Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kwas laboratoryjny

Maciej Myga
Szpital wojskowy w Bydgoszczy ogłosił konkurs na prowadzenie swojego laboratorium. Oferenci twierdzą, że wiadomo kto go wygra.

     "Wypięcie" laboratorium medycznego ze struktur szpitalnych, nazwane z angielska "outsourcingiem", to interes opłacalny dla wszystkich. Szpital nie musi utrzymywać personelu, infrastruktury, nie musi też kupować środków i za badania płaci kwoty netto. Firma "outsourcingowa" otrzymuje pieniądze za badania, które wykonuje na sprzęcie przejętym od szpitala. Razem z laboratorium przejmowany jest najczęściej także jego personel, czyli wykwalifikowani pracownicy.
     Chodzi o duże pieniądze
     
Nawet bardzo duże. W przypadku 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką to kwota rzędu 2 milionów złotych rocznie. W ubiegłym tygodniu placówka ogłosiła konkurs na prowadzenie przez 5 lat swojego laboratorium. Warunki przystąpienia do niego są dość specyficzne. Firma z zewnątrz musi być Niepaństwowym Zakładem Opieki Zdrowotnej, musi mieć też przynajmniej roczne doświadczenie w prowadzeniu laboratorium w szpitalu. W tym wypadku krąg firm, które chciałyby uczestniczyć w konkursie zmniejsza się.
     W konkursie na pewno może wziąć udział warszawska spółka "Alab". Według szefa jednej z bydgoskich firm, zajmujących się "outsourcingiem" laboratoryjnym już wiadomo, że to właśnie ta firma ma wygrać konkurs na prowadzenie pracowni w szpitalu wojskowym.
     Jak się robi konkurs
     
- Karty rozdaje wicekomendant szpitala, który doskonale zna się z jednym z właścicieli "Alabu". Poza tym warunki konkursu zostały ustawione tak, żeby odpadli oferenci z Bydgoszczy, nie mający rocznego doświadczenia w prowadzeniu laboratoriów. Moim zdaniem to jest bardzo dziwny warunek, bo przecież w laboratorium pracują osoby, które do tej pory są tam zatrudnione. Bardzo "ciekawy" jest też sposób oceny oferty. Sześćdziesiąt procent to cena, a czterdzieści to jakość. Tyle, że jakość będzie prawdopodobnie oceniana uznaniowo. Ja, pomimo dobrej jakości usług, mogę dostać na przykład o punkt mniej niż "Alab". I nikt na to nie zwróci uwagi - mówi biznesmen.
     Gość z innego podwórka
     
Wicekomendant Krzysztof Kasprzak nie ukrywa, że zna Bogusława Gnatowskiego, współwłaściciela "Alabu". - Znam wiele osób z kręgu medycyny w kraju. Nie wiem, czy "Alab" będzie startował w konkursie i nawet nie sprawdzałem, czy ta firma pobrała specyfikację - _twierdzi. - Dla nas prowadzenie laboratorium przez kogoś z zewnątrz to oszczędność. Nie może tego jednak robić firma podwórkowa_ - dodaje Kasprzak.
     Czy w takim razie przypadkowe były spotkania Krzysztofa Kasprzaka z Bogusławem Gnatowskim?"Pomorska" dowiedziała się wicekomendant szpitala wojskowego wraz ze współwłaścicielem warszawskiego "Alabu" odwiedzali bydgoskie szpitale, namawiając do centralizacji laboratoriów. Potwierdził to dyrektor jednego z większych szpitali w Bydgoszczy. Drugi z dyrektorów nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. Poprosił o spotkanie w innym terminie.
     **

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska