Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory samorządowe - gmina Lubiewo. Michał Skałecki: - Wybrałem Lubiewo i to najlepsza decyzja w moim życiu

Janina Waszczuk
Michał Skałecki na pewno ma doświadczenie.
Michał Skałecki na pewno ma doświadczenie. Janina Waszczuk
Rozmowa z Michałem Skałeckim, który przez trzydzieści lat rządził w gminie Lubiewo i ponownie kandydował na stanowisko wójta.

- Jakie były początki w pana pracy?
- Trzydzieści lat temu dostałem propozycję od ówczesnych władz wojewódzkich, bo w 1984 r na stanowisko naczelnika gminy powoływały władze wojewódzkie, aby zarządzać gminą Nakło, Szubin lub Lubiewo. Wybrałem Lubiewo. Zdziwienie było wielkie, że na wieś chcę iść, w Bory Tucholskie. Powołano mnie na naczelnika gminy Lubiewo w lutym 1984 r. Było jeszcze dwóch kandydatów na to stanowisko, ale wybór padł na mnie.

- Dlaczego Lubiewo?
- Tu są moje korzenie, moi dziadkowie stąd pochodzą, a ja urodziłem się w Więcborku, powiat sępoleński i tucholski jest bliski memu sercu. Teraz z perspektywy lat, wiem, że podjąłem najlepszą decyzję z wszystkich możliwych.

- Było trudno?
- Byłem młody, niedoświadczony. Wezwano mnie na egzamin, przeprowadzono ze mną rozmowę. Przepytał mnie przedstawiciel Gminnej Rady Narodowej, dałem radę, mam wykształcenie rolnicze, wiec jak najbardziej dobrze czułem się na tych terenach. Jak tu mówić o funkcjonowaniu, jak w biurze był jeden powielacz, jedna maszyna do pisania i telefon na korbkę. Budżet podliczało się na ręcznym kalkulatorze, a niektóre księgowe używały liczydeł. Zamawiało się rozmowę telefoniczną i czekało się. Bezpośrednie połączenie było tylko z województwem.
Wówczas na 55 gmin rolniczych, Lubiewo było na 44 miejscu pod względem rolniczo-produkcyjnym. Bardzo dobrze rozwijała się hodowla trzody i bydła. Dużo wówczas mówiło się o turystyce, ale nic się nie robiło.

Przeczytaj także: Wybory samorządowe - Tuchola. Kto będzie radnym w gminie Śliwice, Tuchola, Gostycyn i Lubiewo?
- Jak się zarządzało gminą?
- Było zarządzanie centralne. Były tzw. przydziały. Nie liczyły się nasze pomysły i aspiracje. Gmina dostawała przydział, że powstanie w kwartale lub roku taki a taki odcinek drogi lub wodociąg. Moje starania jako naczelnika polegały na tym, aby jeździć, spotykać się z władzami województwa lub na wyższym szczeblu i zyskać ich akceptację. Dużo podróżowałem nie tylko do Bydgoszczy, ale i do Warszawy, trzeba było szukać rozwiązań. Pozyskiwałem środki na wodociągi z fundacji polsko-amerykańskiej, udawało się. Korzystałem z tego. Była nawet na mnie skarga do Najwyższej Izby Kontroli, że za dużo zrobiono w gminie w danym roku, bo dodatkowo powstał wodociąg w Minikowie. Efekt był taki, że kontrolujący śmiał się, że pierwszy raz ma skargę, że za dużo zrobiono. Sprawdził wszystkie dokumenty, zgadzało się i zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Nasza praca polegała na dzieleniu. I tu trzeba było wykazać nie lada umiejętności, żeby zrobić to sprawiedliwie. Brakowało materiałów. Ja naprawdę do dziś się dziwię, jak ludzie budowali, z czego? Dostałem przydział cegły np. na wybudowanie jednego komina i co z tym zrobić? Najsłynniejszy był przydział sznurka. Wezwano nas na naradę do Bydgoszczy w sprawie podziału sznurka do snopowiązałki. Zwoływano specjalnie radę w tej sprawie. Jeździliśmy razem z kolegami żukami, nyską, czym się dało. Nie było mowy, żeby się nie zjawić na takim spotkaniu.

- Czasy się zmieniały?
- Mam tę satysfakcję, że przeprowadziłem gminę Lubiewo z czasów po stanie wojennym przez transformację systemu do XXI wieku. Samorząd, który powstał w 1990 r, to nie tylko kwestia inwestycji, ale integracji społeczeństwa. Były tu dwa ośrodki Bysław i Lubiewo, zjednoczyłem je. Była to kwestia organizacyjna, ale udało się dzięki mieszkańcom, sam nic bym nie zrobił. Był zamysł podzielenia, ale na szczęście nie doszedł do skutku, tak jak jest dziś, to był najlepszy wybór.

- Zawsze w miał pan kontrkandydatów w wyborach?
- Nie pamiętam już, ale zawsze stawiałem na współpracę, nie krytykowałem bez sensu, robiłem swoje. Kampanie są różne, najgorzej było cztery lata temu, wówczas wygrałem 16 głosami. W tym roku było spokojnie.

- Jaka była najtrudniejsza decyzja w pana 30-letniej pracy?
- Że teraz wystartowałem na wójta. Nie chciałem, powiedziałem sobie dość, ale mieszkańcy mnie zaczepiali, namawiali na różnych spotkaniach i uległem. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Chciałem startować tylko do powiatu. A jeśli chodzi o inne sprawy, to taka praca, trzeba ryzykować. Bardzo trudna decyzją była budowa oczyszczalni. Środki były na tę inwestycję z województwa, plany również oni robili, a w międzyczasie zmieniły się decyzje i sprawa finansowania spadła na gminę. Wybrnęliśmy z tego, ale było ciężko. Podkreślam, że wiele inwestycji nie byłoby, gdyby nie ludzi. Kiedyś większość inwestycji była robiona w czynie społecznym. Trzeba było ich zachęcić do pracy.

- Ma pan wzorzec w pracy samorządowca?
- W tej pracy trzeba dawać z siebie wszystko, nie ma czasu na urlop. Biurokracja zabiera wiele czasu. Jeśli dasz sobie luz, nie będzie efektów. Podstawa to pracowitość, rzetelność i sumienność.

- Ma pan kolegę w samorządzie, który jest tak długo na stanowisku?
- Burmistrz Solca Kujawskiego, to był mój długoletni kolega, niestety, zmarł nagle. To był solidny człowiek. Wójt Złej Wsi pod Toruniem też długo był na stanowisku, ale cztery lata temu już nie wystartował. Kontakty są bardzo ważne w naszej pracy. Ja stawiam na to, aby gmina należała do różnych organizacji. Sam utrzymuję bardzo szerokie kontakty. To pomaga.

- Z czego pan jest dumny?
- Dumny jestem z tego, że trzydzieści lat byłem w Lubiewie, zjednałem sobie mieszkańców, nigdy nie przyniosłem wstydu gminie, promowałem ją w Polsce i za granicą.

- Skąd bierze pan siły na tyle lat pracy?
- Jestem niepoprawnym optymistą. Prowadzę zdrowy sportowy styl życia. Wierzę, że można osiągnąć wszystko, nawet niemożliwe.

- Kiedyś było łatwiej?
- Było mniej biurokracji, ale to były inne czasy, inne decyzje. Nigdy nie hamowałem rozwoju. Stawiałem na wykształconych, dobrze przygotowanych ludzi. Szedłem z duchem czasu. Zawsze się starałem wyłapywać trendy, wykorzystywać szansę, nie jestem konserwatystą i nie zamykałem drogi rozwoju.

- Jakie ma pan plany na przyszłość?
- Jeśli zostanę wójtem, czeka mnie dużo pracy i nowe wyzwanie. Mam wizję rozwoju gminy, plany i wykorzystam to na przyszłość Jeśli mnie mieszkańcy nie wybiorą, wezmę zaległy urlop, przejdę na zasłużony wypoczynek. Na pewno nie zniknę z pola widzenia w Lubiewie. Służę moim doświadczeniem i radą. 1 grudnie będzie 47 lat pracy zawodowej. Życzę społeczeństwu, żeby żyło im się jak najlepiej, a gmina niech się rozwija.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska