Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po 50 latach mieszkania w gminie teraz nie ma tu dla mnie miejsca - żali się Sabina Fiałkowska

(AN)
Dom nie jest zabezpieczony - mówi Sabina Fiałkowska, mieszkanka Gorynia
Dom nie jest zabezpieczony - mówi Sabina Fiałkowska, mieszkanka Gorynia Fot. Alicja Kalinowska
Sabina Fiałkowska jest jedną z lokatorek, które straciły dach nad głową w wyniku pożaru domu socjalnego w Goryniu, jaki wybuchł w sierpniu tego roku.

Większość osób poszkodowanych znalazła schronienie w wyremontowanym budynku po byłej szkole w Orłowie. Jednak pani Sabina nie zdecydowała się skorzystać z tej pomocy. Dlaczego? - Najpierw przez kilka tygodni mieszkałam u syna w Okoninie. Jednak musiałam wrócić do gminy Płużnica ponieważ tutaj mam swoich lekarzy, którzy leczą mnie od zawsze. Syn z synową pracują i nie zawsze mieli możliwość, aby przywieźć mnie do ośrodka zdrowia - tłumaczy pani Sabina.

Dlatego o pomoc poprosiła dawną znajomą z Błędowa. Ta zaproponowała jej „kąt” we własnym domu. - Mieszkam już u niej dwa tygodnie. Teraz mogę bez problemu dojechać do ośrodka zdrowia. Jestem prawie codziennie w moim mieszkaniu. Przecież nie mogę go zostawić bez opieki! Już próbowano włamać się do budynku gospodarczego, gdzie mam przygotowany węgiel i drewno na nadchodzącą zimę - tłumaczy kobieta i dodaje: - Dlaczego nie mogę iść do Orłowa? Bo jestem już za stara i za bardzo schorowana, aby mieszkać ze wszystkimi na jednej kupie. Korzystać z jednej wspólnej kuchni, wspólnego korytarza i łazienki. Takie mieszkanie nie jest na moje lata i zdrowie. W Goryniu miałam spokój. Teraz nadal chcę go mieć - wyjaśnia kobieta.

Pani Sabina czuje się oszukana przez władze gminy. - Dlaczego nie remontują tego domu? Ja nie chcę wyprowadzać się z gminy Płużnica w której przeżyłam 50 lat! - płacze mieszkanka.

Nie rozumie również zachowania urzędników, którzy rzeczy jednego z mieszkańców „wesołego domku” (bo tak właśnie, z powodu lokatorów „różnej próby” nazywany jest budynek, który spłonął w Goryniu) wyrzucili do kontenera, a to, co się nie zmieściło, nadal leży na podwórzu.

- Mężczyzna przebywa w zakładzie karnym. Pod jego nieobecność urzędnicy przyszli i wyrzucili wszystkie jego rzeczy. Przecież jak wyjdzie z więzienia to będzie potrzebował ubrań i przedmiotów codziennego użytku. Jak można tak traktować cudzą własność?! To skandal! - grzmi kobieta.

- To trudna sytuacja - przyznaje Marcin Skonieczka, wójt gminy Płużnica. I tłumaczy: - Początkowo chcieliśmy remontować spalony dom, ale okazało się to nieopłacalne. Dlatego podjęliśmy decyzję o budowie nowego budynku socjalnego. Powstanie on, jeśli otrzymamy dofinansowanie z Banku Gospodarstwa Krajowego. Inwestycja może ruszyć w przyszłym roku.

Wójt Skonieczka dodaje: - Mieszkańcy na razie przebywają w Orłowie. Natomiast dla pani Sabiny postaramy się znaleźć jakieś rozwiązanie, ale ona również musi chcieć z nami rozmawiać. Budynek jest wyłączony z użytkowania i nie ma możliwości, aby wróciła do swojego mieszkania.

A co z rzeczami mieszkańców? - Zostały przewiezione do Wiewiórek. Te, które nie nadawały się do użytku zostały wyrzucone - odpowiada wójt.

Przypomnijmy: w Goryniu mieszkało kilkanaście rodzin. Po pożarze budynek nie nadaje się do zamieszkania. Większość lokatorów znalazła schronienie w budynku dawnej szkoły w Orłowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska