Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wpadło 500 plus. "Te pieniądze przywróciły nam godność"

Małgorzata Stempinska
Małgorzata Stempinska
Katarzyna Sikorska wraz  z dziećmi cieszą si ę z  nowej, wyremontowanej kuchni.  Przyjemniej im się teraz je śniadania, obiady i kolacje.
Katarzyna Sikorska wraz z dziećmi cieszą si ę z nowej, wyremontowanej kuchni. Przyjemniej im się teraz je śniadania, obiady i kolacje. Tomasz Czachorowski
- Te pieniądze przywróciły nam godność. Nie muszę już korzystać z pomocy MOPS-u - mówi Katarzyna Sikorska z Bydgoszczy, która wychowuje sześcioro dzieci.

Mówiłam, że nie pozna Pani mojego mieszkania - śmieje się Katarzyna Sikorska, mama 18-letniej Dominiki, 16-letniej Patrycji, 6-letniej Weroniki, 5-letniej Julki, 4-letniego Fabiana oraz 19-miesięcznej Michaliny. - Prawie wszystko się u nas zmieniło. Ściany zostały odmalowane na jaśniejsze, ciepłe kolory. Nie ma już starych mebli, a w łazience zamiast brodzika jest wanna. Dzieci już nie marudzą, tylko z przyjemnością idą się kąpać. Totalną metamorfozę przeszła też kuchnia. Jestem nią zachwycona. Wszystkie prace wykonał ojciec dzieci i znajomy, a ja z dzieciakami potem posprzątałam. Nie byłoby mnie stać na wynajęcie ekipy remontowej, a bardzo mi zależało na odnowieniu mieszkania - opowiada pani Katarzyna.

Przeczytaj także: Program 500 plus. Sąsiedzi zgłaszają do MOPS przypadki pijaństwa

Pokazuje nowe, piętrowe łóżka. Dzieci o nich marzyły od dawna, więc był to pierwszy zakup za pieniądze programu „500+”. Łóżka kosztowały niemało, ale radość jest ogromna. Wystarczyło też na nową pościel dla każdego dziecka. W pokoju został jeszcze stary telewizor i DVD. Pani Katarzyna planuje, że je wymieni w najbliższym czasie, gdy starczy pieniędzy. W sierpniu i na początku września dużą część domowego budżetu pochłonęła wyprawka szkolna. Julka poszła do zerówki w szkole, a Weronika do pierwszej klasy. Skoro dziewczynki dostały nowe plecaki i przybory, to pozostałe rodzeństwo również mogło sobie je wybrać w sklepie. Bydgoszczanka przyznaje, że po raz pierwszy rozpoczęcie nowego roku szkolnego już ją nie stresowało. Przed nią jednak kolejny duży wydatek. Niedługo zima, a dzieciakom przecież trzeba kupić nowe kurtki i buty.

A o nowe zabawki najmłodsze pociechy nie poprosiły? - dopytujemy.

Pietraszkiewicz: 500+ zachęci do szerszego korzystania z usług bankowych

- Poprosiły, ale nie od razu, gdy tylko odebrałam pierwsze transze pieniędzy. Najważniejsze były dla nich piętrowe łóżka. Potem dostały zabawki, które sobie wymarzyły. Uczę dzieci, by zawsze szanowały to, co im kupuję. Mówię im, że zabawek nie wolno niszczyć, bo potem można je odsprzedać i pieniążki dołożyć do nowej zabawki - słyszymy.

Z „500+” zdecydowana większość rodzin wielodzietnych sfinansowała wakacyjny wyjazd. Tak też zrobiła bydgoszczanka. Przez dziesięć dni całą rodziną wypoczywali nad jeziorem. Poza tym na jeden dzień pojechali do Gdyni. Dzieci marzyły o wizycie w Akwiarium Gdyńskim. Udało się spełnić to marzenie. Jak wszyscy zapewniają, to były ich najpiękniejsze wakacje. Wrócili do domu przeszczęśliwi.

Katarzyna Sikorska nie ukrywa, że rządowy program jest dla niej ogromnym wsparciem. Dzięki niemu jej rodzinie żyje się znacznie lepiej.

- „500+” przywrócił nam godność. Nie musimy już korzystać z pomocy MOPS-u. Zdecydowałam, że sama będę płacić za obiady dzieci w szkole i w przedszkolu. Mogę sobie na to pozwolić. Poza tym cieszę się, że mogę komuś pomóc. Wsparcie, które dotychczas otrzymywałam, dostanie inna rodzina czy samotna matka. Cieszę się, że w końcu mam na bieżąco opłacone rachunki. Często zdarzało się tak, że zwlekałam np. z zapłatą za prąd czy gaz, bo któreś z dzieci się rozchorowało i trzeba było kupić leki. Teraz nadal żyję z ołówkiem w ręku, każdy wydatek dokładnie planuję, ale jestem spokojniejsza. Dzieci są szczęśliwe, bo stać mnie na to, by co jakiś czas zabrać je do kina, na lody czy pizzę. Wcześniej takie wyjście całą rodziną było poza moimi możliwościami - opowiada Katarzyna Sikorska.

Boli ją, gdy ludzie czasem jej docinają, że tyle pieniędzy dostaje z programu „500+”. Zdarzały się sytuacje, że gdy szła ulicą np. z dwójką czy trójką dzieci, to mężczyźni siedzący na murku i pijący piwo, zaczynali liczyć dzieciaki. Wtedy im odpowiadała, by nie liczyli, bo i tak się nie doliczą, bo to nie wszystkie jej pociechy. Przykro jej też było, że gdy przyjechał do niej samochód z meblami, które kupiła, to nagle wielu sąsiadów wyszło na podwórko rzekomo na papieroska. Jak mówi, „na bezczelnego” wszystkiemu się przyglądali. Ma nadzieję, że takich sytuacji już więcej nie będzie.

Pierwsze 2000 zł (dwie wypłaty z rządowego programu - dop. red.) Marta i Jacek Makowscy z Inowrocławia przeznaczyli na realizację marzeń, które mieli poszczególni członkowie rodziny. Wraz z 8-letnimi bliźniaczkami Julką i Antosią oraz 5-letnim Stasiem w długi majowy weekend pojechali do Warszawy, by zobaczyć Centrum Nauki Kopernik.

- Obiecaliśmy też, że każde dziecko będzie mogło sobie wybrać zabawkę, o której marzy. Słowo się rzekło, więc nie było mowy, by się od tego wymigać - śmieje się pani Marta. - Julka i Antosia zażyczyły sobie tablet, a Staś zdalnie sterowany samolot. Tłumaczyliśmy mu, że jest jeszcze trochę za mały na taką zabawkę, ale był nieugięty. 7 lipca synek kończył pięć lat. Od dawna nam zapowiadał, że wtedy wyciągnie swoją wymarzoną zabawkę, bo już będzie duży. Tak też zrobił. Reszta ze wspomnianych 2 tysięcy złotych poszła na codzienne wydatki - słyszymy.

Kolejne wypłaty z „500+” państwo Makowscy przeznaczyli na żywność, ubrania, wakacje oraz wyprawienie dzieci do szkoły. Gdy rozmawialiśmy na początku roku, opowiadali, że od września chcą zapisać Julkę i Antosię na dodatkowy angielski w szkole językowej. Skoro dziewczyny mają smykałkę do tego języka, to niech się uczą. Jak planowali, tak zrobili. Nie wystarczyło im, by od razu zapłacić za cały rok nauki. Wpłacili za pierwszy semestr, a resztę opłacą na początku przyszłego roku. Powoli zaczynają myśleć o zakupie kurtek i butów.

Poza tym dzieci już nie mogą się doczekać mikołaja i gwiazdora. Już układają sobie listę wymarzonych prezentów. - Oczywiście nie spełnimy każdego ich życzenia, ale po raz pierwszy nie będę musiała pięć razy się zastanowić, czy stać mnie na dany prezent czy nie. Nie ukrywam, że „500+” to dla nas duża pomoc. Można powiedzieć, że zaczęło się dla nas nowe życie. Jednak nie wiadomo, do kiedy będzie obowiązywał ten rządowy program. Można założyć, że do następnych wyborów. A co potem? Jeśli PiS przegra, to podejrzewam, że kolejny rząd wycofa się z tej pomocy rodzinom wielodzietnym. Naprawdę byłaby to wielka szkoda - przekonuje Marta Makowska.

Nie ukrywa, że z mężem już zaplanowali kolejne, większe wydatki za pieniądze z rządowego programu. 14-letnia corsa im się „sypie”, więc chcą wymienić ją na nowszy model. Na zupełnie nowy ich nie będzie stać, ale na taki pięcio-, sześcioletni już tak. Czytali w gazetach, że gdy ruszyły wypłaty „500+”, to ludzie ruszyli do komisów samochodowych. Kupowali głównie bardzo stare auta. Dziwią się, że nie poczekali i nie uzbierali więcej na trochę młodszy model. W końcu bezpieczeństwo rodziny jest najważniejsze. - Myślimy też nad kupnem laptopa. Mamy w domu komputer stacjonarny. Dziewczynki skarżą się, że bardzo wolno chodzi. Od kilku miesięcy proszą nas o laptopa. Czekamy na promocje przed gwiazdką. Z doświadczenia wiemy, że wtedy najbardziej opłaca się kupować nowy sprzęt - podsumowuje Jacek Makowski.

Co miesiąc 1,5 tys. zł z programu „500+” wpływa na konto pana Marka, przedsiębiorcy z Grudziądza. Prowadzi własną firmę i zarabia prawie 20 tys. zł miesięcznie. Żona nie musi pracować. Mają czworo dzieci. Najstarszy syn Bartek ma 17 lat. Michalina niedługo skończy 15 lat, Zuzia - 13 lat, a Mateusz - 10 lat.

Gdy program jeszcze nie wszedł w życie, słyszał, jak jego pracownicy szeptali w kuchni w firmie, że są ciekawi, czy pan prezes wyciągnie do państwa rękę po jałmużnę, którą jego żona wyda na waciki. Już wtedy sobie pomyślał, że tak zrobi. Weźmie pieniądze, skoro mu je dają. Wszystko, co dostali, z żoną przeznaczyli na wakacyjne wyjazdy dzieci. Musieli jeszcze trochę dołożyć, bo nie były to zwykłe kolonie czy obozy, tylko takie językowe za granicą. Wysłali swoje pociechy do Londynu. Nie żałują tego wydatku, bo uważają, że w naukę języków warto zainwestować każde pieniądze.

Kolejne transze z rządowego programu grudziądzanin chce odłożyć. Myślał, by założyć dzieciom lokaty w banku, ale sprawdził, to się nie opłaca. Oprocentowanie jest bardzo niskie. Dlatego też wziął pod uwagę zakup obligacji skarbu państwa. Jeszcze nie zdecydował.

- Na pewno dzieci nie dostaną gotówki do ręki. Z żoną zdajemy sobie sprawę, że szybko by ją przepuścili na głupoty. Uczymy je, by szanowali pieniądze. Co miesiąc Bartek, Michalina, Zuzia i Mateusz dostają po 100 złotych kieszonkowego. Jeśli mają jakiś niespodziewany wydatek albo na przykład pod koniec miesiąca już wydali kasę, a chcieliby wyjść z kolegami czy koleżankami na pizzę, to damy im pieniądze. Oczywiście muszą o nie poprosić - opowiada grudziądzanin.

Na pytanie, czy nie myślał, by choć część pieniędzy z „500” przeznaczyć na pomoc innym, odpowiada, że na razie nie ma takiego planu. Przyznaje, że co jakiś czas gdy w mediach widzi apel fundacji o to, by pomóc dziecku czekającemu na operację czy eksperymentalną terapię, robi przelew. Zaznacza, że są to pieniądze z jego konta. Pieniędzy, które dostanie z rządowego programu nie zamierza wydawać na ten cel. Chyba, że dzieci go o to poproszą. - To niewykluczone, bo one mają bardzo dobre serce - podsumowuje pan Marek.

Wideo: Paweł Blajer: 200 tysięcy kobiet może zrezygnować z pracy z powodu świadczenia 500 plus

źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska