Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapisane w pamięci. Za kontuarem stała drewniana beczka z piwem, które toczyło się ręczną pompą

(bw) [email protected]
W tym budynku, Stanisław Krusieński prowadził od 1924 r. restaurację i sklep kolonialny. Na zdjęciu właściciel wraz z żoną w drzwiach sklepu.
W tym budynku, Stanisław Krusieński prowadził od 1924 r. restaurację i sklep kolonialny. Na zdjęciu właściciel wraz z żoną w drzwiach sklepu. Fot. Archiwum
Do niedawna przy Placu Wolności 11 w Mogilnie stał dom, który najstarsi mieszkańcy potocznie nazwali "U Kruchy". Posiłkując się ich pamięcią spróbujemy przypomnieć jego historię.

Podobny do innych w mieście, zbudowany w połowie XIX w. parterowy budynek, z centralnym wejściem, kryty dwuspadowym dachem, posiadał z boku wjazd na podwórze. Dawniej parkowały tam furmanki. Podczas gdy konie spokojnie przeżuwały siano w szopie, niejeden gospodarz przepijał krowę. W budynku była restauracja i skład kolonialny.

Właściciel posesji

Nabywcą budynku w 1924 r. został Stanisław Krusieński. Urodził się w 1897 r. Na fali emigracji związanej z wielkim kryzysem gospodarczym wyemigrował wraz z rodziną do Stanów Zjednoczonych.

- Tam, pod koniec I wojny światowej zaciągnął się do armii amerykańskiej, służył rok czy dwa, gdzieś w Wirginii. Do Polski wrócił w 1923 roku i w Mogilnie kupił od Franciszka Bytnera ten dom z restauracją i sklepem - mówi wnuk, Jacek Wachowiak.

Na wieprzową nogę i rolmopsa

W lokalu były dwie sale. I trzecia dla specjalnych gości. Tam przychodzili na herbatki ksiądz Obarski, Różańscy, a po wojnie między innymi dr Fiebig. Na lewo od wejścia do budynku, była sala z kilkoma stolikami. Przechodziło się z niej do sali z kontuarem, na którym stała gablota z przekąskami. W tych czasach goście wypijali wódeczkę pod rolmopsa, ogóreczka kwaszonego, pod koreczki z białej kiełbasy z chrzanem. Były też flaczki, noga wieprzowa, kiełbasa na ciepło. Za kontuarem drewniana beczka z piwem, które toczyło się ręczną pompą. Na ścianie regał, a na nim butelki z alkoholem, reklamy piwa, i charakterystyczny slogan "Kredyt umarł, wynieśli go dłużnicy"

Wojna i nowe czasy

W przededniu wojny, Stanisław Krusieński wraz z innymi obywatelami miasta został powołany przez burmistrza Czyszewskiego do pilnowania obiektów kolejowych. Po wejściu Niemców do Mogilna, sklep i restauracja zostały zamknięte, a rodzina Krusieńskich wywieziona do Łaskarzewa w Generalnej Guberni.

Po wojnie, czego nie zniszczyli Niemcy, zabrali Rosjanie. Nie było mebli, naczyń. Restaurator zaczynał od początku. Rozkręcił interes, który funkcjonował jeszcze na początku lat 50. XX w. Potem jak wszystko, co prywatne, został zamknięty, a w pomieszczeniach były kolejno sklep meblowy Powszechnej Spółdzielni Spożywców i ostatnio sklep motoryzacyjny.

- Pracując w tym czasie w PSS, miałem kontakt z Krusieńskim, który prowadził do końca lat 50. XX wieku stojący przy Alei Odrodzenia, za mostkiem na Pannie, kiosk spożywczy. Zapamiętałem go jako człowieka wesołego, lubiącego opowiadać - wspomina Franciszek Herwart.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska