Działkowicze nie wpuszczą na budowę

Teraz trudno ustalić, kto zawinił, ale jedno jest pewne - problem jest do załatwienia od zaraz. Działkowicze z "Przyszłości" dostali odszkodowanie za swoje grunty, jednak do tej pory nie mają gwarancji, że otrzymają zamienne działki. Była mowa o tym, że mają się one znaleźć na przedłużeniu ogrodu "Metalowiec", jednak nie doszło nawet do geodezyjnego wytyczenia ziemi. Poza tym na zamienne lokale czekają dwie rodziny, które były zameldowane na działkach i płaciły podatki. Ratusz myśli o mieszkaniu rotacyjnym i socjalnym dla nich.

Wezwą policję

Zarząd ogrodów "Przyszłość" zwrócił się z prośbą o pilotowanie tematu do komitetu protestacyjnego, który od kilku miesięcy zajmuje się sprawami nowej ustawy o ogrodach. - Podjęliśmy decyzję, że nie będziemy wpuszczać na ten teren nikogo - mówi Jerzy Megger, przewodniczący komitetu protestacyjnego. - Jest dosyć dewastacji i krzywdy ludzkiej. Jak ktoś to wtargnie, wezwiemy policję.

Ostatnia szansa?

W poniedziałek w ratuszu dojdzie do spotkania, które być może pozwoli na ostudzenie namiętności. Mają brać w nim udział - oprócz żywotnie zainteresowanych działkowiczów - także przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz władz ogrodów w Gdańsku.

Działkowicze nie mają gdzie przenieść ani swoich roślin, ani swojego dobytku. A urządzić nowy ogród nie jest tak łatwo. Przede wszystkim trzeba na to czasu.