Śmierć organisty

     Wieść, że młody organista Mariusz G. zginął przywalony drzewem, sparaliżowała mieszkańców Łowiczka II w gm. Bądkowo. Do tragedii doszło w centrum wsi, nieopodal miejscowego kościoła. Mariusz G. pomagał sąsiadowi w wycince starej j akacji. Trzeba było ją usunąć, bo groziła zawaleniem się na drogę. Właściciel posesji, Ryszard W., miał pozwolenie na tę wycinkę.
     Mariusz G. nieraz pomagał ludziom. I tym razem nie odmówił. - Uczynny był człowiek, dobry i taki młody. Raptem dwadzieścia dziewięć lat. Na organistę się kształcił we Włocławku. W lipcu miał się żenić - opowiadają zszokowani mieszkańcy.Chcą rozmawiać anonimowo. Po co robić sensację i jeszcze swoje nazwisko po gazetach obnosić? Wystarczy, że prawie każdym ta tragedia wstrząsnęła.
     - Lubiliśmy go. Na pogrzeb zjechało chyba z tysiąc osób - opowiada jedna z kobiet. - I pięciu księży było, i kilku organistów. Ludzie chętniej opowiadają o pogrzebie niż o samej tragedii. Bo i jak o tym opowiadać. Cięcie było proste, piłą spalinową. - Drzewo miało upaść w inną stronę, ale zwaliło się na naszego organistę. Całym ciężarem przygniotło - relacjonuje jeden z mieszkańców.
     W Urzędzie Gminy w Bądkowie, dlaczego doszło do tej tragedii. _- To dramat obu rodzin. Jedna straciła syna i młodego gospodarza. Druga nie może sobie wybaczyć, że to ich akacja sprowadziła śmierć - mówią urzędnicy.
     _Od pogrzebu minęło kilka dni. W miejscu tragedii wciąż palą się znicze. Kobiety ocierają łzy, mężczyźni rozstrząsają każdy szczegół pracy przy wycince. Wszyscy pytają: dlaczego?