MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wykształcenie wyższe to gwarancja dobrych zarobków? Czas pożegnać się z tą myślą!

Jacek Deptuła [email protected]
Absolwenci uczelni humanistycznych mają nikłe szanse, by na tablicach z ofertami pracy znaleźć coś dla siebie.
Absolwenci uczelni humanistycznych mają nikłe szanse, by na tablicach z ofertami pracy znaleźć coś dla siebie. Andrzej Muszyński
- Na pewną pracę są dziś dwa sposoby - Damian, magister socjologii uśmiecha się kpiąco. - Albo szkoła zawodowa z dobrą znajomością języka obcego, albo seminarium duchowne.

Jest jeszcze trzeci sposób - żeby być kimś, trzeba mieć kogoś. To zatrudnienie dzięki znajomościom lub w rodzinnej firmie.

Damian specjalizował się na studiach w zarządzaniu zasobami ludzkimi. Rok temu uzyskał tytuł magistra, ale dotąd nikim nie zarządzał. - No, może w domu, w Nakle, zarządzam dwójką młodszego rodzeństwa. Ale i tak nie chcieli mnie słuchać - uczą się w liceum, nawet nie zawodowym, tylko ogólnokształcącym. I chcą tak jak ja iść na studia. Po jaką cholerę?

Ela, magister uniwersyteckiej filologii polskiej ma za sobą dwa lata pracy w znanej sieci sklepów. - Kiedyś nie wytrzymałam i obsobaczyłam klientkę rozwalającą towar na półce. Szefowa pokazała mi drzwi. Straciłam pracę, której i tak nie cierpiałam. Była poniżej moich oczekiwań.

Mówi, że nigdy sobie nie wyobrażała, żeby dziewczyna z wykształceniem zawodowym była szefową trójki pań z wyższym wykształceniem. Dziewczyn, które w zakresie obowiązków mają tylko układanie towaru na półkach, metkowanie, wożenie skrzyń z towarem i siedzenie "na kasie". Za 1700 złotych na rękę. - Nasz rok ukończyło około sześćdziesięciu osób, w większości dziewczyny. Z tego, co wiem, w szkole pracuje pięć. Reszta różnie: Aśka sprzedaje telefony komórkowe, Violetta jest sekretarką w małej firmie elektronicznej, a dwie koleżanki są sprzątaczkami w Wielkiej Brytanii. Julita wyszła najlepiej. Bo za Niemca.

Magister przed tablicą

Rozmawiamy stojąc przed wielką tablicą z ofertami zatrudnienia Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy. Oferty przeglądamy tylko z ciekawości, bo Ela i Damian nie studiowali spawalnictwa, brukarstwa, stolarstwa, pielęgniarstwa, nie mają pojęcia o pracy elektryka, szwaczki czy tokarza. To tablica europejskiej sieci służby zatrudnienia EURES. Ofert jest kilkaset, głównie w Niemczech, Wielkiej Brytanii, ale też w Norwegii, Belgii i Holandii. Na dzień dobry przynajmniej 1700 euro miesięcznie lub od 7 do 14 euro (albo funtów) na godzinę. Większość pracodawców deklaruje na początek pomoc w opłatach za mieszkanie. Warunek - fach plus znajomość języka obcego przynajmniej w stopniu podstawowym.

Ukończyłeś studia? To masz największą szansę na pracę

- Tu powinni przyprowadzać wszystkich uczniów ostatnich klas gimnazjów - mówi bez ironii magister Damian od zarządzania zasobami ludzkimi. - Niech zobaczą, czego powinni się uczyć po szkole. Gdyby ktoś pięć lat temu powiedział mi, że płacę za studia, po których nie będę miał pracy - wyśmiałbym go.

Krzysiek (magister public relations, promocji i komunikacji medialnej) miał do czynienia z promocją tylko raz i to zaledwie parę godzin. Kiedy rodzice postawili mu ultimatum - rozdawał ulotki. - Za zarobione pieniądze zrobiłem zakupy spożywcze na parę dni. Teraz siedzę przed komputerem po dwie godziny dziennie, wysyłam "cefałki" i... I prawie nikt nie odpowiada.

Jeśli już - szukają sprzedawców i handlowców. Najtrudniejszy kawałek chleba - dziś nie sztuka wyprodukować, tylko sprzedać. Później awansował na sprzedawcę prasy w małym saloniku. Punkt jednak padł. Zrobił kurs bhp, ale rynek opanowały specjalistyczne firmy. A jeszcze na trzecim roku żartowali (ubaw był po pachy), że pójdą do McDonald'sa sprzedawać hamburgery.

Jednak dziś moi rozmówcy przyznają z pokorą, że podejmując studia zupełnie nie myśleli o tym, co mogą robić pięć lat później. Krzysiek (ten od public relations) chciał spełnić życzenie rodziców. Nie wyobrażali sobie, że skoro oboje mieli wykształcenie wyższe, syn mógłby "skończyć" tylko na maturze.

Elżbieta nie wyobrażała sobie życia bez literatury, a Damian wierzył, że studia pozwolą mu się wyrwać z prowincjonalnego Nakła. - No i du... - krzywi się Damian. - Ani pracy, ani pieniędzy, ani wymarzonego przez starych prestiżu.

3 tysiące na początek

Monika Borzyszkowska z Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy nie ukrywa, że istotnie najskuteczniejszą formą poszukiwania pracy są dziś znajomości. - Ale ogromnym błędem młodych ludzi jest to, że nie potrafią przed podjęciem studiów prognozować, gdzie i jaką pracę znajdą po uzyskaniu dyplomu.

Jeśli idą na kierunki humanistyczne, powinni wiedzieć, np., że w szkołach nie zatrudnia się już nauczycieli. Przeciwnie - zaczęły się duże zwolnienia ze względu na niż demograficzny. I będzie coraz gorzej. Na dodatek wydłużył się wiek emerytalny. To kolejna przesłanka, o której przyszli studenci powinni pamiętać.
Rzeczywistość, i to nie tylko w Polsce, wygląda dziś brutalnie: aby studiować historię, filologie czy ekonomię, trzeba mieć zaplecze finansowe i potraktować naukę raczej jako hobby. Ale na żadnej z 450 polskich uczelni nikt nie uprzedza studentów, że ukończone studia nie zagwarantują pracy.

Przeczytaj także: Pierwsza praca: nie w zawodzie, na czarno, w nocy

Duża część, jeśli nie większość absolwentów uczelni, którzy po raz pierwszy pojawiają się w urzędzie pracy, jest przekonana, że na dzień dobry powinna dostać dwa i pół, trzy tysiące złotych miesięcznie.
- Nie wiem, z czego to wynika - zastanawia się Monika Borzyszkowska- Młodzi mają takie wyobrażenie, że kiedy ukończą studia i zdobędą tytuł, to powinni otrzymać pracę gwarantującą duże zarobki. To bardzo charakterystyczne zjawisko.

Dopiero po kilku lub kilkunastu miesiącach życie weryfikuje oczekiwania. Pojawiają się wtedy z prośbą o staż za 800 złotych. Wielu jest i takich, którzy po kilku wizytach w urzędzie pracy i wysłaniu kilkuset CV pakują manatki i wyjeżdżają za granicę. Dziś każdy zna kogoś, kto pracuje za granicą i może załatwić pracę fizyczną, o której na studiach nikt poważnie nie myślał.

A może oni są słabo wykształceni, niezaradni życiowo i czekają na gotowe? Z doświadczeń Moniki Borzyszkowskiej wynika, że istotnie to spora część klientów PUP. Może jedna trzecia absolwentów wie, czego chce i zamierza z determinacją znaleźć pracę zgodną z wykształceniem. Ale i to nie do końca prawda.

Europa nie da się już lubić?

Kiedy Andrzej, absolwent dobrego bydgoskiego liceum wybierał się na studia sześć lat temu, nikomu nie śnił się światowy kryzys i groźba rozpadu europejskich struktur. Za to on śnił o pracy w instytucjach międzynarodowych i nie zasypiał gruszek w popiele. Świetne wyniki egzaminu maturalnego dały mu przepustkę na Uniwersytet Warszawski, na prestiżowy wydział prawa.

Od zawsze interesował się sprawami międzynarodowymi, szczególnie prawem konfliktów zbrojnych i prawem humanitarnym. Marzył o wyjazdach na misje w zapalne regiony świata.
Przez pięć lat konsekwentnie rozwijał umiejętności. Jego curriculum vitae to dwie kartki zapisane maczkiem: trzyletni staż w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, zwycięski konkurs prawa międzynarodowego w Mińsku, uczestnictwo w kilku innych, szkolenia i kursy z zakresu prawa humanitarnego we Francji, Wielkiej Brytanii i Portugalii (po drodze był kilkutygodniowy staż w Parlamencie Europejskim).

- Po trzech latach na Uniwersytecie Warszawskim pojawiła się szansa na studia za granicą - wspomina Andrzej. - Jest taki fantastyczny program europejskiej wymiany studentów Socrates Erasmus. To półroczne lub roczne studia na zagranicznych uniwersytetach, najczęściej z językiem angielskim jako wykładowym. Warunkiem było uzyskanie średniej z egzaminów przynajmniej na ocenę dobrą. Niesamowite doświadczenie! Miesięcznie stypendium w wysokości 350 euro i 1800 złotych, które dostawałem na mieszkanie i życie w Warszawie wystarczało.

Andrzej wybrał uniwersytet w Lizbonie, specjalność - prawo międzynarodowe. Absolwentem "jego" uczelni jest m.in. José Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej. Znakomici profesorowie, świetna atmosfera i niesamowite znajomości wśród młodzieży z całej Europy. Dzięki temu Andrzej nauczył się portugalskiego i hiszpańskiego.

- Kilka dni temu przeczytałem, że programowi Erasmus grozi bankructwo - mówi z żalem. - Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak wielki może być wymiar europejskiego kryzysu.

Po powrocie z Portugalii pozostał jeszcze rok do obrony pracy magisterskiej. Poszło na tyle dobrze, że w czerwcu ubiegłego roku przyjęto go na studia podyplomowe na Uniwersytecie w Edynburgu. Kierunek, oczywiście, prawo międzynarodowe. Dopiero tam Andrzej zrozumiał, dlaczego biblioteka uniwersytecka czynna jest całą dobe: - Kiedy się płaci ciężkie pieniądze za studia, szkoda każdej godziny.

I właściwie od tego czasu Andrzej szuka pracy. Zarówno w lizbońskiej ambasadzie RP, jak i konsulacie w Edynburgu młodego studenta z Polski traktowano jako kłopotliwego gościa. Nadzieją napawała go współpraca z Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze, dla którego pisał opracowania związane z ludobójstwem podczas wojny w Somalii.

Inaczej jest z poszukiwaniem pracy w instytucjach europejskich, np. Parlamencie UE, Komisji Europejskiej czy NATO. Tam obowiązują wyłącznie konkursy, na które aplikacje wysyła się mailem: - I tam też widać kryzys. Jeszcze nie tak dawno oferowano liczne staże, często nawet płatne, ale nowych już nie ma.

W laptopie Andrzeja jest może sto pięćdziesiąt aplikacji do instytucji z całej Europy. Odpowiedzi zaledwie kilkanaście.

- Może to mój błąd, że nie szukam pracy w normalnej kancelarii prawnej - zastanawia się głośno Andrzej. - Ale włożyłem tyle wysiłku w prawo międzynarodowe, że trudno rozstać mi się z dawnymi marzeniami.

Na razie złoży podanie do bydgoskiej Prokuratury Okręgowej. Na tablicy w bydgoskim Powiatowym Urzędzie Pracy wisi oferta budząca zaskoczenie czytających. Chodzi o konkurs na asystenta prokuratora.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska