Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Bydgoszczy powstał film wyreżyserowany przez 24 twórców! Na urodziny BKF-u

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
W roli gangstera "Żylety" w filmie wystąpił Józef Herold. Na planie towarzyszył mu między innymi Jacek Puzinowski wcielający się w postać "Puzona".
W roli gangstera "Żylety" w filmie wystąpił Józef Herold. Na planie towarzyszył mu między innymi Jacek Puzinowski wcielający się w postać "Puzona". BKF
Bydgoska Kronika Filmowa obchodzi urodziny. Z tej okazji obecni i byli twórcy, którzy przewinęli się przez warsztaty Macieja Cuske i Marcina Sautera, wspólnie nakręcili film fabularny. Pastiszowy, mroczny, ale tez zabawny i bardzo bydgoski. Premiera już w poniedziałek.

Wiosną 2006 roku Marcin Sauter i Maciej Cuske, filmowcy-dokumentaliści po raz pierwszy zorganizowali w studiu TVP w Bydgoszczy warsztaty filmowe. Rok później zostały powtórzone. W końcu Bydgoska Kronika Filmowa przeniosła się do Miejskiego Centrum Kultury i tam działa do dziś. Od jej powstania minęło 10 lat, a w tym czasie kilkudziesięciu twórców, którzy uczyli się sztuki filmowej pod okiem mistrzów, zrealizowało i pokazało aż 74 filmy!

Podczas warsztatów "Kosmos w Pałacu" w 2015 roku. Od lewej strony: Maciej Cuske, Marek Piestrak, Marcin Sauter, Monika Grrabarek
Podczas warsztatów "Kosmos w Pałacu" w 2015 roku. Od lewej strony: Maciej Cuske, Marek Piestrak, Marcin Sauter, Monika Grrabarek BKF

Wszystkie te produkcje łączy wspólny mianownik - Bydgoszcz. BKF nie jest jednak kroniką filmową miasta. To coś więcej. Tu powstają profesjonalne filmy dokumentalne i fabularne. Ich autorzy mają już na koncie około 70 nagród na festiwalach filmowych w Polsce i za granicą. Trofea zdobywali między innymi twórcy BKF-u: Jarosław Piskozub i Maciej Jasiński za film "Czarna niedziela" (m.in. I nagroda na festiwalu KATAR film w Toruniu 2014, I nagroda na International Short Film Festival BermudaSHORTS 2012 w Mannheim, I nagroda, Camera Obscura 2011 Panasonic Young Inventions w Bydgoszczy
I nagroda, międzynarodowy festiwal Żubroffka Białystok 2011), Mateusz Buława za filmy "Motylkowy szpital", "Jurek", "Gdy przyjdzie mi ten świat porzucić" (Nagroda Główna na Szarlotka Film Festiwal w Skierniewicach 2015, Grand Prix 13. Festiwalu Filmowym w Kochanowskim w Warszawie 2015, I miejsce, 32. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym "Up to 21", Warszawa 2015, m.in.) I miejsce, KATAR, Toruń 2015), Anna Paprzycka, czy Jakub Drobczyński.

Właśnie dobiega końca praca nad urodzinowym projektem BKF-u. Dwudziestu czterech dawnych i obecnych twórców, którzy przewinęli się przez warsztaty filmowe Cuskego i Sautera, pracowało nad wspólnym filmem. Zasada była prosta - każdy twórca odpowiadał za jedną scenę. Miał trzy dni na jej wymyślenie, znalezienie i umówienie aktorów, realizację oraz montaż materiału. Zdjęcia zajęły dwa nieco ponad dwa miesiące.

Dziś w kinie "Orzeł" w Miejskim Centrum Kultury przy ulicy Marcinkowskiego 12 w Bydgoszczy premiera filmu gangsterskiego, którego akcja rozgrywa się nad Brdą. Początek seansu o godz. 20. Wstęp wolny.

A o tym, jak powstał BKF, jak się robi filmy na Czukotce i dlaczego rzeczywistość jest ciekawsza niż fikcja, rozmawiamy z Maciejem Cuske.

- Skąd się wziął pomysł utworzenia Bydgoskiej Kroniki Filmowej?
- Kiedyś wspólnie z Marcinem (Sauterem, przyp. red.)próbowaliśmy stworzyć kronikę w telewizji. Pod wpływem Monty Pythona przede wszystkim chcieliśmy zrobić taki absurdalny program, pokazywać alternatywną rzeczywistość. To miała być kronika rzeczy, które się naprawdę nie wydarzyły. Ale ktoś nas z tego wykolegował. Nie zgodziliśmy się dać nazwy. Zrobiliśmy nawet pierwszy odcinek, tam były nawet jakieś nasze rzeczy, no ale... to się źle skończyło. W każdym razie to była taka próba. Po latach zmądrzeliśmy, zrozumieliśmy, że rzeczy prawdziwe są ciekawsze.

- W ciągu 10 lat powstały w BKF 74 filmy. Co to za projekty?
- To są wszystkie filmy, które zostały skończone. To są, na przykład filmy z naszych warsztatów kina gatunkowego. Z ogólnopolskich warsztatów, które prowadzimy co roku w Ostromecku. W poprzednich latach odbywały się pod hasłami: „Horror w Pałacu”, „Zbrodnia w Pałacu”, „Kosmos w Pałacu”. W tym roku będzie „Wojna w Pałacu”. Ale to są takie akcje „pozabekaefowe”, w których jednak „bekaefianie” występują. Realizują tam filmy poza swoimi prywatnymi projektami.

- Podczas warsztatów ubiegłorocznych powstał film fantastyczny „Per aspera ad astra”. Wcieliłeś się nawet w jedną z głównych ról. W filmie grał Marek Piestrak, legenda polskiej fantastyki, reżyser „Testu pilota Pirxa”, „Wilczycy” i „Klątwy Doliny Węży”.
- Do filmu potrzebni byli dorośli aktorzy, więc zgodziłem się zagrać. To w ogóle był trudny projekt, zastosowaliśmy efekty specjalne. Każda scena musiała być dobrze przemyślana. Dlatego powstał tylko jeden film, ale za to każdy uczestnik warsztatów miał swój wkład w poszczególne sceny. No, ale koniec końców miałem okazję wystąpić u boku właśnie pana Marka Piestraka...

- BKF to stała ekipa? Czy ludzie przychodzą, odchodzą? Kto jest w waszym zespole?
- Przede wszystkim bardzo chętnie przyjmujemy tutaj nowe osoby. Ale też chętnie ich wypuszczamy. I kiedy już podejmą tę decyzję, kiedy już zobaczą, że chcą robić filmy, to chodzi o to, żeby płynęli dalej. Tego im życzymy. To nie zawsze się musi udać; nie zawsze trzeba potem iść do szkoły filmowej; ale chcemy, żeby się dalej rozwijali. Bo po pewnym czasie tu się można zatrzymać. A niektórzy też dochodzą do wniosku, że film był super przygodą, doświadczeniem; poznali tutaj fajnych ludzi, przeżyli fajne chwile. To też jest fajne, że ktoś miał tu jakiś swój etap, ma poczucie, że nie zmarnował tego czasu; że coś mu to dało. Jeśli BKF jest jedną z dróg do poznania siebie, to dla nas to jest super.

- Uczestnicy BKF-u, ludzie młodzi, uczniowie, studenci zgarniają nagrody na najróżniejszych festiwalach. Filmy niektórych są wręcz obsypane trofeami. To chyba też napędza was do działania...
- Mam nadzieję, że nagrody nie są dla nich celem. Bo nagrody raz są, raz ich nie ma. Gdyby to miało być celem, to kiedy przy którymś kolejnym filmie nastąpi „zniżka”… no, to można się załamać. A takich chwil myślę, niestety w życiu jest więcej niż mniej, więc niedobrze, gdyby zdobywanie nagród było jedyną motywacją. Ale na pewno jest to jakiś doping. Super, jeżeli nas ktoś wyróżni. Ale naprawdę już wielkim wyróżnieniem jest to, że film dostaje się na festiwal. Bo naprawdę na każdy przegląd, festiwal, konkurs przysyłanych jest pięć, dziesięć, pięćdziesiąt razy więcej filmów, niż organizatorzy mogą przyjąć. Autor już wtedy czuje się wyróżniony. Spotyka się z innymi twórcami, wymienia się doświadczeniem. Widzi, że to są tacy sami ludzie. Nagrodą jest już sam fakt, że ktoś obejrzy film. No, a zwycięstwo, jeżeli już się przytrafi, to już jest takie podwójne szczęście. No i rzeczywiście, zdarza się to dość często w BKF-ie. Już ponad 70 tych nagród udało się nazbierać. To jest naprawdę bardzo dużo. Teraz zbliża się jeden z najważniejszych festiwali offowych w Koninie, i znowu mamy satysfakcję, bo dostało się tam pięć filmów z BKF-u. A tam jest ogromna selekcja z całej Polski. To jest naprawdę jeden z najważniejszych offowych festiwali w kraju.

Urodzinowy film BKF-u to dzieło zbiorowe. Pracowało przy nim 24 reżyserów, operatorzy, kilkunastu aktorów. Zdjęcia trwały nieco ponad 2 miesiące i prawie
Urodzinowy film BKF-u to dzieło zbiorowe. Pracowało przy nim 24 reżyserów, operatorzy, kilkunastu aktorów. Zdjęcia trwały nieco ponad 2 miesiące i prawie w całości były realizowane na terenie Bydgoszczy. To pastiszowa opowieść z gatunku filmu gangsterskiego, nieco mroczna, ale też zabawna i z zaskakującymi zwrotami akcji. BKF

- Te nagrody zdobywane przez waszych wychowanków, są chyba ważne też dla was.
- Trochę nas to też nakręca. Ja jestem chyba w ogóle jakimś szczęściarzem, bo od jakiegoś momentu udaje mi się w życiu nie tylko robić to, co chciałbym robić – to w końcu też moja praca - ale mam poczucie, że to, co robię, komuś służy. Nie wiem, myślę, że gdybym był piekarzem i chciałbym wykonywać ten zawód, to myślę, że miałbym podobne poczucie. Ale wielu ludzi dzisiaj robi coś, czego robić nie chcą, ale są zmuszeni. Z różnych względów. Niestety często musimy iść na kompromis i zajmować się czymś, co nam wcale nie służy. Ja na przykład robiłem wiele lat reklamy. I wiem, że czasami udało mi się zrobić coś naprawdę bardzo ładnego i ozdobić budynek, miasto, jakiś gadżet wypuścić bardzo fajny, film zrobić – czasami. Ale często musiałem zakleić coś jakąś reklamą niezbyt ładnego produktu. I wtedy miałem chandrę, bo z jednej strony był to oczywiście dla mnie jakiś pieniądz, żeby przeżyć, a z drugiej strony miałem poczucie, że zaśmiecam ten świat. Nie zawsze, ale często.

- Robiąc filmy nie można iść na kompromisy?
- W filmie też można robić rzeczy, które są fajne i wręcz przeciwnie. Mam dużą satysfakcję, że być może komuś pomogłem się w życiu ukierunkować, odnaleźć, spędzić fajnie młodość. To jest spora satysfakcja dla mnie.

- BKF to jedno, ale przecież wy jesteście przede wszystkim filmowcami. Macie swoje projekty. One się wiążą z wyjazdami. Nieraz nie ma was w kraju tygodniami, miesiącami. Jak to wszystko udaje się wam pogodzić?
- To są wszystko jakieś decyzje, które się w życiu podejmuje. Staramy się nie zagubić życia osobistego, a potem na pewno najważniejsza jest nasza twórczość, nasze filmy. I te filmy z wysiłkiem, bardzo dużym wysiłkiem robimy. Bo przecież wyjazd na zdjęcia to jest jedno, ale potem trzeba siedzieć, montować materiał. A poza tym - zbierać pieniądze, szukać różnych rzeczy. Przy filmie jest masa pracy. Tyle, co oni tu wykonują, to my robimy jeszcze więcej. Więc oczywiście, że to jest trudne. Ale jeśli się wie, co jest najważniejsze, albo przynajmniej bardzo ważne dla siebie, no to chyba można to jakoś pogodzić. Z trudem, bo tych wszystkich rzeczy – żeby przetrwać – musi być bardzo dużo. A poza tym mamy też ambicje. Bo w tym BKF-ie nie poprzestajemy tylko na tym, co musimy robić. Nie spoczywamy na laurach. Nie jest tak, że my siedzimy tu co tydzień i przeglądamy materiały i jakieś filmy powstają, tylko – kurczę – dla siebie nawet, żeby siebie rozruszać, wymyślamy jakieś nowe rzeczy.
Choćby to - wiedziałem, że mój przyjaciel Leszek Dawid robił film „Jesteś Bogiem”. No to zreaktywowałem kilku najfajniejszych i udało mi się załatwić wejście na kilka dni na plan. Mogli pomagać, a jednocześnie realizować film o tym filmie. Potem okazało się, że „Jesteś Bogiem” to był jeden z największych hitów roku. Kiedyś też miałem taką przyjemność z kilkoma reżyserami robić duży fabularny film. Też zaangażowałem młodzież, też robili „making of” do tego filmu. Inna historia – Camerimage. Wymyśliliśmy taką akcję, naprawdę dużą, gdzie najwięksi operatorzy z całego świata dla naszych młodych uczestników BKF-u realizowali krótkie filmy na taśmie z dachu opery. Takich akcji mamy dużo. Teraz mamy ten film, gdzie reaktywujemy prawie trzydziestu twórców, ludzi, którzy byli z nami w BKF-ie do wspólnego zwariowanego przedsięwzięcia. Jaki będzie finał? Jeszcze nie wiemy, bo w sobotę i w niedzielę autorzy kręcą dwie ostatnie sceny, a w poniedziałek jest premiera. Nie wiemy, tak naprawdę, co to będzie.

- To jest jakieś szaleństwo.
- No jest, ale to też nas nakręca. Nie chcemy się tutaj nudzić.

- A wasze własne, twoje i Marcina najbliższe plany, projekty?
- Najważniejszy dla mnie jest „Wieloryb z Lorino”, którego mam nadzieję skończyć w tym roku. Chciałbym jeszcze raz pojechać, dokręcić materiał. To jest projekt bardzo trudnego dokumentu, bo filmowany gdzieś w bardzo surowych warunkach…

- Na Czukotce...
- To projekt filmu z udziałem ludzi, którzy są bardzo mało przystępni, zamknięci w sobie. Żyją w surowych warunkach. To myśliwi. Trudny film. Z kolei z Marcinem razem robimy film o naszej młodości, ale tak z przymrużeniem oka. Chcemy opowiedzieć zabawną historię tego, co kiedyś przeżywaliśmy, historię naszych marzeń. Marzeń o tym, jak bardzo chcieliśmy być filmowcami. Będziemy wykorzystywać do tego wszystkie nasze materiały archiwalne, które nakręciliśmy, gdy byliśmy młodzi. Mamy bardzo dużo filmów na taśmie 8 i 16 mm. I mamy nadzieję, że dużo tych filmów ujrzy w końcu światło dzienne. Bo do tej pory pokazywaliśmy je na naszych imprezach znajomym, a wydaje nam się, że to jest fajny potencjał na opowieść o paczce przyjaciół, którą tworzyliśmy i tworzymy nadal. Co do innych projektów, wspólnie z przyjacielem napisałem serial wojenny; być może teraz uda się go zrealizować. Natomiast Marcin w tym roku pracuje nad swoimi dwoma dokumentami, a na Spitsbergenie realizuje film fabularny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska