Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy chcą pić!

Redakcja
Fakt przybycia Indian do Biskupina postanowili  wykorzystać miłośnicy... literatury indiańskiej.  Jedna z turystek podsunęła czerwonoskóremu  przedstawicielowi plemienia Czarnych Stóp -  Richardowi Ground - mocno już sfatygowaną  książkę "Ostatnia walka Dakotów". - Mieć w  takiej książce dedykację prawdziwego Indianina  - to jest dopiero coś! - cieszyła się uczestniczka  festynu.
Fakt przybycia Indian do Biskupina postanowili wykorzystać miłośnicy... literatury indiańskiej. Jedna z turystek podsunęła czerwonoskóremu przedstawicielowi plemienia Czarnych Stóp - Richardowi Ground - mocno już sfatygowaną książkę "Ostatnia walka Dakotów". - Mieć w takiej książce dedykację prawdziwego Indianina - to jest dopiero coś! - cieszyła się uczestniczka festynu.
W minioną niedzielę padł kolejny, festynowy rekord. Tego właśnie dnia gród odwiedziło ponad 14 tysięcy turystów. Po bilety wstępu czekano w 100- metrowych kolejkach, już w połowie dnia zabrakło... napojów chłodzących.

     - Krążą nad nami dobre duchy - cieszy się Wiesław Zajączkowski - dyrektor biskupińskiego Muzeum Archeologicznego - organizator festynu. - Aż trudno sobie przypomnieć początek festynu bez opadów deszczu. A pogoda w tym roku sprzyja nam wybitnie. Zresztą nie tylko ona. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazała się tematyka spotkania z żywą historią. Indianie - pióropusze, fajki pokoju, squaw, tipi, tańce i polowania - to rozbudza wyobraźnię. Stąd też taka, a nie inna frekwencja. Równie tłumnie będzie przez cały tydzień - mamy zgłoszenia ponad 35 tysięcy osób, które dotrą do nas w zorganizowanych grupach - głównie będą to wycieczki szkolne z terenu całej Polski.
     Więcej, ale skromniej
     
Artykułem pierwszej potrzeby podczas pierwszych dni festynu były... napoje chłodzące. Te zaś skończyły się już około godziny 13 w niedzielę. - A może weźmie pani herbatę? Też dobrze gasi pragnienie... - doradzali obsługujący stoiska gastronomiczne.
     Prawdziwym hitem w tej branży okazały się placki chlebowe oraz podpłomyki z cebulą. Nie brakowało też chętnych do posilenia się znakomitymi "pałuckimi kluchami z kapustą". Na brak klientów nie narzekał też pałucki piwowar.
     Zbyt zadowolonych min nie mieli natomiast wystawcy, którzy liczyli, że najazd turystów przełoży się na większą ilość sprzedanych przedmiotów czy pamiątek. - Ludzi jest mnóstwo, widać jednak, że nie mają tylu pieniędzy, co w latach ubiegłych. Kupują najtańsze pamiątki, albo wcale...
     _A oferta jest w tym roku naprawdę imponująca. Oprócz naczyń z gliny (doskonałych kopii) jest też biżuteria wzorowana na ozdobach wikińskich, celtyckich czy indiańskich. Nie brakuje też przedmiotów związanych z tematem przewodnim tegorocznego festynu czyli z Indianami właśnie.
     Mleczne pojednanie
     
Biskupin, to dziś jedno z nielicznych miejsc na świecie, gdzie mogą się spotkać Indianie i rogaci Wikingowie. Kontakty tych dwóch ludów mają ponad tysiącletnią tradycją, od wieków jednak czerwonoskórzy i rudowłosi nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Lody przełamano wreszcie w Biskupinie.
     
- Konflikt indiańsko-wikiński ma już niemal tysiącletnią historię. Wszystko zaczęło się od pierwszych wypraw wikińskich na północno wschodnie brzegi Ameryki Północnej. Wyprawy prowadził wówczas Leif Erikson, trasa zaś wiodła przez Islandię i Grenlandię. Pierwsze kontakty nie zapowiadały kłopoty. Ówcześni Indianie trudnili się polowaniami i zbieractwem. Zainteresowani głównie rolnictwem Europejczycy nie wydawali się więc zbyt dużą konkurencją. Założono pierwsze wikińskie osady, w starym kraju znaleźli się chętni do zamieszkania na odkrytym lądzie. Indianie stali się w tym czasie dobrymi przyjaciółmi, z zainteresowaniem śledzącymi poczynania przybyszów. Ci zaś, chcąc odwdzięczyć się za pomoc poczęstowali tubylców... mlekiem pochodzącym z przywiezionej z ojczyzny krowy. W organizmach Indian spożywających głównie mięso, mleko spowodowało prawdziwe spustoszenie. Okrutna biegunka męczyła ich przez wiele dni. Tubylcom przyszła więc do głowy myśl straszna - Wikingowie chcieli nas otruć! Zaczęła się krwawa bitwa. Przybysze z północnej Europy zaniechali osiedlania się na nowym lądzie..._ - opowiedział nam jeden z uczestniczących w festynie "polskich" Wikingów. - Jak długo jednak można się kłócić? Przecież nasi przodkowie nie chcieli zrobić nic złego. To, co się stało, to najzwyklejszy w świecie przypadek. Wybraliśmy się więc w niedzielę do Indian z wielki garem mleka na przeprosiny. Te zostały przyjęte. Wraz z wypaloną wspólnie fajką pokoju nasza przyjaźń została przypieczętowana wypiciem kubka mleka. O żadnych sensacjach żołądkowych już nie słyszałem...
     Kolejne dni atrakcji
     
Spotkania z Indianami - zarówno przybyszami z amerykańskich prerii, jak i tradycyjnie przyodzianymi miłośnikami ich kultury z Polski to w Biskupinie codzienność. Wioskę odnajdziemy zarówno na "równinie" w okolicy kas, kilka tipi rozbito też na samym półwyspie. Uczestnictwo w pokazach ułatwia plan dnia publikowany w bezpłatnej "Gazecie Biskupińskiej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska