Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznesmen zagląda do ośrodka pomocy

(pio)
Niektórzy pracodawcy, zamierzający przyjąć "od zaraz" nowe osoby, szukają ich w ośrodkach pomocy społecznej. Na chętnych czekają czasem kilka miesięcy.

Właściciele firm budowlanych czy zakładów usługowych, którzy od miesięcy bezskutecznie szukają pracowników, są tak zdesperowani, że pukają do drzwi ośrodków pomocy społecznej i proponują etaty ich podopiecznym. Wierzą, że skoro nie dały rezultatu ogłoszenia w urzędzie pracy i prasie, wśród najuboższych szybko znajdą ręce do pracy.

"Zatrudnię stolarzy. Wymagania: wykształcenie zawodowe, doświadczenie, zdolności manualne oraz... chęć i zapał." To jeden z anonsów, który widnieje na tablicy ogłoszeń w Rejonowym Ośrodku Pomocy Społecznej w Śródmieściu. Przynajmniej kilkunastu podopiecznych placówki spełnia wymogi, z wyjątkiem tego ostatniego. - Wielu z podopiecznych po prostu nie chce pracować - mówi Bogusława Bajgot, kierownik ROPS. - To im płaca lub godziny pracy nie odpowiadają, to dojazd nie pasuje, to czasu nie mają. A przecież oficjalnie są bezrobotni, bez dochodu. Do nas przychodzą z prośbami o zasiłki, chcą dostawać bezpłatne obiady czy lekarstwa.

Właścicielka sklepu spożywczego przy ul. Gdańskiej od kilku tygodni szuka sprzedawczyni. Chciała zatrudnić kobietę z wykształceniem średnim. Nikt się nie zgłosił. Chętnej nie znalazła też po szkole zawodowej. Zgłosiła się więc do ROPS w Śródmieściu. Za pośrednictwem pracowników socjalnych szuka ekspedientki z wykształceniem podstawowym. - Choć codziennie to stanowisko proponujemy kilku paniom, które przychodzą po pomoc, chętnej nie znaleźliśmy - informuje kierownik Bajgot.

Korzystający ze wsparcia ośrodka pomocy w Śródmieściu właściwie "od zaraz" dostaną pracę jako murarze i tynkarze. Przez ROPS na Błoniu pracodawcy szukają kasjerów i sprzedawców.

Są jednak i tacy, którzy chcą pracować. Pan Jan, podopieczny ROPS w Śródmieściu, przez kilka lat był na bezrobociu. Dzięki pracownikom socjalnym został gospodarzem ośrodka. Pracował 2 godziny dziennie. Dalej na własną rękę szukał posady. Któregoś dnia stawił się u kierownictwa. - Oświadczył nam, że znalazł pracę - wyjaśnia Bajgot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska