- To postanowienie bardzo nas ucieszyło. Czekaliśmy na nie dwa lata - tyle czasu trwało badanie sprawy. W tym czasie byliśmy narażeni na ogromny stres. Prokurator prowadził śledztwo przeciwko nam, a nie w naszej sprawie, było więc o tyle niebezpiecznie, że mogliśmy zostać oskarżeni. Bałem się tej sytuacji, nie dlatego, żebym coś zrobił, ale dlatego że takie sprawy ciągną się latami i nawet mimo zwycięstwa oskarżonym przyczepia się etykietkę skazanego - mówi Roman Tasarz, burmistrz Golubia-Dobrzynia.
Tasarz był podejrzany o przekroczenie uprawnień i naruszenie prawa podczas zawarcia umowy z Mariuszem Trąbczyńskim na dzierżawę cmentarza komunalnego. Wichrowskiego podejrzewano o naruszenia prawa w prowadzeniu ksiąg rachunkowych. Ani Tasarzowi, ani Wichrowskiemu zarzutów nie postawiono.
Ponadto prowadzono śledztwo w sprawie: podpisania aneksu do umowy o pracę zawartej przez wiceburmistrza Wojciecha Kwiatkowskiego z prezesem Miejskiego Zakładu Komunalnego Romanem Waśniewskim, działania prezesa Waśniewskiego i Wichrowskiego na szkodę MZK, poświadczenia nieprawdy na fakturach wystawianych przez firmy współpracujące ze spółką oraz podżegania do wystawienia nierzetelnych rachunków.
Do sądu trafią jedynie sprawy trzech osób związanych z firmami współpracującymi z MZK. Prokuratura skierowała jednak wnioski o warunkowe umorzenie postępowania przeciwko tym podejrzanym. Pozostałe sprawy zostały umorzone.
- To dla nas o tyle dobra wiadomość, że przeszliśmy szereg kontroli. W sprawie zeznawało około stu świadków. Chodziło o ujawnienie, że nasze decyzje były niezgodne z prawem. Nad wydawaniem decyzji pracuje sztab urzędników, są tylko ludźmi, mogą się pomylić czy czegoś nie wiedzieć, jednak pod wszystkimi dokumentami podpisywałem się ja i to ja bym odpowiadał za ewentualne błędy. Mimo tak wielu kontroli, prowadzone przez niezależnych inspektorów, nic nie wykryto. Możemy się czuć kryształowi - mówi Tasarz. - Po całej sprawie pozostał jednak niesmak. Miejski radny wymyślił sobie absurdalne zarzuty, w moim odczuciu mając nadzieję na to, że z którymś trafi i że podczas tylu kontroli jakaś nieprawidłowość zostanie wykryta. Naraził nas jednak na ogromny stres i wydatki, wszystkie przesłuchania odbywały się w Brodnicy, świadkowie musieli tam dojechać, a urząd za to zapłacić. Ponadto urzędnicy zwalniali się z pracy, co paraliżowało funkcjonowanie urzędu.
Doniesienia Cezara Maćkiewicza mają już kilkuletnią tradycję, oprócz cmentarza i MZK dotyczyły m.in. niegospodarności władz. Nie postawiono im jednak zarzutów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?