale nie mam na paliwo - wzdycha Jan. Dostali dwa tysiące odszkodowania za pola. Ci, co mieli powyżej pięciu hektarów - cztery tysiące.

Na spotkaniu chłopy władzę pytały, czy pola będą oczyszczane z naniesionego piachu. - Co was będę czarował - mówił wójt. - Rekultywacja jednego hektara kosztuje 100 tys. zł. Ziemia przed powodzią była warta 30 tys. zł za hektar, a teraz 15 tys. zł. Odpowiedzcie sobie sami. A ich pola wygladają jak nadmorskie plaże. Na niektórych leży asfalt, który woda zmyła z drogi.
Smolarkowie dostali kołdrę, pościel i lodówkę. Na razie więcej nie ma.

Dorotę (imię zmienione) spotykam w Świniarach. Kiedyś na 4 hektarach rosły tu porzeczki, które obrabiał dla właściciela jej mąż. Mają zalany dom. Cały parter z przesiąkami na piętro.
- Kiepsko dajemy sobie radę - mówi. - Nie ma odszkodowań. Pusty dom bez mebli. Sześć tysięcy wydaliśmy na najpotrzebniejsze rzeczy, teraz już pożyczyłam.

Znalazła zatrudnienie w ramach prac interwencyjnych. Mają tysiąc złotych na czteroosobowa rodzinę. Mąż bez pacy, bo pola szefa też zalane. - Nie wiem czy płakać, czy się śmiać, chociaż łez już zabrakło. Nie wiem, jak dzieci zniosą to psychicznie, a i nam nie jest lekko. Bały się spać w baraku.
Opowiada, że kiedyś żyło im się tu dobrze. Postawili dom, na kilku hektarach obrabiali warzywa, byli u siebie, ale co dalej - tego nie wie. Zacząć remont czy uciekać. Ale gdzie i za co? Zalanego domu nikt nie kupi. Oszczędności nie mają, bo kto ma w tych czasach? Mówi, że firmy remontowe zawyżają ceny, ale i tak bez pieniędzy nie ruszą. A dzieci za miesiąc pójdą do szkoły. W domu nie ma łazienki, własnego kąta. A co z zimą?
Odzywa się jej komórka refrenem piosenki: "Kiedy znajdziemy się na zakręcie/ co z nami będzie".
W Szkole Podstawowej w Świniarach, gdzie poszedł wał, uczy się 68 dzieci. Wojsko odkaziło już ziemię wokół szkoły. Firma budowlana remontuje budynek i otoczenie. Mają skończyć do 25 sierpnia. Właśnie zajrzał tu Ryszard Felczak z córka Mileną, która za dwa dni wyjedzie z dziećmi powodzian do Niemiec. Koniec roku szkolnego musieli spędzić na "zielonej szkole". Później wyjeżdżała z domu zapraszana przez prywatne osoby i na obozy.

- Cały czas nie ma jej w domu - uśmiecha się tata. W Niemczech czeka na dzieci ośrodek wypoczynkowy i mnóstwo atrakcji. W domu woda weszła tylko na dwa centymetry nad podłogę. I tak narobiła szkód. Choć pan Ryszard choruje na stwardnienie rozsiane, nie brakuje mu optymizmu. - Wstydzę się chodzić i o coś prosić - uśmiecha się. - Trzy lata temu byłem zdrowy. Miesiąc temu mogłem jeszcze wiadro podnieść, a dzisiaj nic. Powódź pokazała, co są ludzie warci. Teraz biorą nawet ci, co nie muszą.

Jolanta Sokołowska, dyrektor szkoły podpytuje, co potrzebne jest do domu, bo akurat chwilę wcześniej dzwonił kolejny sponsor, który zaoferował pomoc.

- Czasem zastanawiam się, co by się działo, gdyby ten wał puścił nie w niedzielę, w zwykły dzień, kiedy dzieci były w szkole - mówi Jolanta Sokołowska. - To byłoby traumatyczne przeżycie
Dopiero po tygodniu udało im się pontonem opłynąć budynek zalanej szkoły, by na własne oczy przekonać się, czy nikt się nie włamał. Nawet na teren boiska nie mogli się dostać, bo wszystkie bramy pozamykane.- A jak później zobaczyłam to błoto w środku, to po prostu ręce mi opadły. Całe szczęście strażacy raz-dwa oczyścili szkołę z muły i wyrzucili meble - przypomina.

Dyrektor ma nadzieję, że w tym nieszczęściu może i będzie coś dobrego. Szkoła nie ma sali gimnastycznej. Korzystali z salki w remizie. A teraz dwóch sponsorów złożyło już jakieś deklaracje.
Elżbietę Maliszewską, sołtyskę Troszyna Polskiego i Borków ostatni raz widziałem na majowej powodzi. Jej mąż, Ryszard, przez kilka tygodni mieszkał na piętrze zalanego domu z psami. Przy schodach znaczył kreskami kolejne poziomy wody.

- Słyszy pan, ciągniki zaczynają chodzić w polach - uśmiecha się sołtyska. - Przyszły wyniki badań, nie ma metali ciężkich w ziemi. Jeszcze brakuje wyników na zakażenia, ale wierzą, że będzie dobrze. Przez dwa tygodnie pracowały u nich osuszacze (wypożyczenie na tydzień 180 zł plus VAT). Ile zapłacą za prąd - nie chcą na razie wiedzieć.

Sołtys Elżbieta Maliszewska: - Przeżyliśmy dzięki wam, dobrym ludziom z Pomorza i Kujaw. Proszę serdecznie wszystkim podziękować. I Brodnicy, i Chełmży, innym. Za paszę dla zwierząt. Szklanki, talerze i lodówki. Był tylko telefon i odbieraliśmy tiry z pomocą. Już robimy zapisy na zboże, gorczycę do siewów. Wasi strażacy pomagali oczyszczać nasze domy. Brodnica zaprosiła nas na dożynki do Ciechocinka.

Co by się przydało? Łóżka, wersalki, bo starsi nie mają na czym spać. Ich kanapy popłynęły z wodą.

Do podziękowań przyłącza się Stanisław Guziak, sekretarz miasta i gminy w Gąbinie. Najbardziej ujęło go to, że pasza dla zwierząt od naszych rolników trafiła do Gąbina wieczorem już w pierwszym dniu powodzi. - Nasi sąsiedzi nie zdążyli się jeszcze skrzyknąć, a wy już pomogliście. Dziękujemy!

Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska