Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrogowie zza ściany

Kamil Sakałus
Przyczyną zażartego konfliktu między dwiema sąsiadkami była szumiąca w rurach woda. Inni sąsiedzi pokłócili się o remont strychu, który omal nie skończył się podwójnym zabójstwem

     - Konflikty sąsiedzkie o wydawałoby się błahe rzeczy zdarzają się w całym Toruniu. Interweniujemy zarówno na bogatych osiedlach, blokowiskach jak i rozpadających się kamienicach. O przysłowiową pietruszkę prawdziwe wojny toczą biedni, starsi ludzie, ale i osoby na wysokich stanowiskach - wyjaśnia Marian Woźniak, szef dzielnicowych w komisariacie Śródmieście.
     Bo woda leci z kranu
     
Najczęściej prywatne wojenki wybuchają jednak w blokach, gdzie ściany są symbolicznej grubości, a podłogi cienkie.**- Część takich konfliktów jest uzasadniona i skarżący się mają rację. Bardzo często spotykam się ze skargami na zbyt głośną muzykę, która naprawdę nie daje żyć. Gdy nasze interwencje nie pomagają, sprawa trafia do sądu. Ostrzegam, że przekonanie, iż można kogoś ukarać jedynie po zmierzeniu natężenia dźwięku, jest błędne. Wystarczają zeznania - mówi Woźniak.
     Gros konfliktów w blokach jest jednak wydumanych. - Wielu ludzi przychodzi do nas domagając się ukarania sąsiada, bo przeszkadza im lecąca w rurach woda, albo hałas spuszczanej wody z toalety. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że słyszą przesuwane krzesła. Dzielnicowi idą do takiego mieszkania i tam się okazuje, że wszystkie krzesła i stoły są obite od dołu filcem lub stoją na dywanach. Lokatorzy bojący się przewrażliwionych sąsiadów chodzą na paluszkach i we własnym mieszkaniu rozmawiają szeptem, ale i to często nie pomaga - opowiada Lilianna Kruś-Kwiatkowska, oficer prasowy toruńskiej policji. Na tej samej zasadzie wybuchają konflikty o hałas czajnikowego gwizdka, rzekomo krzywo zaparkowany samochód, albo niewłaściwy zapach gotowanych potraw, który wydostaje się z kuchni.
     
Siekierą za remont
     Na nielubianym sąsiedztwie można mścić się na różne sposoby. Porysowany lakier w samochodzie, przebite opony, wysypane pod drzwiami śmieci, albo wybita szyba. W drastycznych wypadkach, jak kilka dni temu na Bydgoskim Przedmieściu kończy się tragicznie. Do swojego mieszkania przy ul. Bydgoskiej wrócił wtedy pijany, 68-letni mężczyzna. Nie spodobał mu się prowadzony przez sąsiadów remont strychu. Rzucił się więc na nich z siekierą i nożem. Poranił kobietę, która z ranami całego ciała trafiła do szpitala.
     W Toruniu zdarzają się również kłótnie z powodu podsłuchu czy nawet kamery, którą mieli założyć sąsiedzi. - Kiedyś miałem taką sytuację, że pewna pani skarżyła się na sąsiada mającego ją szpiegować. Wskazała, gdzie jest założona kamera i opowiedziała którędy biegną kable przekazujące obraz do sąsiedniego mieszkania. Żadnej kamery oczywiście nie było. Ta dziurka w ścianie to nic innego jak zwykłe wykruszenie betonu przy łączeniu płyt - przypomina sobie Woźniak.
     Sąsiedzi potrafią wyładowywać swoją złość nawet na dzieciach. - Kiedyś na podwórku dwóch 4-latków, jak to dzieci, trochę się poprzepychało i pozabierało wzajemnie zabawki. Gdy tatuś jednego z nich dowiedział się co zrobiło dziecko sąsiadów, po prostu poszedł do tego malucha, pobił po twarzy i 4-letniego, nieświadomego niczego chłopca nazwał złodziejem - opowiada rzeczniczka toruńskiej policji.
     
Palenie na złość
     **Na osiedlach willi rzadkością nie są konflikty o palenie w piecu. Mieszkańcom jednego domu mającego ogrzewanie olejowe, nie odpowiada dym z komina z willi ogrzewanej węglem. Jest więc powód do awantury. Obrażony sąsiad potrafi odwdzięczyć się w ten sposób, że zaczyna palić plastikami, oponami, opakowaniami. Byle tylko dym był większy i sąsiadowi można by dokuczyć.
     Wśród bogatszych właścicieli domków jednorodzinnych, sposobem na walkę z nielubianym sąsiadem są donosy do straży miejskiej. Dorosły, poważny człowiek informuje municypalnych, że pan Kazik spod ósemki, co prawda odgarnął śnieg sprzed posesji, ale na 5 centymetrach przed domem tego nie zrobił, więc należy go ukarać.
     Niektórzy sąsiedzi są tak uparci, że potrafią wmawiać innym poważne przestępstwa. - Kiedyś rozwiązywałem konflikt między właścicielką mieszkania, a jego najemcami. Pani miała pretensję, że nie płacą czynszu, więc policja powinna się tym zająć. Wyjaśniłem, że taką sprawę można załatwić jedynie na drodze cywilnej. Kobieta jednak nie odpuściła. Wróciła z wymyśloną informacją, że ci ludzie narkotykami handlują - opowiada Woźniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska