"Wypięcie" laboratorium medycznego ze struktur szpitalnych, nazwane z angielska "outsourcingiem", to interes opłacalny dla wszystkich. Szpital nie musi utrzymywać personelu, infrastruktury, nie musi też kupować środków i za badania płaci kwoty netto. Firma "outsourcingowa" otrzymuje pieniądze za badania, które wykonuje na sprzęcie przejętym od szpitala. Razem z laboratorium przejmowany jest najczęściej także jego personel, czyli wykwalifikowani pracownicy.
Chodzi o duże pieniądze
Nawet bardzo duże. W przypadku 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką to kwota rzędu 2 milionów złotych rocznie. W ubiegłym tygodniu placówka ogłosiła konkurs na prowadzenie przez 5 lat swojego laboratorium. Warunki przystąpienia do niego są dość specyficzne. Firma z zewnątrz musi być Niepaństwowym Zakładem Opieki Zdrowotnej, musi mieć też przynajmniej roczne doświadczenie w prowadzeniu laboratorium w szpitalu. W tym wypadku krąg firm, które chciałyby uczestniczyć w konkursie zmniejsza się.
W konkursie na pewno może wziąć udział warszawska spółka "Alab". Według szefa jednej z bydgoskich firm, zajmujących się "outsourcingiem" laboratoryjnym już wiadomo, że to właśnie ta firma ma wygrać konkurs na prowadzenie pracowni w szpitalu wojskowym.
Jak się robi konkurs
- Karty rozdaje wicekomendant szpitala, który doskonale zna się z jednym z właścicieli "Alabu". Poza tym warunki konkursu zostały ustawione tak, żeby odpadli oferenci z Bydgoszczy, nie mający rocznego doświadczenia w prowadzeniu laboratoriów. Moim zdaniem to jest bardzo dziwny warunek, bo przecież w laboratorium pracują osoby, które do tej pory są tam zatrudnione. Bardzo "ciekawy" jest też sposób oceny oferty. Sześćdziesiąt procent to cena, a czterdzieści to jakość. Tyle, że jakość będzie prawdopodobnie oceniana uznaniowo. Ja, pomimo dobrej jakości usług, mogę dostać na przykład o punkt mniej niż "Alab". I nikt na to nie zwróci uwagi - mówi biznesmen.
Gość z innego podwórka
Wicekomendant Krzysztof Kasprzak nie ukrywa, że zna Bogusława Gnatowskiego, współwłaściciela "Alabu". - Znam wiele osób z kręgu medycyny w kraju. Nie wiem, czy "Alab" będzie startował w konkursie i nawet nie sprawdzałem, czy ta firma pobrała specyfikację - _twierdzi. - Dla nas prowadzenie laboratorium przez kogoś z zewnątrz to oszczędność. Nie może tego jednak robić firma podwórkowa_ - dodaje Kasprzak.
Czy w takim razie przypadkowe były spotkania Krzysztofa Kasprzaka z Bogusławem Gnatowskim?"Pomorska" dowiedziała się wicekomendant szpitala wojskowego wraz ze współwłaścicielem warszawskiego "Alabu" odwiedzali bydgoskie szpitale, namawiając do centralizacji laboratoriów. Potwierdził to dyrektor jednego z większych szpitali w Bydgoszczy. Drugi z dyrektorów nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. Poprosił o spotkanie w innym terminie.
**
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Fitkau-Perepeczko nie nosi stanika. Pokazała z bliska, jak wygląda jej dekolt!
- Tak wygląda Bohun z "Ogniem i Mieczem". 60-latek nie przypomina siebie sprzed lat
- Wystrojona Cichopek dystansuje się od Kurzajewskiego na imprezie. Kryzys w niebie?
- Nieznana przeszłość Anity Werner. Zdjęcia dziennikarki w negliżu