Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wymarzony dom grozi zawaleniem. 10-latek prosi o pomoc Beatę Szydło

go
Z tym transparentem mama Małgorzaty Gawrońskiej (tu przed domem, zagrożonym katastrofą ) protestowała przed urzędem.
Z tym transparentem mama Małgorzaty Gawrońskiej (tu przed domem, zagrożonym katastrofą ) protestowała przed urzędem. Grażyna Ostropolska
Zamiast wymarzonego domu jest budynek, który grozi zawaleniem. - Nie mam gdzie mieszkać, bo trafiliśmy na nieuczciwych ludzi - pisze 10-letni Patryk do szefowej rządu.

Nikt nie chce się tym zająć, dlatego piszę do Pani. Poprosiłem mamę o pisma, które wysłała do ważnych ludzi. Wysyłam je i do Pani, by poznała Pani nasz problem rodzinny i pomogła rozwiązać naszą sprawę. Bardzo proszę o pomoc. Będę czekał na odpowiedź. Patryk Gawroński”.

List 10-latka to krzyk rozpaczy dziecka, które jeszcze 6 lat temu miało szczęśliwą rodzinę. I dom w Świeciu nad Wisłą, bo właśnie tu przywiodły Gawrońskich nowe plany zawodowe.

Młodzi ludzie sprzedali kawalerkę w Poznaniu, zaciągnęli 300 tys. zł bankowego kredytu we frankach szwajcarskich i zamówili u miejscowego dewelopera budowę jednorodzinnego domku. - To miasto było dla nas nowe, nie znamy się na budownictwie, więc oferta pana K. - „dom pod klucz” - wydała się nam optymalna - wyjaśnia Małgorzata Gawrońska, mama Patryka.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

Na budowę przyjeżdżali rzadko, bo pracowali wtedy poza Świeciem. - Wykonawca wzbudzał nasze zaufanie. Zapewniał, że niczym nie musimy się martwić, bo on wszystkiego dopilnuje - wspominają. O tym, że było to zaufanie na wyrost, przekonali się w 2011 r. Mieszkali już w wymarzonym domku prawie dwa lata. Szykowali się do świąt, gdy z sufitów zaczęła odpadać farba, a w stropie pojawiły się szczeliny. Wprawdzie deweloper zdecydował się położyć nową gładź w ramach gwarancji, ale... - Zaklejane taśmą spękania wzbudziły nasz niepokój, więc za poradą mojego pracodawcy zamówiliśmy ekspertyzy budowlane. Rzeczoznawcy przebadali dom od fundamentów po dach i orzekli, że jego stan jest tragiczny. Budynek grozi zawaleniem - wspominają Gawrońscy. To był dla nich szok.

- Okazało się, że dom wykonano niezgodnie z projektem, a większość zapisów w dzienniku budowy jest nieprawdziwa. Zamiast bloczków fundamentowych użyto pustaków, nie zastosowano właściwej izolacji, okrojono więźbę dachową, zmniejszając liczbę elementów konstrukcyjnych, zastosowano drewno pozaklasowe, a 40-tonowy dach postawiono bezpośrednio na stropie. Wykonawca, choć miał to w projekcie, nie wykonał poprzecznej belki, tzw. wymianu, który przenosiłby ciężar na inne belki, co grozi zawaleniem domu - wylicza Elżbieta Kujawa, babcia Patryka. Ta emerytowana nauczycielka zna dziś prawo budowlane na wylot. - Skrzywdził nas przedsiębiorca, który nie dopilnował budowy, ale jeszcze bardziej skrzywdzili nas urzędnicy - twierdzi pani Elżbieta i zapowiada, że nie spocznie, dopóki ci, którzy oszukali i zniszczyli jej rodzinę, nie zostaną ukarani. Opowiada o układach urzędniczo-towarzysko-biznesowych, które powodują, że prawda z trudem przebija się na powierzchnię. - To nie jest gołosłowie. Na wszystko mamy dowody - twierdzi.

Kto ponosi winę za nieszczęście Gawrońskich? O wyroku sądu i dowodach, jakie udało im się zebrać w tej sprawie czytaj na następnej stronie.

Warto się im przyjrzeć, bo sytuacja jest kuriozalna. Pięć lat temu Gawrońscy musieli opuścić dom i nie mogą do niego wrócić, bo Krzysztof Kociński, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Tucholi, nie zezwala na jego użytkowanie i tak to uzasadnia: „Przemawia za tym jednoznacznie stwierdzona okoliczność, iż istniejący stan techniczny budynku: zły i przedawaryjny, stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi”.

W budynku ustawiono legary podtrzymujące strop. Jedni eksperci twierdzą, że dom nadaje się do rozbiórki, drudzy są zdania, że można go naprawić.

Toczą się postępowania prokuratorskie, sądowe i administracyjne. Na dodatek Mikołaj Bogdanowicz, wojewoda kujawsko-pomorski, unieważnił pozwolenie budowlane na budynek, wydane przez świeckiego starostę w 2008 r. z rażącym naruszeniem prawa.

- Starostwo zatwierdziło projekt budowlany i wydało pozwolenie na budowę, zatajając, że nasza działka leży na terenach bezpośredniego zagrożenia powodzią, gdzie obowiązują szczególne przepisy - tłumaczy Małgorzata Gawrońska. Zabrakło m.in. zgody Dyrektora Regionalnego Gospodarki Wodnej, zwalniającej od zakazu zabudowy na terenach zalewowych, operatów wodno-prawnych i wypisu z rejestru gruntów. - Zanim starosta złamał prawo, doszło do przekrętu w UM w Świeciu, który skutkował tym, że wprowadzono nas w błąd już w momencie sporządzania aktu notarialnego zakupu działki - twierdzi pani Małgorzata i pokazuje dowód: zaświadczenie, które dostarczył notariuszowi pan D., sprzedający Gawrońskim działkę. Wydał je panu D. nieupoważniony do wystawiania takich dokumentów inspektor Michał K. z UM w Świeciu. Świadomie, jak twierdzi pani Małgorzata, pominął informację, że ten teren znajduje się w obszarze szczególnego zagrożenia powodzią ze strony Wisły (tzw. woda stuletnia) i należy tam zastosować przepisy szczególne. - Na dodatek sprzedający ukrył przed nami fakt, że sprzedaje nam ziemię rolną, a nie teren budowlany, co miało wpływ na cenę - wspomina Małgorzata Gawrońska. Pokazuje akt notarialny, z enigmatycznym wpisem: „działka niezabudowana”. - Dlaczego notariusz nie zażądał wypisu z ksiąg wieczystych lub sam do nich nie zajrzał? Dlaczego nie zwrócił uwagi na to, że zaświadczenie o zgodności działki z planem zagospodarowania wydała osoba nieupoważniona przez burmistrza i że było ono zmanipulowane? - pyta pani Magorzata. Jej mama dotarła do postanowienia RZGW w Gdańsku z 2006 r., który po rozpatrzeniu wniosku burmistrza zgodził się zaakceptować projekt miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w Świeciu nad Wisłą (dla terenów, na których leży m.in. działka Gawrońskich) pod warunkiem „zakazu wprowadzenia nowego budownictwa kubaturowego do czasu wdrożenia sposobu zabezpieczenia powodziowego obszarów zagrożonych wodami powodziowymi ( tzw. stuletnimi)”. Pani Elżbieta chciała, by burmistrz to wyjaśnił. - Byłam wyśmiewana i ignorowana, więc stanęłam przez urzędem miejskim z transparentem na znak protestu - mówi pani Kujawa. Ma ten transparent do dziś i uważa, że wypisane na nim słowa są prawdziwe, choć... - Burmistrz Tadeusz Pogoda poczuł się urażony sformułowaniem, że jest obojętny wobec zagrożeń na terenie Świecia i zataja fakty. Zażądał przeprosin i zagroził procesem, ale potem się wycofał - wspomina pani Elżbieta. Chcieliśmy usłyszeć, dlaczego Tadeusz Pogoda, burmistrz z 28-letnim stażem, ignoruje zalecenia RZGW i godzi się na zabudowę terenów zagrożonych powodzią? I jak zamierza wsprzeć Gawroń-skich, których jego urząd wprowadził w błąd? Burmistrz nie chciał z nami rozmawiać. - U nas sprawa państwa Gawrońskich jest zamknięta, więc proszę te pytania skierować do starostwa - zbył nas sekretarz miasta Leszek Żurek. Starosta Franciszek Koszowski przyznaje, że sprawa Gawrońskich jest trudna, a unieważnienie przez wojewodę pozwolenia budowlanego na dom, który już stoi, ale z uwagi na zagrożenie katastrofą jest wyłączony z użytkowania, dodatkowo ją skomplikowało.

- Mówiło się, że to jest teren zalewowy, ale nie było zakazu zabudowy ani zapisu, że trzeba wystąpić o zgodę do RZGW - tłumaczy Joanna Schmidt, kierownik wydziału architektury i budownictwa w starostwie. - Był natomiast zapis, że na terenach zagrożonych powodzią należy wynieść rzędną parteru domu minimum 2,5 m ponad teren, co my odczytywaliśmy jako rozwiązanie zastępcze - dodaje.

- To straszne, że żaden urząd w Świeciu nie poczuwa się do winy, choć to tam rażąco łamano prawo wodne i przepisy budowlane, działając na naszą szkodę - komentują Gawrońscy. Zwracają uwagę na to, że bank, który udzielał im kredytu, też został oszukany. - Nie kredytowano budynków na terenach zalewowych, bo nikt takiej pożyczki ani domu nie chce ubezpieczyć - słyszymy.

Gawrońscy są rozczarowani wyrokiem, jaki zapadł w procesie karnym.

Wykonawcę uniewinniono, a kara dla kierownika budowy (grzywna i dwuletni zakaz pełnienia samodzielnych funkcji w budownictwie) jest symboliczna. - Ten człowiek rzadko bywał na budowie, a niezgodne z projektem materiały do budowy dostarczał mu deweloper, pan K., z którym umówiliśmy się na budowę pod klucz. Wybraliśmy projekt z katalogu, a pan K. wskazał biuro projektowe, które dokona w nim zmian. Okazało się, ze już sam projekt bez należytych obliczeń wytrzymałości stropu był wadliwy, czego dowiódł biegły sądowy. Czy to nie dziwne, że taki dokument zaakceptowano w starostwie? - pyta Elżbieta Kujawa. Napisała do rady powiatowej skargę na wicestarostę, która złożyła swój podpis pod projektem zamiennym oraz pozwoleniem budowlanym, ale... skargę uznano za niezasadną.

W sprawie cywilnej, którą Gawrońscy wytoczyli deweloperowi, zapadł wyrok sądu I instancji. - Nieprawomocny - zaznacza pan K. - Roszczenia państwa Gawrońskich były większe niż zasądzone ode mnie 90 tys. zł na całkowitą wymianę dachu ich domu, ale składam zażalenie - mówi deweloper. Jego zdaniem wystarczyłoby wstawić jedną poprzeczną belkę, która odciąży dach i dom byłby bezpieczny.

- Proponuję, by pan K. kupił od nas dom, ale on tego nie zrobi, bo wie, że fundamenty nie spełniają wymogów wytrzymałościowych. Zbudowano je na terenach zalewowych, niezgodnie z projektem i z pustaków, których nie można używać w domach z użytkowym poddaszem - mówią Gawrońscy.

CoolTour - Ogólnopolski Magazyn Kulturalny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska