W niedzielę święto książek, biblioteki znikają

- Jesteśmy rodziną, w której z książką obcuje się od wczesnego dzieciństwa - śmieje się 35-letnia Marta. - Jak tylko pamiętam, moi rodzice czytali namiętnie, robią to do dziś. U dziadków także tak było.

W niedzielę obchodzimy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich, a na początku maja- Dzień Bibliotekarza i Bibliotek. Z czytaniem u nas coraz gorzej, co pokazuje opublikowany w czwartek doroczny raport Biblioteki Narodowej o stanie czytelnictwa. 63 proc. dorosłych Polaków w ciągu roku nie przeczytało ani jednej książki. Tylko 13 proc. książek przeczytanych przez ankietowanych pochodzi z bibliotek.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

Kiedy czytamy najwięcej? Mając między 6 a 12 lat, czyli w szkole podstawowej, z grubsza ujmując. To 18 proc. czytelników. W gimnazjum i liceum już o połowę mniej! A najwięcej wcale nie czytają seniorzy (12 proc.). 24 proc (największa grupa wśród czytelników) ma od 25 do 44 lat!

W naszym województwie przez dziesięć lat (2005-2015) - takimi danymi dysponuje Urząd Statystyczny w Bydgoszczy - zniknęło ponad 40 bibliotek i prawie 50 filii. Choć tych ostatnich po załamaniu w 2014 r. zaczęło przybywać. Na koniec 2015 r. bibliotek było 421, a filii - 126.

Mamy w województwie miejsko-gminną bibliotekę w Barcinie, która od kilku lat z rzędu jest najlepsza w Polsce. Jest zaangażowana w wiele działań społecznych, obywatelskich. Księgozbiór w bibliotekach województwa wyniósł 7 mln 308 tys. woluminów, z czego 98 proc. to książki. Na koniec 2015 r. na stanowiskach bibliotekarskich zatrudnionych było w województwie 788 osób. - To już są zupełnie inne biblioteki, niż kiedyś były, bardzo się zmieniają - mówi dyrektor Stelmachowska. W niektórych gminach biblioteki stają się ważnym miejscem kulturalnym, w innych wręcz połączono jest z domami kultury. Efekty są różne.

W byłym woj. bydgoskim wszystkie biblioteki są skomputeryzowane. Bardzo dużo korzystają z dotacji Instytutu Książki lub ministerstwa kultury na remont i czasami są to prace od podstaw. Inne na takie prace jeszcze czekają.

Co jest największym problemem bibliotek i bibliotekarzy? - Mało pieniędzy na nowości wydawnicze - bez zastanowienia odpowiada Elżbieta Zaborowska, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zdzisława Arentowicza we Włocławku. - Czytelnicy natychmiast chcą mieć tytuły, o których usłyszeli lub przeczytali poprzedniego dnia.

Inna bolączka to zarobki. Najniższa pensja rośnie niewspółmiernie szybko w porównaniu z wynagrodzeniami pracowników z długoletnim stażem. Nowi są w lepszej sytuacji ze względu na wysoką płacę minimalną, którą muszą otrzymać.

Włocławska biblioteka miejska, jak i inne, przygotowuje coraz szerszą ofertę. W jednej z filii wypożyczane są audiobooki, z bajkami wychodzi się do piaskownicy, z imprezami - na bulwary. - Nie narzekamy na brak czytelników - mówi dyrektor Zaborowska. - Niedawno otwieraliśmy nową filię, na wskroś nowoczesną, z obawą, a mamy ponad tysiąc osób! - cieszy się. - Mieszkańcy przychodzą nawet z czystej ciekawości.

O książkowych nowościach mówi też dyr. Stelmachowska. Mimo że kupują po kilka-kilkanaście egzemplarzy danego tytułu, to przekazują je do filii i w placówce zostaje 1-2 sztuki. - Jeśli czytelnik ma czekać 3-5 tygodni na tytuł, to pewnie nie chce. Ale to chyba nie jest powodem nieczytania? - zastanawia się dyrektor. Bo, niestety, w bibliotece widać, że czytelnictwo się zmniejszyło.