Smutek i bieda

     Spotkanie w chłodzie murów nie ogrzewanej gorzelni, na które przybyli prawie wszyscy pracownicy zorganizowały Związki Zawodowe. Podczas zgromadzenia kierownik Wytwórni Alkoholu Roman Mierzwa przedstawił obecną dobrze znaną wśród pracowników sytuację zakładu. Pracownicy mają szansę otrzymać chociażby część swoich pieniędzy z Funduszu Świadczeń Gwarantowanych. Cały czas mają nadzieją, że gorzelnia w końcu ruszy. Nastroje wśród zgromadzonych przy opłatku i choince pracowników były pełne obaw co przyniesie nowy rok.
     - Mam trójkę dzieci w wieku od 8 miesięcy do siedmiu lat, żona nie pracuje, ja nie dostaję ani grosza, jak mam wytłumaczyć moim dzieciom, że w tym roku Mikołaj do nich nie przyszedł - mówi Wiesław Ratajczak pracownik gorzelni. Twierdzą również, że każdy ma jakieś zadłużenia, u kolegów, w spółdzielni mieszkaniowej, u znajomych, każdy chciał jakoś godnie spędzić tegoroczne święta.
     - Pracownicy i tak są silni, uodpornieni na nowe wiadomości i obietnice. Radzą sobie nie mając żadnych środków do życia przez cztery miesiące - mówi Marian Walecki.
     Załoga żali się również, że zostali pozostawieni sami sobie, nikt już z szefostwa firmy A.E. Gasolin, która cztery lata temu kupiła zakład nie interesuje się losem gorzelni.
     - Nikt z firmy z nami już nie rozmawia, nie ma żadnego kontaktu, po prostu nie obchodzi ich nasz los około 80 pracowników, jedynie tylko burmistrz miasta Jerzy Czerwiński angażuje się w nasze spotkania organizuje je i umawia na rozmowy, możemy liczyć na poradę prawniczą ze strony Urzędu Miasta - informuje Stanisław Rachowiec przewodniczący branżowego związku zawodowego. Spotkanie wigilijne choć w chłodzie i zimnie zakończyło się ciepłą atmosferą świąt i nadzieją, że w końcu ruszy produkcja.