Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie manifestacje o aborcji w Bydgoszczy. Będzie zawiadomienie do policji

JPL
Manifestacja w Bydgoszczy
Manifestacja w Bydgoszczy Witold Opic
Na Starym Rynku pojawili się ci, którzy nie chcą zaostrzenia przepisów aborcyjnych i ci, którzy aborcji nie tolerują w ogóle.

"Seks tak, seksizm nie", "Martwa dziecka nie urodzę", "Budujecie piekło kobiet" - między innymi takie hasła widniały na transparentach osób, które w sobotnie popołudnie przyszły na bydgoski Stary Rynek, żeby protestować przeciwko planowanemu zaostrzeniu przepisów aborcyjnych.

Po drugiej stronie Rynku w tym samym czasie ze swoimi plakatami i transparentami ustawili się sympatycy fundacji Pro Prawo do życia. Ci zbierali podpisy pod projektem ustawy, który ma wykluczyć możliwość dokonywania aborcji nawet w sytuacji, w której u dziecka wykryto poważne wady lub gdy ciąża jest wynikiem gwałtu.

Od początku obu manifestacji było nerwowo. Po stronie przeciwników zaostrzenia przepisów aborcyjnych zgromadziło się kilkaset osób, pod drugiej stronie około trzydziestu. Już na samym początku osoby trzymające transparenty wykluczające przerywanie ciąży w ogóle, pojawiły się po stronie obrońców prawa do aborcji. Interweniowała policja.

- Nie macie prawa stać przy naszym zgromadzeniu, idźcie na swoją stronę. Proszę opuścić nasze miejsce, proszę zachowywać się godnie - mówili przeciwnicy zaostrzenia prawa aborcyjnego.

- Możemy manifestować, gdzie nam się podoba - krzyczeli ci drudzy. Policja rozdzielała sympatyków obu zgromadzeń, wylegitymowała tych ostatnich i kazała im iść w inne miejsce, tak by nie zakłócali tej demonstracji.

"Seks tak, seksizm nie", "Martwa dziecka nie urodzę", "Budujecie piekło kobiet" - między innymi takie hasła widniały na transparentach osób, które w sobotnie popołudnie przyszły na bydgoski Stary Rynek, żeby protestować przeciwko planowanemu zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Więcej w artykule: Dwie manifestacje o aborcji w Bydgoszczy. Będzie zawiadomienie do policji

Manifestowali na Starym Rynku swój sprzeciw wobec zaostrzeni...

- Dziś protesty przeciw zaostrzeniu przepisów aborcyjnych odbywają się w całej Polsce, ale też poza granicami kraju! Jest nas mnóstwo i jesteśmy wściekłe - krzyczały organizatorki demonstracji. - Nie pozwolimy, by o naszych ciałach decydował ktoś poza nami. Mamy ze sobą wieszaki. Wiecie dlaczego? Dzisiaj wieszaki kojarzą nam się przede wszystkim z ubraniami w szafie. Wiszą na nich nasze sukienki, które ukrywają to, czym tak bardzo ostatnio interesują się politycy - nasze ciała. Ale kiedyś wieszaki służyły również do usuwania niechcianej ciąży. Nie pozwólmy, żeby te czasy znowu wróciły! Chcemy godności dla płodności!!

- W tej chwili polskie prawo pozwala na zabijanie dzieci przed urodzeniem, jeśli jest podejrzenie, że są chore, niepełnosprawne, nieidealne. Liczba aborcji dopuszczonych w Polsce rośnie z roku na rok. Chore dzieci trzeba leczyć, a nie zabijać - słychać było z drugiej strony Rynku.

Momentami dochodziło do słownych potyczek między uczestnikami jednej i drugiej manifestacji. W pobliżu manifestantów większego zgromadzenia pojawiły się osoby, które miały na sobie symbole narodowe. "Mordercy, mordercy!", "Stop aborcji" - krzyczeli. Nie chcieli z nami rozmawiać i powiedzieć, dlaczego pojawili się na manifestacji.

W pewnym momencie oddzielił ich kordon policjantów. Poza tym obie demonstracje przebiegły dość spokojnie. Po jednej i po drugiej stronie pojawiały się całe rodziny. - Jesteśmy tu, bo nie wyobrażam sobie życia w państwie, które nie będzie szanowało mnie jako kobiety. Moich wyborów, mojej wolności - mówiła Hanna, która na demonstrację przyszła z mężem i dwójką dzieci.

- Nie może być tak, że nie chronimy życia. Te dzieci, jeszcze nienarodzone mają prawo do życia tak samo jak my wszyscy - mówił z kolei jeden z demonstrantów, który pojawił się po stronie przeciwników aborcji.

Jedna tylko rzecz wywołała kontrowersje. Przeciwnicy aborcji pojawili się z transparentem, na którym widniał wizerunek Hitlera. - To chyba niezgodne z prawem. Zaraz po zakończeniu manifestacji jadę do komisariatu złożyć zawiadomienie o złamaniu prawa - mówiła Katarzyna Zabłocka, liderka bydgoskiego KOD-u.

Policjanci nie chcieli komentować sytuacji, odsyłali do rzecznika prasowego.

Więcej w poniedziałkowej "Pomorskiej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska