Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na rachunek sąsiadów

Maciej Myga
Pan Stanisław i jego rodzina słono zapłacili za rozmowy telefoniczne, których nie przeprowadzili. Teraz wiadomo, że do sieci włamał się sąsiad rodziny z Glinek. Mimo to telekomunikacja nie chce uznać ich reklamacji.

     Zaczęło się w kwietniu 2002 roku. Państwo M. z ulicy Zajęczej zaczęli otrzymywać dużo wyższe niż zwykle rachunki za telefon. Podobnie było w maju i czerwcu. Szkodę wyliczono na około 1000 złotych. - Nie zapłaciliśmy tych rachunków, bo byliśmy przekonani, że ktoś podłącza się pod nasz numer. Później, niestety, uregulowaliśmy zobowiązanie - mówi pan Stanisław.
     To niemożliwe?
     
Na bilingach telefonicznych rodzina znalazła "podejrzane" numery - większość rozpoczynała na się na "0700". Złożyli w telekomunikacji reklamację. Nie uwzględniono jej, bo TPSA stwierdziła, że na takie numery mogła wydzwaniać córka państwa M. Kiedy i to okazało się nieprawdą, sprawą zajęła się policja. - Dochodzenie umorzono prawie od razu. Z pomocą TPSA, która uznała, że to niemożliwe, żeby ktoś włamywał się do jej skrzynek. Byłby to przecież wstyd dla firmy - opowiada mieszkaniec Glinek.
     Państwo M. nie poddali się. Analizując bilingi zauważyli, że są tam także nieznane numery telefonów komórkowych. Podpowiedzieli policji, żeby sprawdziła, do kogo należą. Udało się skontaktować z ich właścicielami. Okazało się, że dzwonił do nich D.U., syn sąsiadów rodziny z Glinek. Pomimo to umarzano kolejne dochodzenia. W jednym z uzasadnień, z czerwca 2003 roku, śledczy z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe napisał: "W sprawie przede wszystkim nie udało się ustalić sposobu podłączenia się do urządzenia telekomunikacyjnego pokrzywdzonych, a tym samym nie można potwierdzić, czy w ogóle miało ono miejsce."
     Zaliczanie jednostek
     
Na szczęście po zażaleniach śledztwa wznawiano. Trwała także ożywiona wymiana korespondencji pomiędzy państwem M. a TPSA. "Łącze jest technicznie sprawne i odpowiednio zabezpieczone. Analizie poddano wykaz połączeń za reklamowany okres pod kątem zgłoszonych zastrzeżeń. W pracy urządzeń centralowych, liniowych i abonenckich nie stwierdzono uszkodzeń, które mogłyby wpływać na zaliczanie jednostek taryfikacyjnych" pisali specjaliści z telekomunikacji. I nie mieli racji.
     Kwestia zasad
     
- Doprowadziliśmy w końcu do rozprawy przed sądem. Syn sąsiadów przyznał się. Opowiedział, że podłączał się do skrzynki w piwnicy i rozmawiał na nasz koszt - mówi Stanisław M.
     W grudniu ub.r. zapadł wyrok w tej sprawie. D.U. zobowiązał się zapłacić za swoje rozmowy. To jednak nie satysfakcjonuje rodziny z Glinek. Państwo M. chcą, żeby TPSAła reklamację, przyznała się do tego, że do jej sieci można się włamać. Twierdzą, że to kwestia zasad. Żądają, żeby sąsiad wpłacił pieniądze telekomunikacji, a ta zwróciła je im.
     - Rozumiem naszych klientów. Zdarza się, że spotykam się z takimi przypadkami. Mam nadzieję, że uda się w jakiś sposób, chociaż teraz po tak długim czasie, jakoś im pomóc - mówi Maria Piechocka, rzecznik TPSA w Poznaniu, zajmująca się także sprawami abonentów z naszego regionu.
     Podziwiam determinację naszego Czytelnika, który przez dwa lata walczył o to, żeby prawda wyszła na jaw. Dziwię się telekomunikacji, która nawet po znalezieniu winnego i zakończeniu sprawy w sądzie nadal stosuje "spychotechnikę". Może należałoby w końcu przyznać się do błędu?
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska