MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiemy o kolejnej, nagłej śmierci w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu

Agnieszka Romanowicz [email protected] tel. 052 33 15 376
Daniel Frankowski z Gniewkowa: - Ojciec zmarł w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu, bo miał udar mózgu, a nie alkoholowe delirium. O śmierci ojca dowiedziałem się dzień później. Chciałem się zapytać, jak się czuje. Usłyszałem, że nie żyje.
Daniel Frankowski z Gniewkowa: - Ojciec zmarł w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu, bo miał udar mózgu, a nie alkoholowe delirium. O śmierci ojca dowiedziałem się dzień później. Chciałem się zapytać, jak się czuje. Usłyszałem, że nie żyje. Fot. Dominik Fijałkowski
Wiemy o kolejnej, nagłej śmierci w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu. W obu przypadkach rodziny zmarłych żądają śledztwa.

We wtorek napisaliśmy o kontrowersyjnym zgonie 50-letniego mężczyzny w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu. Zmarł w niespełna dobę po przyjęciu. O jego agonii opowiedział nam świadek - Błażej Sędzikowski z Chełmży. Według niego winny śmierci był bezduszny personel, który zbyt późno wezwał karetkę. Za pośrednictwem "Pomorskiej" Błażej Sędzikowski szukał rodziny zmarłego. Deklarował, że będzie świadczyć w tej sprawie w sądzie.
Daniel Frankowski z Gniewko- wa, syn zmarłego pana Jacka czytał to wydanie naszej gazety. - Od razu wiedziałem, że chodzi o mojego ojca. Bardzo mnie to poruszyło - nie ukrywa. Jeszcze tego samego dnia ze zdjęciem taty pojechał do Chełmży. Potwierdziło się, Błażej Sędzikowski rozpoznał na nim ojca pana Daniela.

Nie miałem przyjeżdżać, bo się i tak nie dogadam
- Tata nie pił od pięciu dni, ale miał za sobą trzytygodniowy ciąg - wspomina Daniel Frankowski. Po obiedzie zaczął się dziwnie zachowywać: poruszać i mówić. Zaniepokojony, ok. godz. 18, wezwałem karetkę. Wyjaśniłem sanitariuszowi w czym rzecz, a wtedy on zadał ojcu kilka kontrolnych pytań: "Jak się pan nazywa?", "Jaki mamy dziś dzień?", itp. Na pytanie o rok, ojciec odparł, że jest 1996. Sanitariusz uprzedził nas, że najprawdopodobniej tata trafi do Świecia.

Diagnozę sanitariusza: zespół abstynencji alkoholowej, potwierdzili lekarze w szpitalu w Inowrocławiu, a około sześć godzin później - lekarz w Świeciu. - Godzinę po północy zadzwoniłem tam. Usłyszałem, że tata dostał leki i śpi - kontynuuje Daniel Frankowski.

Minęło kolejnych sześć godzin, gdy pacjent zaczął tracić oddech. Błażej Sędzikowski widział, że mężczyzna spazmatycznie łapał powietrze, przerwy między kolejnymi haustami się wydłużały. Gdyby nie pan Błażej, około południa Jacek Frankowski udusiłby się flegmą. Sędzikowski czuwał przy nim do końca, do godz. 16.08, bezskutecznie wzywając pomocy lekarza. - Dzwoniłem do szpitala w tym czasie - wtrąca syn Frankowskiego. - Pytałem, czy mogę przywieźć ojcu papierosy. Powiedzieli, że następnego dnia, bo teraz "i tak się z nim nie dogadam".

Syn pojechał więc dzień później po południu. - "To pan nic nie wie? Pana ojciec nie żyje" przywitała mnie pielęgniarka. Lekarz zapewniał, że zrobili wszystko, co w ich mocy. Pomyślałem, że widocznie tak miało być.

Widziałam, że mąż umiera
Wtorkowy artykuł w "Pomorskiej" przeczytała też mieszkanka powiatu chełmińskiego. Prosi o anonimowość. - Sądziłabym, że czytam o moim mężu, gdyby nie inna data zgonu. Mój mąż (52 lata) zmarł 23 kwietnia, ale w podobnych okolicznościach - opowiada. - Po południu pojechałam z nim do banku, czekał na mnie w samochodzie. Gdy wyszłam, zobaczyłam zbiegowisko. Mąż leżał na chodniku.
Najpierw trafił do szpitala w Chełmnie. - Mąż odzyskał tam świadomość, czuł się bardzo dobrze.

Widzieliśmy go z rodziną dzień później. Tego samego dnia, około godz. 21 zadzwonił do mnie, prosił o golarkę, skarpetki. Zawiozłam je następnego dnia, ale męża już nie było, bo o północy zawieźli go do szpitala w Świeciu. Powiedzieli, że majaczył. Jak twierdzili, alkoholowo. Nie mogłam się z tym pogodzić.
Czytelniczka z córką udały się do Świecia. - Byłyśmy przerażone. Mąż leżał bez ruchu, przywiązany pasami, chociaż nigdy nie był agresywny. Miał spieczone usta, nie reagował, gdy głaskałam go po policzku. Powiedzieli, że to przez środki uspokajające. Ale my widziałyśmy, że umiera. Stało się to o godz. 5 nad ranem.

Przeprowadzono sekcje zwłok. Przyczyną śmierci i Jacka Frankowskiego, i męża naszej Czytelniczki był udar mózgu.

To były objawy udaru
- Dziś wiem, że bełkot i nieporadny chód to objawy udaru. Ja dowiedziałem się o tym po fakcie, ale lekarze powinni wiedzieć w porę i zrobić tacie odpowiednie badania - twierdzi Daniel Frankowski.
- Gdyby zrobili tomografię, może uratowaliby męża. Zamiast tego, uśpili go i unieruchomili pasami. Ślady po nich ukrywałam w trumnie pod długimi rękawami - płacze żona zmarłego.

Opinię rodzin zmarłych, że objawy zdiagnozowane jako zespół abstynencji alkoholowej mogły świadczyć o udarze mózgu, potwierdza Aleksandra Derc, ordynator oddziału neurologii w Nowym Szpitalu w Świeciu. - Zaburzenia świadomości, trudności w mówieniu lub rozumieniu mowy, zaburzenia chodzenia, zawroty głowy i problemy z koordynacją ruchów to typowe objawy udaru - zapewnia specjalistka.
Czytelniczka spod Chełmna skontaktowała się z Danielem Frankowskim. - Równolegle złożymy w Prokuratorze Rejonowej w Świeciu wniosek o wyjaśnienie okoliczności śmierci naszych bliskich - zapowiadją.

- Na pewno się tym zajmiemy - deklaruje ze swej strony Janusz Borucki, zastępca prokuratora rejonowego w Świeciu.

Waldemar Szczepański, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu nie chce komentować sprawy przez telefon. Jednocześnie odmawia spotkania. - Proszę przysłać pytania na piśmie. Odpowiem na nie niezwłocznie, po przeanalizowaniu sprawy - ucina rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska