Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poseł Krzysztof Brejza: - Nie jestem uzależniony od polityki

Dariusz Nawrocki
Dariusz Nawrocki
Krzysztof Brejza z żoną Dorotą, 2-letnią córką Rozalką i 6-letnim synem Mateuszem.
Krzysztof Brejza z żoną Dorotą, 2-letnią córką Rozalką i 6-letnim synem Mateuszem. Archiwum
- Ojciec zawsze podkreślał, żeby nie przywiązywać się do polityki, żeby nie była głównym zajęciem w naszym życiu - zdradza poseł Krzysztof Brejza.

Od początku tej kadencji Krzysztof Brejza jest mocno zabieganym posłem. Częściej niż przez ostatnie 8 lat przemawia z trybuny sejmowej. Częściej też pojawia się w ogólnopolskich telewizjach. - Opozycja wymaga większego zaangażowania w Warszawie - potwierdza.

Z tego też powodu mniej czasu może poświęcić swoim najbliższym: żonie Dorocie, 2-letniej córce Rozalce i 6-letniemu synowi Mateuszowi. Na szczęście, jak przekonuje, zawsze może liczyć na swoich rodziców. - W sytuacjach alarmowych babcia zawsze przybywa na pomoc. Dziadek też wpada i opiekuje się wnukami - zapewnia pan Krzysztof. Niezorientowanym przypominamy, że babcia Aleksandra jest kompozytorem i nauczycielem, a dziadek Ryszard - prezydentem Inowrocławia.

Tata, tata!

Poseł od poniedziałku do czwartku przebywa w Warszawie. - Tata, tata! - krzyczy Mateusz, jak zobaczy tatusia w telewizji. W archiwum rodzinnym możemy już znaleźć selfie zrobione przez panią Dorotę. Na zdjęciu jest ona, dzieci oraz... poseł Brejza przemawiający z telewizji. - Żona prowadzi działalność gospodarczą, jest adwokatem, przyjmuje klientów, a jednocześnie ma dwójkę małych dzieci na głowie. Bardzo dużo znosi. Jestem jej za to bardzo wdzięczny - wyznaje poseł.

Dzwonią do siebie. Organizują mini wideokonferencje. - Rozmawiamy głównie wieczorami. W ciągu dnia czasu na to niestety nie ma - wyznaje.

- Tęskni pan? - pytamy.

- Bardzo. Dzieci są ze mną mocno związane. Widzę, jak przeżywają moje wyjazdy. Zarówno syn, który już potrafi się wzruszyć, jaka i córeczka, która potrafi się z tego powodu popłakać. Ale znowu jest też i wielka radość jak przyjeżdżam. Gdy dzwonię, słyszę pędzące małe kroki i okrzyki: tata!... To wzruszające - wyznaje.

Gwiezdne wojny

- Pracę w weekendy ograniczyłem do minimum. Staram się je spędzać z rodziną - przekonuje. Syna zabiera na mecze koszykówki. - Bywa, że cały segment siedzi cicho, a on jedyny krzyczy: "Noteć, Noteć, Noteć" - opowiada.

Ostatnie soboty spędzają na wspólnym oglądaniu kolejnych filmów z cyklu "Gwiezdne wojny". - Rozkładamy pościel przed telewizorem, na podłodze. Przygotowujemy dwa garnki popcornu oraz - wyjątkowo - kupujemy coca-colę. Całe popołudnie z filmem. Widzę, że wszystkim nam sprawia to wielką radość - zdradza. Żałuje, że ciągle nie mogą się wybrać na wspólne wakacje. Marzą im się ciepłe kraje. Ciągle jednak brakuje im czasu. Cieszą się więc ze wszystkich chwil spędzonych razem. Są wspólne spacery, wyjazdy do teściów na Kaszuby czy kilka dni nad polskim morzem.

Miałem różki

Zdradza, że nie był zbyt grzecznym dzieckiem. - Miałem różki, w tym trzymiesięczny okres buntu połączonego z wagarami i szybki powrót na dobrą ścieżkę mocy - wyznaje. Uczył się dobrze. Był wtedy w czwartej klasie podstawówki. Jest wdzięczny rodzicom za to, że bardzo szybko opanowali sytuację.

- Jaką zastosowali metodę?

- Dyscyplinę - odpowiada od razu zaznaczając, że nie były to kary cielesne. - Pamiętam długie rozmowy z rodzicami oraz krótkotrwałe ograniczenia związane z kontaktami z rówieśnikami. Jakiś czas nie mogłem też oglądać telewizji. Do tego silny rodzicielski nadzór i częste kontakty z nauczycielami. Wyczuli moment. W porę zareagowali - wspomina z ulgą.

Bibuła w wózeczku

Krzysztof Brejza też był wychowywany przez ojca polityka. - Miał wtedy dla mnie więcej czasu. Pracował jako nauczyciel. Nie był jeszcze wtedy tak czynnie zaangażowany politycznie, jak w latach 90., kiedy został marszałkiem sejmiku. Wtedy zaczęły się wyjazdy do Bydgoszczy - wspomina. Z tatą grał w szachy, piłkarzyki, gry planszowe. Jeździł z nim na rajdy w góry.

- Pamiętam jednak też działalność opozycyjną taty. Legendą jest już to, że za czasów komuny wózek, którym podróżowałem, wykorzystywany był do przewożenia bibuły - opowiada.

Pamięta, jak razem z ojcem roznosił zaproszenia na zebrania "Solidarności". Potem z całą rodziną brał udział w wiecu zorganizowanym w Teatrze Letnim przed wyborami 1989 roku. Ze sceny padały różne obietnice i zapewnienia. - Babcia dla żartu powiedziała: "idź, spytaj się, czy będzie dostępna czekolada". W pewnym momencie zniknąłem rodzicom, wszedłem na scenę i zadałem to pytanie. Ludzie przyjęli to ze śmiechem, a ja trafiłem na łamy jednej z lokalnych gazet. Miałem wtedy 6 lat - podkreśla z uśmiechem.

Warszawka

- Tata miał na mnie bardzo duży wpływ. Poszedł na studia historyczne. Te zainteresowania historyczne mi przeszczepił. Na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika związał się z ruchem opozycyjnym. W pewnym sensie ukierunkował mnie również politycznie - przyznaje.

Poseł przekonuje jednak, że do polityki trafił niezależnie od niego. Z Platformą Obywatelską związał się w 2002 roku. Kandydował wtedy do sejmiku. W latach 2005-2006 był radnym w wojewódzkim. W 2007 roku propozycję startu do sejmu złożył mu Tomasz Lenz.

- Ojciec zachęcał pana do polityki czy wręcz odwrotnie? - pytamy.

- Czy miał coś przeciw?... Chyba nie. Zawsze podkreślał, żeby nie przywiązywać się do polityki, żeby nie była głównym zajęciem w naszym życiu. Ja też staram się nie uzależniać się w pełni od polityki - wyznaje, a chwilę później dodaje: - Nie jestem uzależniony od polityki.

Podaje dowody: ukończył studia prawnicze, zrobił doktorat, pamięta o rodzinie i kolegach. - Staram się, żeby ta warszawka człowieka zupełnie nie pochłonęła - zdradza z uśmiechem.

Kołysanki do snu

- Mama na pewno uwrażliwiła mnie muzycznie. Dzięki niej miałem krótkotrwały, ale jednak związek ze szkołą muzyczną. Żałuję, że nie udało mi się jej ukończyć. Nie byłem w stanie pogodzić tego czasowo - wyznaje ze smutkiem. Pani Aleksandra zaszczepiła w nim miłość do muzyki rozrywkowej, klasycznej i do jazzu. - Dzięki muzyce mogę liczyć na pozytywne emocje, które otwierają wewnętrzne pokłady wrażliwości. Dzięki temu mogę trochę szerzej spojrzeć na świat - podkreśla.
W domu Brejzów zawsze było pianino. Mama grała mu różne melodie, on zgadywał, co to za utwór. Szczególnie miło pamięta kołysanki, jakie grała mu do snu.

Dziś namawia mamę, by wydała płytę. - Jej nagrania ukazały się na innych albumach. Ciągle nie ma własnej płyty. Uważam, że jest to wielka szkoda. Jak przegląda się życiorysy różnych kompozytorów, to często jest tak: czas biegnie, człowiek odchodzi, a dopiero po latach odkrywana jest jego twórczość. Nie chciałbym, aby twórczość mojej mamy, którą bardzo wysoko cenię, została odkryta za 100, 150 lat - wyznaje.

To jest piękne

- Rodzina jest dla mnie fundamentem, jest najważniejsza. Dziadka już nie ma. Babcia ma poważne problemy ze zdrowiem. Bardzo boję się upływającego czasu - wyznaje Krzysztof Brejza.

Zanim zaangażował się politycznie, dużo z nimi rozmawiał. Rozmowy te nagrywał. - Są bardzo ciekawe. Dotyczą nie tylko mojej rodziny, ale i Inowrocławia. Chciałbym napisać książkę na ten temat. Materiał jest. Może kiedyś... Cieszę się, że mój syn albo mój wnuk będzie mógł się dowiedzieć, czym interesował jego dziadek, pradziadek - wyznaje.

Dziadek był jego przyjacielem. - Potrafił rozmawiać z każdym człowiekiem, nie obrażał się na nikogo. Miał niesamowite poczucie humoru - wspomina. Cieszy się, gdy dostrzega podobną więź między swoim ojcem i Mateuszem. - Szaleją i biegają po całym domu. Fajnie, gdy widzi się swojego ojca, jak bawi się z moim synem zabawkami z mojego dzieciństwa. To jest piękne - wyznaje ze wzruszeniem.

Głosuj na Krzysztofa Brejzę w plebiscycie Bohater Głosu Inowrocławia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska