Na Nowym znikają koty

Tak się nimi opiekowali

Wczoraj rozmawialiśmy z mieszkańcami wspomnianych ulic. - Jakiś czas temu, ktoś podrzucił do naszej piwnicy kilka kotków. Karmiliśmy je i pomagaliśmy im. Zwierzaki podrastały. Gdy jeden z nich ciężko się rozchorował, wraz z sąsiadami złożyliśmy się na operację. Koty były zadbane, doglądane i szczepione. Nagle znikły z naszego bloku. Nie ma ich od kilku dni. Uważamy to za bardzo dziwne - stwierdziła nasza rozmówczyni.

Mieszkańcy są przekonani, że ktoś po prostu wyłapał ich czworonożnych przyjaciół. Od naszych rozmówców dowiedzieliśmy się, że wśród osób zainteresowanych sprawą krąży pogłoska, że koty łapane są po to, by przerobić je na karmę. - Uratowało się zaledwie kilka kotów. Miały po prostu trochę szczęścia - usłyszeliśmy od mężczyzny z Nowego.

Nikt nic nie słyszał

Kontaktowaliśmy się wczoraj z inowrocławską policją i strażą miejską. Żadna z tych służb nie otrzymała zgłoszeń w sprawie wyłapywania kotów. Nic nie wiedzą także inowrocławscy "Animalsi". Po naszym telefonie zapewnili jednak, że sprawę zbadają.

Monika Dąbrowska, rzecznik inowrocławskiego ratusza poinformowała, że miasto nie przeprowadzało, ani też nie zlecało żadnej akcji, której celem byłoby wyłapanie kotów zamieszkujących w piwnicach osiedlowych bloków.

Kot na służbie?

Podpytywaliśmy także i inne osoby o to, czy koty mogły być wyłapywane. Zaciekawiła nas wypowiedź szefa jednej instytucji. Otóż stwierdził on, że spotkał się już ze znikaniem tych zwierzaków. Wyłapywane były jednak nie na karmę, a dla firm, które mają magazyny i nie mogą sobie poradzić z gryzoniami.

Czy faktycznie na os. Nowym ktoś łapie poczciwe kociska? Czekamy na opinie Czytelników w tej sprawie.