To już plaga alimenciarzy w Chełmnie! Wśród nich są także kobiety

Zmieniły się przepisy i do prokuratury hurtem zgłaszane są nazwiska kolejnych rodziców uchylających się od łożenia na dzieci.

Dług alimentacyjny kraju to 10,5 mld złotych. Nowe przepisy, a wśród tych m.in. kary grzywny, ograniczenia i pozbawienia wolności, mają zahamować przestępstwo i ułatwić ściąganie należności. Karom podlegają już osoby, których dług to równowartość co najmniej trzech należnych świadczeń okresowych.

- Teraz, gdy ktoś uchyla się od płacenia alimentów od trzech miesięcy to ośrodki pomocy społecznej, komornicy mają obowiązek „z urzędu” powiadamiana nas o przestępstwie - mówi Grażyna Wiącek, zastępca prokuratora rejonowego w Chełmnie. - Musimy badać, czy są przesłanki społeczne, by postawić zarzuty. Ustalamy, czy w związku z uchylaniem się od płacenia dziecko jest narażone na niezaspokojenie jego podstawowych potrzeb. Sprawdzamy czy osoba jest zarejestrowana w urzędzie pracy, czy przedstawiano jej oferty, czy jest zdrowa, pełnosprawna, a może bezrobotna, na rencie, bez stałych dochodów. Może utrzymuje się z prac dorywczych, nie ma stałego miejsca zameldowania. Badamy dokładnie sytuację, ponieważ każda jest indywidualna.
I tak np. ktoś może nie mieć dochodu, ale interesuje się i kontaktuje z dziećmi, pomaga w opiece, zabiera do siebie.
- Musimy wyważyć, czy należy mu przedstawić zarzuty skoro stara się inaczej pomagać - dodaje prokurator Wiącek.
Prokurator przyznaje, że niewiele matek - mimo iż powinny być najbardziej zainteresowane - zawiadamia prokuraturę o tym, że były partner nie łoży na dziecko. Dostają pieniądze z funduszu, dodatkowo - 500 +.

- Często nie utrzymują kontaktu z byłymi partnerami, nie chcą zaogniać sytuacji, nie są zainteresowane toczeniem z nimi bojów - mówi Grażyna Wiącek. - Tym bardziej, że obawiają się, że jak powiedzą jedno zdanie za dużo to taki dłużnik alimentacyjny będzie im robił pod górkę w sprawach dotyczących dzieci.

Wypadek w Chełmnie! Kobieta została ranna [zdjęcia]

Zajmowanie się sprawami alimenciarzy jest czasochłonne, a prokuratorów nie przybyło.

- Z ponad 170 spraw - ponad 80 dotyczy „alimenciarzy” - wskazuje Grażyna Wiącek. - Wcześniej te sprawy też były, w kodeksie uchylanie się od płacenia alimentów jest od 1997 roku. Ale nie tak masowo, teraz jest wysyp! Zamysł ustawodawcy był taki, by osoby zobowiązane zaczęły płacić. Na gruncie chełmińskim to się nie sprawdza. Dłużnik, który od lat nie płaci np. po 400 zł na trójkę dzieci nawet jak podejmie pracę, nie spłaci dużego długu. A często dochodzą odsetki, koszty komornicze.

Nie tylko mężczyźni migają się od regulowania alimentów. Kobiety też, choć to mały odsetek.

- Zazwyczaj to panie, które wyjechały za granicę i zostawiły dzieci z ojcami lub teściami - mówi prokurator. - Oświadczyły, że nie wrócą, na dzieci nie płacą.

Takie sprawy, gdy prokurator ustali, że alimenciarz miałby możliwość płacenia na dzieci, trafiają do sądu. Te, które się odbyły skończyły się wyrokami skazującymi. Grzywnę sąd zasądza rzadko, ciężko ją wyegzekwować, stąd za pierwszym razem to ograniczenie, potem - pozbawienie wolności.

- Tym osobom trudno potem znaleźć pracę, pracodawcy nie chcą ich zatrudniać, bo kadry mają od początku dodatkowe zajęcie - współpracę z komornikiem - dodaje Wiącek.