Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciechocinek. Nocne życie uzdrowiska

Ewelina Fuminkowska
Lekarze twierdzą, że ruch i taniec to też terapia. Kuracjusze nie lekceważą tego zalecenia
Lekarze twierdzą, że ruch i taniec to też terapia. Kuracjusze nie lekceważą tego zalecenia
Jak wygląda życie w uzdrowisku nocą? Sprawdziliśmy, co robią kuracjusze, mieszkańcy i goście miasta z tężniami w sobotni wieczór.

Potańczyć w Ciechocinku

Godzina 22.00. Główna ulica miasta, Zdrojowa, jak wymarła. Nikt nie spaceruje, spokój, na ulicy stoi kilka zaparkowanych aut. Tylko przy bankomacie stoją trzy pary w kwiecie wieku. Panowie wypłacają pieniądze, panie czekają. - Idziemy na dancing - mówi jedna z kobiet. Stojący kilka kroków dalej mężczyzna dodaje z uśmiechem: - Po fajfach gotówka się skończyła, trzeba uzupełnić zapasy - tłumaczy wieczorny spacer do bankomatu.

Od strony dworca słychać muzykę. Dobiega z pobliskiego lokalu. Grupka osób stoi przed restauracją. Średnia wieku 50 lat. Kilka kuracjuszek zamawia taksówkę. - Jedziemy dalej, tu nikogo nie można poderwać - komentują nieudany wieczór. W zapełnionej sali tańczące pary. Zdjęć nie możemy robić. - Goście sobie tego nie życzą - słyszymy w tym lokalu.

- Każdej soboty przyjeżdżamy na dancing. Lubimy się bawić. Szkoda, że nie ma już dancingów w kinie. Tam były imprezy! - wspominają dwaj panowie z Włocławka.
Około godz. 23.00. W lokalu Amazonka głównie młodzież. Kilkanaście osób bawi się przy dźwiękach muzyki z płyt. Barmani narzekają: - Imprezy są w każdy piątek i sobotę, ale gości nie ma za wielu. Kuracjusze tu nie przychodzą, a młodzi jadą gdzieś dalej.

Przed lokalem stoi grupka chłopaków wieku 25 - 30 lat z Ciechocinka i okolic. - Zastanawiamy się, co robić. Kilka piwek już było, więc teraz chyba pojedziemy do Torunia - przyznają. Polecają nam imprezę w Parku Zdrojowym.

Godzina 23.30. Po parku spaceruje pieszy patrol policji. Mijamy go i za chwilę zaczepia nas pan po sześćdziesiątce. Widać, że jest po kilku głębszych. Zaprasza do lokalu na dalszą imprezę.

Odpoczywam, kochanie

W Bristolu stoliki zajęte, szatnia pełna, na parkiecie tłum par podskakuje w rytm nowoczesnej muzyki. Kilka minut pobytu i dowiadujemy się o "atrakcjach" wieczornego życia lokalu.

- Panie często kłócą się, a nawet biją o panów. W Ciechocinku mężczyzna przypada na dziesięć kobiet, a panie bywają zazdrosne - słyszymy. Ale bywa też , że w lokalu odbywają się zaręczyny par kuracjuszy czy ślub pary, która poznała się, dzięki dancingom w uzdrowisku. Są także sytuacje zabawne. Gdy zadzwoni komórka i jej właściciel lub właścicielka widzi, że to telefon z domu, biegnie do toalety lub cichego miejsca i zaspanym głosem opowiada, że siedzi w sanatoryjnym pokoju. Zdarza się, że mąż bądź żona przyjeżdżają w odwiedziny do małżonka i poszukają swojej drugiej połowy po okolicznych lokalach. Wpadają wówczas nie tylko do Bristolu.

Pracownicy ciechocińskich lokali nie ukrywają: tu kuracjusze doznają cudownych uzdrowień. Wspominają, jak ludzie poruszający się o kulach, po dyskotece czy dancingu, zostawiają je w restauracjach. Bywa, że z ciężkim sercem muszą przed zakończeniem turnusu wracać do domu, bo NFZ wstrzymał dofinansowanie za kurację po wieczornym szaleństwie.

Strój nieco frywolny

Patrząc na stroje pań, można dojść do wniosku, że w walizce niemal każdej z nich znajdzie się spódniczka kończąca się 15 centymetrów przed kolanami.
- Wiele pań ubiera się niestosownie do wieku - mówią z niesmakiem pracownicy lokali i dodają, że nie zawsze taki strój "wabi" mężczyzn. Za to panowie bez względu na wiek mogą liczyć na powodzenie, jeśli tylko mają odpowiednio zasobny portfel.

Północ, ulice opustoszałe, ale nie do końca. Spotykamy czterech panów około pięćdziesiątki i dwie młode kobiety. Pan Robert z Warszawy wyznaje, że co roku wpada prywatnie do Ciechocinka, nie korzysta ze skierowań NFZ. On też ma swoje spostrzeżenia.

- Już na dworcu kuracjusz doznaje uzdrowienia. Rusza jak najszybciej, by się zakwaterować, bo czas płynie a trzeba skosztować wszystkich uciech. Do południa rytm nadają zabiegi sanatoryjne, po obiedzie trzeba ruszyć na fajfy - wyjaśnia. - A wieczorem kuracjusze z różnymi chorobami zamieniają się w tygrysy parkietu - informuje jak wytrawny znawca.

Godzina 1.00. Przy Grzybku i na ulicach pustki. Grupka młodzieży próbuje gdzieś zdobyć alkohol, zamawiają taksówkę i jadą na stację paliw.
- Mamy imprezę w mieszkaniu, bo w mieście się gdzie mamy bawić - twierdzą. Dancingi ich nie interesują.

Nie wszyscy w mieście się bawią. Przy dworcu stoi rząd taksówek. - W soboty i piątki jest największy zysk. Panowie chcąc się pokazać, zamawiają paniom do sanatorium taksówkę. Często jednak zapominają zapłacić - z uśmiechem opowiada jeden z kierowców. Inny nie ukrywa, że na tylnim siedzeniu niekiedy dochodzi do gorszących scen. - Sam widok ludzi po siedemdziesiątce całujących się i dotykających jest gorszący - tłumaczy.

Znów widzimy pana, którego spotkaliśmy przed bankomatem. Idzie w kierunku dworca z inną panią. Pani trzyma czerwoną różyczkę.

Ciechocinek słynie nie tylko z dywanów kwiatowych, tężni i źródeł solankowych, ale ponoć też z sanatoryjnych romansów. W ciągu dnia kuracjusze spacerują przy tężniach, odpoczywają przy fontannie Grzybek, korzystają z zabiegów zdrowotnych. To czas rozmów o dolegliwościach. Nie będzie o nich mowy podczas wieczornego szaleństwa. Nie krytykujemy i nie uogólniamy, bo ruch i taniec to też terapia. Przytoczone obrazki to plon jednego wieczornego rekonesansu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska