Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pięciu bydgoskich sex shopach ruch rośnie na walentynki. Kim są klienci?

Katarzyna Piojda [email protected]
W "Amorze” można wybierać spośród ponad 400 artykułów
W "Amorze” można wybierać spośród ponad 400 artykułów Jarosław Pruss
- Kotku, samo mruczenie wieczorem do uszka mi nie wystarcza. Chodźmy do sex shopu - mówi ona do niego. W pięciu bydgoskich sklepach ruch rośnie na walentynki. Wśród klientów: młodzież i ci, którzy mogliby być ich rodzicami. Albo dziadkami.

Najstarszy sex shop w mieście to "Amor" przy ul. Staszica w Śródmieściu. Działa od 23 lat.
Do sklepiku prowadzą normalne drzwi, za którymi jest punkt ksero. Dalej wisi zasłona. Za nią znajduje się "Amor". W środku nastrojowe oświetlenie. Artykuły na półkach i w gablotach.

Przeczytaj także:Byliśmy w bydgoskim sex shopie. Zobacz, co znaleźliśmy!

Wybór spory. Klienci (muszą mieć ukończone 18 lat) wchodzą i widzą ponad 400 artykułów. Dla porównania: w największym w mieście sex shopie, "Centrum Erotyki" przy ul. Śniadeckich, jest ponad 6000 rzeczy. W sumie w Bydgoszczy takich sklepów jest przynajmniej pięć.

Doświadczona kadra. Można liczyć na upusty. Średnio 10 procent. Są promocje, jak w każdym innym sklepie. Rzadziej przeceny.

Do sklepów z akcesoriami erotycznymi przychodzi młodzież, która szykuje się do koleżanki czy kolegi na osiemnaste urodziny i szuka prezentu.

Dla koleżanki

Zaglądają panie z rumieńcami na twarzach. Tłumaczą, że "ten wibrator to nie dla niej, to dla koleżanki". Nieszczęście by się stało, gdyby taką panią, wychodzącą ze sklepu, zobaczył znajomy. Przychodzą pary, które postanowiły sobie urozmaicić życie seksualne. Zjawiają się i osoby po 80-tce, żeby poprawić sprawność w łóżku. Albo nabyć coś z okazji 60-lecia pożycia małżeńskiego. Księża też zaglądają? Też.

Sex shopy nadal przez pruderyjne osoby są uznawane za zło. Ale i tak od początku te placówki cieszą się powodzeniem. - Gdy zaczynaliśmy, prawie ćwierć wieku temu, dziennie mieliśmy nawet dwa tysiące klientów - mówi Bogusław Mazur, właściciel sex shopu "Amor". - Normą było półtora tysiąca. Zdarzało się, że towaru brakowało.

Teraz asortymentu nie brakuje. Półki aż uginają się pod artykułami. Kupujących jest kilku, najwyżej kilkunastu dziennie. Nie chodzi jednak o to, że ludzie od razu przestali się interesować gadżetami erotycznymi.

Anonimowo w sieci

- Internet odebrał nam mnóstwo klientów. Wielu ludzi nadal wstydzi się pójść do sex shopu. Wolą robić takie zakupy anonimowo, w sieci - uważa Mazur.

Idą walentynki, więc ludzi powinno być więcej. Okazja do sprawienia swojej sympatii gadżetu lub stroju (a tym samym często i sobie) jest.

Nasz rozmówca prowadzi jeszcze ksero i biuro nieruchomości. - Ale właśnie w sex shopie lubię pracować najbardziej - przyznaje Bogusław Mazur.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Kupujący traktują go czasem jak powiernika. - O tym, o czym wstydzą się porozmawiać ze swoimi partnerami, mogą pogadać ze mną - dodaje właściciel "Amora". - Mam już ponad 20 lat doświadczenia.

Wychodzę z fotoreporterem z sex shopu. Natykamy się na starszą panią, która przyszła do punktu ksero.
- O, idą ci chorzy na dekiel - podsumowuje nas kobieta.

Wiadomości z Bydgoszczy

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska