Jak sekretarz prezydentowi

     W minionym tygodniu w Lublinie odbył się konwent przewodniczących samorządów. Konwent miał kontynuować rozmowy o nowelizacji ustawy "samorządowej", zwłaszcza zapisów nadających kompetencje prezydentowi i Radzie Miasta. Niejasny podział powoduje wiele konfliktów. Wybuchają one najczęściej wtedy, kiedy dokonywane są zmiany z budżetach miast.
     W Bydgoszczy poważne kłótnie i spory między radnymi a prezydentem to codzienność. Dlatego niewielkie znaczenie ma... podpisywanie zagranicznych delegacji. Do niedawna prezydentowi (organ wykonawczy) Konstantemu Dombrowiczowi delegację parafowała przewodnicząca Rady Miasta (reprezentant organu uchwałodawczego).
     - Tym razem pan prezydent dał do podpisania delegację sekretarzowi miasta, swojemu podwładnemu, którego sam zatrudnił. To kuriozalna sytuacja - mówi Felicja Gwincińska, przewodnicząca Rady Miasta. - Prezydent, tak twierdzi, opierał się na interpretacji prawnej Związku Miast Polskich. Podczas konwentu prezes tego związku Ryszard Grobelny, który jest też prezydentem Poznania powiedział, że on daje swoje delegacje do akceptacji przewodniczącemu rady. Nie o to chodzi, że uzurpuję sobie prawo do delegowania prezydenta. Ten przykład pokazuje jak niedoskonała jest ustawa kompetencyjna.
     _Członkowie konwentu opracowali treść oficjalnego stanowiska, w którym zawarli kilka propozycji zmian w ustawie o samorządach. Jeden z punktów dotyczy zrównoważenia kompetencji w samorządach lokalnych. - _Kilku członków konwentu weszło do sejmu i senatu. Są praktykami, więc mamy nadzieję, że doprowadzą do nowelizacji ustawy - dodała Felicja Gwincińska.