Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amputowali chłopcu jądro. A można je było uratować! Kto za to odpowie?

(MO)
Chłopiec stracił jądro w wyniku błędnej diagnozy. Spółka Lecznice Citomed, która ma zapłacić rodzicom 80 tys. zł, chce odwołać się od wyroku.

- Biegły urolog jednoznacznie wskazał, że postępowanie lekarza pediatry wobec dziecka w zakresie badania, diagnostyki i terapii nie było zgodne ze sztuka lekarską, a jednocześnie - było powodem amputacji jądra - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Rozstrzygnięcie w I Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Toruniu zapadło 30 grudnia 2016 roku. Lecznice Citomed mają zapłacić rodzicom 80 tysięcy zł zadośćuczynienia. Jak do tego doszło?

Żadnych badań, nawet USG
Piotruś miał wtedy 11 miesięcy. 28 listopada cierpiał niesamowicie, zanosił się płaczem. Miał obrzęk lewego jądra i widać było, że ból narasta. Rodzice pojechali z dzieckiem do Citomedu, do pediatry. Dyżur pełniła wówczas lekarka M.D., posiadająca II stopień specjalizacji.

Co zrobiła pediatra? Stwierdziła u Piotrusia zapalenia jądra i przepisała antybiotyki. Nie wykonała żadnych badań diagnostycznych, chociaż sytuacja aż się prosiła przynajmniej o zrobienie USG.

Mijały kolejne doby, a Piotruś cierpiał coraz bardziej. 1 grudnia rodzice znów pojechali z nim do Citomedu. Wtedy dostali skierowanie do szpitala.

W szpitalu na toruńskich Bielanach dziecko przebadano i czym prędzej zakwalifikowano do zabiegu. W jego trakcie zdecydowano o usunięciu jądra, które obumarło. Jak nietrudno się domyślić, później długo jeszcze dziecko odwiedzało lekarzy.

Czytaj koniecznie: W szpitalu w Brodnicy dziecku nie pomogli. Odesłali do Grudziądza!

Wszystko to działo się na przełomie 2004 i 2005 roku. Gdy chłopiec skończył 11 lat, lekarze zaczęli rozważać kwestię protezy. Wtedy też, w 2015 roku, rodzice Piotrusia zdecydowali się pozwać spółkę Lecznice Citomed o zadośćuczynienie. W pozwie domagali się 120 tysięcy złotych.

Sędzia Elżbieta Stępniewicz, rozstrzygając sprawę, polegała na opinii biegłego chirurga urologa. Niezwykle doświadczonego: z 41-letnim stażem pracy i 20-letnim doświadczeniem w wydawaniu opinii dla sądów i prokuratur. Ten nie miał wątpliwości. Lekarka M.D. postawiła błędną diagnozę. Jądro było do uratowania.

„Gdyby lekarz przeprowadzający badanie od razu skierował chłopca do szpitala celem wykluczenia skrętu jądra, istniałaby szansa na jego uratowanie. Gdyby rodzice zgłosili się do szpitala w ciągu 6 godzin od momentu skręcenia, istniałaby szansa jego odkręcenia, a operacja byłaby niekonieczna. W ocenie biegłego nieskierowanie dziecka na badanie USG i jego niewykonanie doprowadziły do amputacji jądra (...). Postępowanie pediatry nie było zgodne ze sztuką lekarską” - czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego.

Jak bronił się w sądzie Citomed? Roman Łysek, prezes spółki, twierdził, że nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne błędy lekarki M.D. Dlaczego? Bo nie była zatrudniona na umowie o pracę, tylko na kontrakcie. Sąd tę argumentację odrzucił.

Lecznice Citomed trzymają się jednak tego argumentu do dziś i zamierzają przywołać w apelacji. - Spółka nie może być odpowiedzialna za ewentualny błąd lekarza w takiej sytuacji - twierdzi Tomasz Łukomski, prokurent Lecznic Citomed. - Poza tym nie zgadzamy się co do merytoryki sprawy. Między pierwszą wizytą dziecka w naszej lecznicy a operacją w szpitalu minęło kilka dni.

Przeczytaj również: Błędy w sztuce lekarskiej. Jak się przed nimi bronić?

Wszystko w ich ciągu mogło się zdarzyć...
Jak się ta sprawa skończy, okaże się po apelacji. Jest o tyle wyjątkowa, że podobne zadośćuczynienia sądy przyznają rzadko.
W maju2016 roku Sąd Okręgowy w Toruniu oddalił powództwo kobiety, która domagała się 80 tys. zł od szpitala w Brodnicy za powikłania po cesarce.

Kobieta rodziła w lutym 2014 r. i była to jej druga cesarka. Po powrocie do domu czuła się bardzo źle. Pojechała z mężem do przychodni w innej miejscowości, tam zmieniono jej opatrunek. „Gdy powódka wsiadła do samochodu i on ruszył, poczuła, że robi jej się ciepło w podbrzuszu. Zobaczyła, że rana się otworzyła i jelita wypłynęły na zewnątrz” - czytamy w opisie sprawy. Potem była karetka „na cito” i szpitalny zabieg polegający na umieszczeniu jelit w brzuchu. W tej sprawie jednak biegły nie stwierdził, by przyczyną cierpień był sposób wykonania cesarki w szpitalu w Brodnicy.

W całej Polsce z roku na rok przybywa w sądach podobnych spraw. Orzeczeń korzystnych dla pacjentów - już nie. Jedno z najwyższych zadośćuczynień - 5 mln zł - wywalczyła pacjentka szpitala w Warszawie przy ul. Banacha (2014 r.). Walczyła w sądzie 10 lat.

PS. Imię dziecka zostało zmienione.

Nie przebadali go, bo był weekend? Są zarzuty dla lekarzy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska