Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tuchola. O Kocińskich: Przypadkowa zbieżność czy gra polityczna? - Młody ma szczęście - mówią ludzie. Starszy życzy mu powodzenia

Ramona Wieczorek [email protected] tel. 52 396 69 32
Wojciech Kociński z rady miejskiej
Wojciech Kociński z rady miejskiej fot. rw
Mają to samo imię, identyczne nazwisko. Mieszkają w jednym mieście. Ich ojcowie też nazywali się tak samo. Różni ich 14 lat. I twarze na plakatach, które reklamowały ich w ostatnich wyborach.
Wojciech Kociński z rady miejskiej
Wojciech Kociński z rady miejskiej fot. rw

Wojciech Kociński z rady miejskiej
(fot. fot. rw)

Sąsiedzi z niedowierzaniem kiwają głowami. - To trochę śmieszne. Taki młody? Co on może wiedzieć o życiu? - dziwi się mężczyzna w roboczym ubraniu. - Przecież to barman, włosy na żel... Chyba pożytku z niego dużego nie będzie. Szczęście młody ma. Zobaczymy, jak mu pójdzie.

Pan z sąsiedztwa się martwi: - A co, ktoś już go chce ze stołka zrzucić? Ludzie go wybrali, to niech rządzi!

- Znam, znam, ale innego Wojtka Kocińskiego. A sąsiada tylko z widzenia - mówi chłopak, wkładając ręce w kieszenie. - On radnym? Zero doświadczenia. To chyba pomyłka, zbieżność nazwisk. Gra polityczna. Podejrzewam, że ktoś z rodziny wpadł na ten pomysł. Może wujek?

Inny gość tłumaczy: - To nie mógł być przypadek. Wiadomo, człowiek widzi znane nazwisko, to na nie postawi. Sam głosowałem na kogoś innego.

Starsza kobieta grzebie w pamięci. - Kociński? Nie znam... No, ledwo kojarzę, jeszcze niedawno w krótkich portkach biegał. Został radnym? Ha, ha, ha!

Wojciech Kociński, lat 36: od zawodnika do trenera

1048 znajomych na naszej-klasie, ostatnio wybrany na drugą kadencję w radzie powiatu - dostał 373 głosy.
Wcześniej był radnym miejskim. - Wystartowałem w wyborach, gdy miałem niewiele, bo 28 lat, ale byłem już wtedy dość rozpoznawalny, przede wszystkim jako działacz sportowy - mówi.

Biegał za piłką, odkąd był dzieciakiem. Trenował w Zawiszy Bydgoszcz. W klubie Tucholanka przeszedł drogę od zawodnika do trenera. - Bardzo kontaktowy, w środowisku sportowym dobrze znany. Czy lubiany? Trudno mi powiedzieć, za słabo go znam. Dużo działa społecznie - mówi kibic spoza Tucholi.

Działał sporo w organizacjach non-profit. Jako 19-latek przejął zakład elektromechaniczny po tacie, który przeszedł na emeryturę. Musiał szybko dorosnąć, ojciec już nie żyje.

Lata temu zamarzyła mu się własna restauracja. Pub, gdzie można by posiedzieć przy piwie, pogadać. Dopiął swego. Do Kota ludzie przychodzili na pierwszą w mieście pizzę.

W serwisie nasza-klasa ktoś założył na liście szkół profil baru Kot, wrzucił fotki. Murowa 8 - miejsce magiczne przynajmniej dla 257 osób, które dołączyły do tej "szkoły życia". Ludzie z całej Polski mają sentyment do tego miejsca, które od kilku lat już nie istnieje. Piszą o nim: bar, który miał swoich bywalców, bywalcy, którzy mieli swój bar. Tutaj browar smakował najlepiej!

Wojciech Kociński, lat 22: z baru do ratusza

Najprawdopodobniej jest najmłodszym radnym w najnowszej historii miasta. Ale na sto procent tego stwierdzić nie można, bo w urzędzie nie prowadzą statystyk. Na pewno liczy sobie najmniej wiosen z obecnego składu rady miejskiej.
I dostał rekordową liczbę głosów - 305. To nawet więcej niż były wiceburmistrz albo szef strażaków.

Skończył technikum informatyczne w Tucholi, potem na jakiś czas wyjechał za granicę. Teraz studiuje marketing na pierwszym roku - Wyższa Szkoła Bankowa, wydział zamiejscowy w Bydgoszczy. Ale na szkołę trzeba zarobić. Pracuje jako "menedżer lokalu na starówce" - staje za barem w pubie... Czarny Kot.
Szef nie wkurza się, że pracownik zwalnia się na posiedzenia - też jest młody i rozumie. Zwłaszcza, że sesje są zazwyczaj rano, a Wojtek zaczyna pracę o godz. 17.
Po godzinach buszuje po internecie i uczy się grać na gitarze. A wcześniej przez pięć lat grał na saksofonie.

Do tej pory zupełnie nie angażował się w życie społeczne. No chyba że liczyć protest w sprawie obwodnicy. Owszem, był, szedł z innymi - i tyle.
Od kilku dni jest radnym miejskim. Nuda. Czemu go to kręci? - Stwierdziłem, że brakuje głosu młodych. Po rozmowach z wujkiem doszedłem do wniosku, że jako rodowity tucholanin, który chce zostać w mieście, mogę zaproponować trochę inne spojrzenie na świat - mówi.

Na pierwszej sesji rady wygląda na nieco zagubionego. Garnitur, trzymany w szafie od czasów matury, trochę go uwiera, krawat też niewygodny. Na co dzień ubiera się raczej luźno.
Do kogo się odezwać? Wszyscy dwa-trzy razy starsi, w wieku jego rodziców albo dziadków. I raczej nie jeżdżą na festiwal Woodstock. - Na razie próbuję się tam odnaleźć. Na pewno nie od razu będę chciał wszystko zmieniać, ale potem pokażę, że mam swoje zdanie - zapowiada.

Dwóch Kowalskich

Podczas wyborów to samo nazwisko może pomóc w zdobyciu dodatkowych głosów. Przykład? Marek Biernacki z PO dostał się do sejmiku jako jedyny przedstawiciel Słupska. Pomorski radny nazywa się tak samo jak pochodzący z Trójmiasta poseł PO, były minister spraw wewnętrznych i administracji. W dodatku obaj panowie pochodzą z tego samego województwa.
Kilka lat temu ciekawość wzbudzał Ryszard Kaczyński - poseł PiS z Wejherowa.

Nie trzeba jednak szukać daleko - poprzednikiem obecnego burmistrza Tucholi Tadeusza Kowalskiego był Edmund Kowalski. Choć jeśli chodzi o zbieżność tego popularnego wręcz przysłowiowo nazwiska, to nie powinna ona nikogo dziwić.

Znamy się tylko z widzenia

W Tucholi jest zresztą więcej słynnych Kocińskich. Chociażby kręgarze - Rafał i Stanisław, do których dzwonią ludzie z całej Polski. Ale to Tuchola, wszyscy się znają - ostatnio starszy Wojtek podawał namiary na rehabilitantów kobiecie z drugiego końca kraju. Z kolei Jan Kociński, wujek młodszego Wojtka, był radnym w poprzedniej kadencji.

Wojtkowie Kocińscy, jak u Trubadurów, znają się tylko z widzenia. Nie są rodziną, nigdy nie zamienili ze sobą słowa. Obaj są synami Henryków - choć ci panowie także nigdy się nie spotkali.

Młodszy Wojtek uważa, że krzyżyk przy jego nazwisku postawili głównie młodzi. - Przychodzili do baru i mówili, że właśnie na mnie zagłosują. Poza tym wujek pomagał mi w rozwieszaniu plakatów, prowadziłem też kampanię w internecie. To podstawa! Wiedziałem, że się dostanę, ale nie liczyłem, że z tak dobrym wynikiem - twierdzi. - To pytanie do ludzi, dlaczego głosowali na mnie. Czy stawiają znaczek przy osobie, o której nic nie wiedzą? Ich problem.

Czy starszy Wojtek uważa, że młodszy wykorzystał nazwisko, na które sam pracował przez lata? Uśmiecha się, odpowiada dyplomatycznie. - Niezręcznie mi się na ten temat wypowiadać... Ktoś miał dobry pomysł, po prostu - mówi. - Na plakatach umieszczałem moje drugie imię - Henryk, ale wiem, że na drugiego Wojtka Kocińskiego trafiła część głosów oddanych na mnie. Mówili mi to ludzie. Cóż, mam nadzieję, że swoją pracą nowy radny zapracuje na swoje nazwisko - a właściwie twarz. Życzę mu powodzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska