Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddaję to, co od życia dostałam

Liliana Sobieska
Anna Skobowiat: - W "Pomorskiej" znajduję  zawsze wiele interesujących materiałów na  tematy oświatowe i pomocy społecznej. To moja  gazeta.
Anna Skobowiat: - W "Pomorskiej" znajduję zawsze wiele interesujących materiałów na tematy oświatowe i pomocy społecznej. To moja gazeta.
Rozmowa z Agnieszką Skobowiat mieszkanką Świedziebni

- W swoim środowisku uchodzi pani za osobę, która nie potrafi obojętnie przejść obok człowieka w potrzebie. Skąd taka samarytańska postawa?

- Myślę, że taki przykład wyniosłam z rodzinnego domu, od rodziców. Tata był stolarzem, stelmachem i biednym ludziom wykonywał za darmo różne usługi. Z kolei mama pożyczała konia do różnych prac, dawała kawałki swojego pola pod uprawę warzyw, rozdawała mleko. W naszym domu zawsze znajdowali nocleg handlarze. Patrzyłam na to i próbowałam postępować podobnie.

Jako dziecko pomagałam rówieśnikom w lekcjach. Już jako dorosła starałam się kontynuować działania na rzecz innych ludzi. Całe życie działałam w powiatowym zarządzie PCK, a także w szkole w której przez wiele lat uczyłam. Prezesowałam związkowi nauczycielstwa polskiego, gdzie także starałam się pomagać kolegom i koleżankom. I dobrze się stało, że zostałam nauczycielką, choć w pierwszym zamiarze miałam być prawnikiem. A poza tym, myślę że społecznikiem trzeba się urodzić.

- Która ze sprawowanych funkcji dawała pani najwięcej zadowolenia?

- Wszystkie miło wspominam, choć działalność w PCK uważam za bardzo ważną. To jest organizacja zawsze skierowana do ludzi. Niesie oświatę, higienę życia i kulturę osobistą. Z tych zagadnień prowadziłam liczne zajęcia z dziećmi w szkole. No i bardzo ważne zagadnienie - przygotowanie do życia w rodzinie. Obserwując to, co się dzieje w naszych rodzinach uważam, że nadal panuje niedoinformowanie, czasami wręcz ciemnota! U mnie dzieci już w szóstej klasie były odpowiednio wprowadzane w tajniki dojrzewania i krew mnie zalewa, jak ciągle słyszę dyskusje rządowe na temat sensowności wprowadzenia takiego przedmiotu do szkół. A to takie ważne, obopólny szacunek kobiet i mężczyzn, podejście do dzieci, sprawy dorastania, inicjacji seksualnej. W tych sprawach mamy ogromnie dużo do zrobienia! Większość rodzin zupełnie nie jest do odpowiedzialnego życia przygotowana, a dzieci czerpią wiedzę z podwórka od rówieśników czy z telewizji. Tam tak ważne tematy podawane są w formie zwulgaryzowanej, prymitywnej. A wiele lat temu, kiedy uczyłam w szkole, nikt z rodziców na takie nowatorskie podejście do trudnych zagadnień się nie oburzał. Niektóre mamy były zadowolone, że wyręczałam je w uświadamianiu dzieci.

- Jak do takiej działalności podchodziły ówczesne władze oświatowe?

- Ze spokojem i szacunkiem. Starałam się być dobrym nauczycielem, o czym w jakiejś mierze świadczą nagrody i odznaczenia z resortu oświaty. Choć otrzymałam je za komuny, ale się tego nie wstydzę. Po prostu na nie zapracowałam. To mnie mobilizowało do dalszej, jeszcze lepszej pracy.

W Świedziebni od lat było sporo ludzi ambitnych, nasza szkoła cieszyła się bardzo dobrą opinią i doskonałą kadrą nauczycielską. Ale pamiątką, która daje mi najwięcej radości, jest odznaczenie przyznane przez PCK - "W obronie ludzkiej godności". W jakimś stopniu starałam się i nadal staram sprostać temu hasłu. Aby dobrze pracować w środowisku należy dokładnie je poznać. Żeby wiedzieć jak podejść do dziecka w szkole, odwiedzałam rodzinne domy. W szczególnie trudnych przypadkach rodzinom była udzielana pomoc indywidualna.

- Przyszedł kres pracy zawodowej, przejście na emeryturę. W pani przypadku nie znaczyło to zamknięcia się w domu i odcięcia od spraw ludzkich. Nie potrafi pani usiedzieć spokojnie i ciągle wyszukuje sobie zajęcia.

- Samo życie je niesie. Muszę i lubię pomagać ludziom, a to daje mi wewnętrzną satysfakcję. I nigdy nie oczekuję żadnych przejawów wdzięczności. Wiem, że kiedy się komuś pomoże, to w jakiejś formie to do człowieka powróci. A tematów do przepracowania było i jest wiele. Było kilkuletnie nauczanie indywidualne w domu ciężko chorego dziecka. Dzięki ofiarnej pomocy wielu instytucji i ludzi prywatnych próbowaliśmy ratować życie tej dziewczynki, niestety nie udało się...Ale uważam, że ci nasi dobroczyńcy mają serca wielkie jak kościelny dzwon. Do rozmaitych akcji pomocowych przyłączył się także mój mąż, za co go ogromnie cenię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska