Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica fenomenu kiełbasek od Benka

Ewelina Jagodzińska
Długa kolejka po kiełbasę to częsty widok na targowisku miejskim w Inowrocławiu.
Długa kolejka po kiełbasę to częsty widok na targowisku miejskim w Inowrocławiu. Ewelina Jagodzińska
Kiełbasę na targowisku miejskim w Inowrocławiu u Bernarda Hebdy (pana Benka) kupują prawnicy, biznesmeni i budowlańcy.

Przywożone są na ino-wrocławskie targowisko miejskie w każdy wtorek, czwartek i w sobotę. Już od rana ustawia się po nie długa kolejka. Jedzą je młodsi i starsi, panie i panowie, budowlańcy, policjanci, pracownicy okolicznych firm i biur. Kiełbasy od pana Benka od 25 lat lat kradną podniebienia kolejnych mieszkańców.

Bernard Hebda, 53-latek spod Gniewkowa prowadzi swój mały biznes od 1991 roku, niezmiennie miejscem jego grillowania jest targowisko miejskie oraz niedzielna giełda. - Tak naprawdę to był kiedyś najprostszy interes do rozpoczęcia, bo nie było dużych kosztów. Zaczynałem całkowicie od zera. Brałem towar na kredyt, jak to się mówi, byłem uczciwy, wypłacalny, bo jak zarobiłem to zapłaciłem i tak to się kręciło. A zaczęło się w lipcu 1991 roku - wspomina pan Benek.

- Grill był już wtedy coraz bardziej popularny, bo na Piastowskim już dwa lata wcześniej stał kolega, który sprzedawał kiełbasę z grilla. Ja byłem drugi tutaj w Inowrocławiu i tylko ja zostałem. A jak policzyłem za mojej kadencji było 38 konkurentów.

Więcej wiadomości z Inowrocławia na www.pomorska.pl/inowroclaw.

Dobry towar
W czym tkwi sekret wyjątkowego smaku? Jak zrobić tak dobrą kiełbasę? - Trzeba się wczuć, proszę pani - odpowiada mi pan Benek i dodaje. - Szczerze mówiąc to kiełbaskę na grillu każdy może zrobić, trzeba mieć tylko dobry towar. Ja biorę kiełbasę od znanego regionalnego producenta. Nie kupuję w sklepie, to producent robi ją pode mnie. Najpierw kładę ją z boczku na ruszcie, żeby się ładnie podgrzała, nie daję jej od razu na ogień, no bo spali się. Nie dodaję żadnych przypraw, nie polewam jej niczym, ona sama w sobie jest już przyprawiona. Dodaję także podpieczoną cebulkę, musztardę, ketchup, wedle uznania klienta, bułeczkę, butelkę coli i już. Klienci mówią, że im smakuje - z zadowoleniem przyznaje pan Benek.

Bez wątpienia musi to być prawdą, bo już od samego rana gwarno jest przy grillowisku. Na ruszcie przyjemnie skwierczą podpiekane kiełbaski, a w powietrzu unosi się kusząca woń wabiąca kolejnych klientów.

Jednak tak zwaną godziną szczytu jest samo południe, kiedy to w kolejce oczekuje czasem nawet 30 osób, wśród nich klienci indywidualni, ale też tzw. wysłannicy z firm, biur, miejsc pracy z całego miasta.

- Do 2011 roku byłem stałym klientem. Potem dwa razy wyjechałem na misję, bo jestem żołnierzem. Po pięciu latach kolega przyniósł te kiełbaski do pracy i boję się, że wciągam się na nowo - mówi Krzysztof Lewandowski i wspomina, ile to razy zdarzyło mu się czekać w długiej kolejce na porcję kiełbasy od Benka. - Często w kolejce robi się odliczanie, żeby wiedzieć, kiedy kiełbasa już się kończy. Sprawdzamy ile osób w kolejce, pytamy kto jedną kiełbaskę, kto dwie, no to starczy jeszcze dla 9 i koniec, reszcie niestety dziękujemy. Świeżość się liczy. Bywa tak, że stoi się w kolejce, czuje się ten smak, że już zaraz będę ją jadł, a tu nagle przychodzi klient i mówi: „I co Benek, masz dla mnie te 15”, no, i dziękuję znów trzeba 15 minut dłużej stać - opowiada klient.

Klient najważniejszy
Pan Benek przekonuje, że woli, aby kiełbasy zabrakło, niźli miałby jej mieć za dużo, bo zawsze przygotowuje klientom świeże porcje. Jak mawia, klient jest najważniejszy.

- Z klientami trzeba żyć. Każdego klienta praktycznie znam i z każdym klientem porozmawiam. Ja ich traktuję jak rodzinę. Szanuję i czuję też ich szacunek do mnie. Nikt nigdy złego słowa mi nie powiedział, nikt mi nigdy nie ubliżył, ja też z nikim o klientach nie rozmawiam. Każdy dziękuje, pozdrawia, mówi „było smaczne”, jest dobrze - wyznaje.

Praca ta wcale do lekkich nie należy, i mimo iż pan Benek ma dwóch synów, to wcale nie życzyłby sobie, aby przejęli interes po ojcu.

- Młodszy syn lubi grillować, ale raczej o przejęciu pałeczki nie ma mowy. Nigdy nie przyzwyczajałem ich do targu, bo może ładnie to wygląda, ale wcale nie jest to aż tak łatwy kawałek chleba. Praca jest przyjemna, ale ta końcowa, kiedy już stoi się i sprzedaje, ale przygotowania są, no wie pani, ja muszę sobie drewienko naszykować, wysuszyć, bo to jest olcha, cebulka obierana jest na dany dzień, bo musi być świeżutka. Wiadomo jak poleży to ślimaczeje. Wstaję 4.30, o 6 wjeżdżam na targ i o 13.30 kończę, o 16 jestem w domu, bo mieszkam pod Gniewkowem, choć urodziłem się w Inowrocławiu - mówi Hebda.

I choć praca ciężka, to największą jej rekompensatą jest zadowolenie klienta, który powraca po kolejne kiełbaski. Ot, i ciekawostka taka, że rekordzista, a było to w latach 90-tych, zjadł w ciągu dnia targowego aż 11 kiełbasek od Benka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska