MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiosna, więc trzeba wiać

Bogdan Dondajewski [email protected]
Wagary w pierwszy dzień wiosny stały się już tradycją. Mało tego. Kto nie ucieknie, często skazany jest na szykany
Wagary w pierwszy dzień wiosny stały się już tradycją. Mało tego. Kto nie ucieknie, często skazany jest na szykany
Dziś Pierwszy Dzień Wiosny, zwany też Dniem Wagarowicza lub... Dniem Wariata. To z racji powszechnego szaleństwa, które wybucha na ulicach. Szkoły przygotowują specjalne imprezy, by zatrzymać uczniów. Szanse mają nikłe.

Zaczęło się od słomianej kukły, czyli popularnej Marzanny. Od lat topi się ją w rzekach i stawach. W ten sposób żegnamy zimę i witamy wiosnę. Ale dzisiaj mało kto kojarzy Pierwszy Dzień Wiosny z topieniem Marzanny. Teraz to okazja do grupowej ucieczki ze szkoły. I to obowiązkowej. - W końcu to Dzień Wagarowicza! - mówi Marek Małach z II klasy Technikum Ochrony Środowiska we Włocławku. - Nie zostanę w budzie. Mam grupkę znajomych, z którymi co roku uciekamy do miasta. Jest piwko, są piłkarzyki i dobra zabawa.
- Jak zwykle posiedzimy gdzieś na Rynku Staromiejskim - zdradza Małgosia z V LO w Toruniu. - Rodzice oczywiście nic nie wiedzą, więc nie więcej niż dwa piwka. Jak będzie pogoda, to może skoczymy na Bulwar Filadelfijski. Tam zawsze są znajomi. Jak ktoś przyniesie trawę, to może sobie zapalimy. - A jak usprawiedliwisz nieobecność u wychowawcy? - pytamy. - Luz. Wcisnę jakąś ściemę. Mam opinię dobrej uczennicy, więc nie będzie żadnego problemu.
Uciekają nie tylko starsi uczniowie. Coraz częściej z zajęć zrywają się dzieci z podstawówek. Potwierdzają to strażnicy miejscy. - Traktujemy ten dzień ulgowo, bo młodzież raczej wie, jak się bawić, ale ostatnio znajdujemy tych najmłodszych na bazarach. Odprowadzamy ich do szkół - przyznaje Janusz Lorenz, komendant włocławskich strażników.
Pierwszy Dzień Wiosny przysparza wiele nerwów nie tylko pedagogom, ale i rodzicom. - Ja też uciekałem - przyznaje Adam Pruss, handlowiec z Bydgoszczy. - Pamiętam, jak z całą klasą chodziliśmy nad Brdę i wrzucaliśmy kukłę do wody. Straszna nuda, więc co roku zrywaliśmy się i łaziliśmy po mieście. Teraz już takiego zwyczaju nie ma. Moje dzieci nie wiedzą, co to jest Marzanna, ale od czwartej klasy regularnie w Dzień Wagarowicza nie ma ich w szkole. Za każdym razem ich sprawdzam i zawsze dostają szlaban. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zrobią nic głupiego. Dwaj synowie pana Adama, bliźniacy, chodzą do ostatniej klasy bydgoskiej SP nr 47.

Wyjdę na kujona i lizusa!

Wagary w Pierwszy Dzień Wiosny stały się tradycją. Mało tego. Kto nie ucieknie, często skazany jest na szykany. - Rok temu widziałam, jak szydzono z chłopaków, którzy zostali w szkole. Musieli zaliczyć zaległą pracę klasową. Ja też, jeśli zostanę, to wyjdę na kujona i lizusa. Koleżanki będą się śmiać, koledzy wytykać palcem. Poza tym, jak uciekniemy wszyscy, nikt nam nic nie zrobi - twierdzi Marta z II kl. IV LO w Toruniu.
Zarówno kuratorzy, jak i dyrektorzy szkół wiedzą o skali procederu. Aby zatrzymać wychowanków w murach szkół, razem z samorządami uczniowskimi, organizują różne atrakcje. - U nas będzie półtoragodzinna impreza. Będą też normalne lekcje. W końcu tego wymaga zarówno program jak i rodzice - mówi Zbigniew Kujawski, dyrektor II LO w Bydgoszczy. Inni, z którymi rozmawialiśmy, skracają lekcje albo zapowiadają tzw. dzień bez pytania. Niektóre szkoły, tak jak bydgoska "dwójka", organizują konkursy i zabawy z nagrodami.

Nie, dziękujemy...

Czy taka forma zajęć powstrzyma uczniów przed wagarami? - To zawsze jest wielka lipa. Beznadziejne konkursy i jeszcze gorsze nagrody. Przygotowują je szkolne kujony, które nie mają pojęcia o dobrej zabawie. Dzięki temu łapią tylko plusy do oceny z zachowania. Mnie na tym nie zależy i nie będę oglądać tego badziewia - mówi Adam, trzecioklasista z bydgoskiej "siódemki".
Mieszane uczucia mają też szkolni psycholodzy. - Takie rzeczy organizowane są już od kilku lat i, jak pokazuje praktyka, nie zdają egzaminu - mówi Jolanta Łbik, psycholog z bydgoskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1. - Ucieczki stały się tradycją. Uczniowie kojarzą szkołę z przymusem i obowiązkiem. Dlatego wydaje mi się, że powinno organizować się wspólne wycieczki poza mury szkolne - kino, koncert, zajęcia w plenerze. To pozwoli zachować kontrolę nad wszystkimi i zapewni większe atrakcje niż ławka w parku. Niestety, takich zajęć jest jak na lekarstwo. Wychowawcy twierdzą, że nie mają czasu na ich przygotowywanie. Dodają też, że do każdej wycieczki klasowej, potrzeba przynajmniej dwóch wychowawców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska