Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Te psy brodziły w odchodach”. Kolejna rozprawa ws. pseudohodowli z Dobrcza

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Grzegorz Bielawski zeznał w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy: - Psy żyły w fatalnych warunkach. W powietrzu unosiły się opary amoniaku, moczu. Było tak duszno, że nie można było oddychać.
Grzegorz Bielawski zeznał w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy: - Psy żyły w fatalnych warunkach. W powietrzu unosiły się opary amoniaku, moczu. Było tak duszno, że nie można było oddychać. Tomasz Czachorowski
W procesie w sprawie hodowli w Dobrczu zeznawał Grzegorz Bielawski z pogotowia dla zwierząt. To on w styczniu wezwał na miejsce policję.

- Przez dwanaście lat mojej działalności nie widziałem czegoś takiego - w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy mówił w czwartek (19 października) Grzegorz Bielawski, członek Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt.

To świadek w sprawie hodowli psów i kotów państwa G. z Dobrcza, którą zlikwidowano w lutym. - W pierwszym pomieszczeniu za korytarzem psy były oblepione odchodami, miały stany lękowe, chowały się w swojej kryjówce pod szafą. Było tam też kilka boksów, w których znajdowało się kilkanaście psów stłoczonych na małej powierzchni.

Bielawski do hodowli przyjechał na początku lutego po rozmowie z jedną z klientek państwa Izabeli i Romana G. Kobieta kupiła buldoga i podejrzewała, że zwierzę może być chore. Tego samego dnia na posesję państwa G. Bielawski, wraz z innymi działaczami na rzecz dobra zwierząt i wolontariuszami, wezwali policję oraz, między innymi specjalistę, lekarza behawiorystę z Piły.

Psy i koty mieszkały w skrzyniach i klatkach. Miesiącami nie wychodziły na dwór. 170 zwierząt żyło w ciemnościach.

170 zwierząt pozamykanych w ciasnych klatkach, żyjących w ciemnościach i brodzących we własnych odchodach. W sobotę w podbydgoskim Dobrczu Pogotowie dla Zwierząt wspólnie z policją  zlikwidowali hodowlę psów i kotów.Czytaj również: Horror dla ponad 170 zwierzaków. Żyły w strasznych warunkachZwierzęta mieszkały w skrzyniach i klatkach. Miesiącami nie wychodziły na dwór i nikt im nie sprzątał. - Byłem w wielu hodowlach, zabierałem wiele zwierząt z jednego miejsca, ale tak makabrycznych warunków nie widziałem nigdy – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt. - Psami nikt się nie zajmował. Kotami także, niektóre umierały, leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej. Hodowlę prowadziło małżeństwo. Przepisy z 2012 roku zakazały rozmnażania zwierząt w celach handlowych z wyjątkiem zarejestrowanych hodowli. Spowodowało to, że powstało mnóstwo różnych stowarzyszeń, których nikt nie nadzoruje. Właśnie w takim działali właściciele zwierząt z Dobrcza.Z ustaleń działaczy wynika, że była to największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć. Jeszcze nikt wcześniej nie odebrał z jednego miejsca aż 170 czworonogów.Na terenie posesji hodowane były buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Większość z nich wymaga pilnej pomocy weterynaryjnej. Pogotowie poszukuje osób z całej Polski, które są w stanie przyjąć zwierzęta do domów tymczasowych. Ze stowarzyszeniem można się skontaktować za pomocą maila adopcja@pogotowiedlazwierzat.plPomóc można także przez wpłacanie pieniędzy na numer konta bankowego Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” Pl. Pocztowy 4/6, 64-980 Trzcianka 87 1020 3844 0000 1702 0048 1093 z dopiskiem „likwidacja fabryki psów”.

W Dobrczu zlikwidowali hodowlę. Psy były w strasznym stanie ...

Izabela i Roman G. zostali aresztowani, ale na początku października, krótko po rozpoczęciu procesu w ich sprawie, sąd zdecydował, że będą mogli zeznawać z wolnej stopy. W czwartek oboje przysłuchiwali się zeznaniom świadka.

Małżeństwo z Dobrcza nie czuje się winne tragedii psów i kotów

- W drugim pomieszczeniu znajdowała się lodówka pełna szczepionek, antybiotyków i leków - mówił Bielawski. - Pomieszczenia, w których trzymane były zwierzęta, znajdowały się również w garażu. Tam na przestrzeni o powierzchni może półtora metra na sześć metrów trzymano kilkanaście kotów. Były w zupełnej ciemności. Odchody znajdowały się na podłodze i na ścianach do wysokości metra. Było tam tak duszno, że można było wytrzymać co najwyżej półtorej minut. Koty były bardzo agresywne - dodał Bielawski.

Dopiero po jakimś czasie podczas przeszukiwania posesji państwa G. okazało się, że jest tam jeszcze jeden budynek, w którym trzymane były zwierzęta.

- Pani G. twierdziła początkowo, że nie ma klucza od tego pomieszczenia, potem się znalazł. Wewnątrz było kilkanaście kojców dla psów, ale to bardzo łagodne określenie - wyjaśniał świadek. - Pośrodku stała woliera z kotami. To było jak obóz koncentracyjny dla zwierząt.

Śledczy z Prokuratury Rejonowej w Bydgoszczy twierdzą, że to największa zlikwidowana hodowla psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć. Nikt wcześniej nie odebrał bowiem z jednego miejsca aż tylu czworonogów.

G. hodowali buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu i koty norweskie.

Małżeństwo zamieszczało ogłoszenia o sprzedaży zwierząt w internecie. Większość z nich wymagała pilnej pomocy weterynaryjnej.

Klienci, którzy przyjeżdżali na miejsce, nie mieli dostępu do sal, w których przebywały wszystkie zwierzęta. Przynoszono im tylko zamówione psy i koty, przygotowane do sprzedaży. - Zapewniano klientów, że zwierzęta są w dobrej kondycji, podczas gdy po kilku dniach, tygodniach zwierzęta te chorowały, padały - mówi prokurator Adam Lis.

Wczoraj jeden z obrońców próbował podważyć wiarygodność świadka. Wskazywał, że wobec Bielawskiego wydawane były wyroki sądu.

Po rozprawie do tych zarzutów odniósł się sam działacz Stowarzyszenia Pogotowia dla Zwierząt: - Uczestniczyłem w około czterech tysiącach interwencji. Sądy 19 razy wydawały w moich sprawach wyroki. Byłem skarżony przez hodowców o przywłaszczanie psów. W jedenastu sprawach zostałem uniewinniony, kilka postępowań jest w toku, a jednym wyrokiem nakazowym zostałem faktycznie skazany.

Romanowi i Izabeli G. grozi do 8 lat więzienia.

Hodowla psów jak z horroru. Rozpoczął się proces państwa G. z Dobrcza

Hodowla psów jak z horroru. Rozpoczął się proces państwa G. ...

"Psy były poupychane w klatkach wypełnionych odchodami". Ruszył proces właścicieli nielegalnej "hodowli"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska