Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Poznaniu. 71-latek zabił 5-letnie dziecko podczas wycieczki przedszkolaków. To on pomógł ująć sprawcę. "Wszystko trwało sekundy"

Weronika Błaszczyk
Weronika Błaszczyk
Chrystian Ufa
Chrystian Ufa
Chłopiec zmarł w szpitalu.
Chłopiec zmarł w szpitalu. Chrystian Ufa
Podczas wycieczki przedszkolaków na pocztę z okazji Dnia Listonosza doszło do tragedii. 71-letni mężczyzna dźgnął pięcioletnie dziecko nożem. Chłopiec, pomimo pomocy, nie przeżył. W ujęciu sprawcy pomógł przypadkowy mężczyzna. Grzegorz Konopczyński, brygardzista w Remondis Sanitech Poznań, wytrącił sprawcy nóż z ręki.

Tragedia w Poznaniu

W środę 18 października doszło do dramatycznego zdarzenia w obrębie ulic Karwowskiego i Łukaszewicza na poznańskim Łazarzu. 71-letni mężczyzna dźgnął 5-letnie dziecko nożem, które uczestniczyło w wycieczce przedszkolaków na pobliską pocztę w ramach Dnia Listonosza. Mężczyzna został zatrzymamy przez przypadkowego przechodnia i policjantkę po służbie. Przechodzień wytrącił sprawcy nóż z ręki.

Tym przechodniem okazał się Grzegorz Konopczyński, brygardzista w Remondis Sanitech Poznań.

- Wszystko się wydarzyło przy ulicy Karwowskiego 5A przy bramie, sam chwilę wcześniej przy niej robiłem

- opowiada Konopczyński.

Całe zdarzenie trwało kilka sekund.

- Policjantka z nim negocjowała, nie podchodziła do niego, bo on tam wymachiwał nożem. Ja podbiegłem od tyłu i uderzyłem mu w łydki, następnie kolanem w żebra, on wtedy ten nóż wypuścił. Nie widziałem nawet wcześniej, że go miał. Potem ta policjantka go obezwładniła, jeden z moich kolegów też podbiegł i trzymał go za nogi

- mówi mężczyzna.

Dodaje też, że 71-latek krzyczał, aby go puścić. Funkcjonariuszka policji pozbawiła sprawcę innych przedmiotów, które miał w kieszeniach, był to scyzoryk, zapalniczka i klucze.

- Pierwsze było pogotowie. Szybko przyjechali. Wszyscy tam machali do nich, że to tutaj. Jedna z przedszkolanek robiła chłopcu sztuczne oddechy. Dziecko już wtedy było nieprzytomne. Jak mu podnieśli koszulkę, to krew wyciekała. Nóż był do połowy zakrwawiony - opowiada Konopczyński. - Tam się działa tragedia. Przedszkolanki krzyczały, wołały o pomoc, wszystkie dzieci płakały. Ktoś krzyknął, że nie czuć pulsu. Ratownicy na zmianę prowadzili reanimację. Trwało to długo.

Jak wynika z relacji Konopczyńskiego, szybko na miejscu zdarzenia zjawiła się też straż pożarna, która otoczyła chłopca i ratowników parawanami, oraz policja.

- To wszystko trwało sekundy. Jak biegłem, to nie widziałem noża. We mnie była tylko adrenalina. Nie zastanawiałem się nad tym, co robię. Wokół było pełno ludzi. Mieli kije, miotły, gdyby ktoś wcześniej pomógł, próbował go obezwładnić, pomóc, może byłoby inaczej

- kontynuuje.

Z relacji mężczyzny wynika, że był on obecny przy zdarzeniu aż do momentu przyjazdu służb. Następnie podał narzędzie zbrodni policjantowi. Sam nie przyznawał się do swojego czynu, dopiero później ktoś ze świadków opowiedział funkcjonariuszom, że pomógł on ująć sprawcę.

- Widziałem, jak niosą nosze. Krzyknąłem wtedy do chłopaków, że dziecko będzie żyło, jak go biorą, to będzie dobrze. Miałem taką nadzieję, gdy usłyszałem, że zmarło, zrobiło mi się przykro. Mogę tylko współczuć rodzicom

- mówi Konopczyński.

Na pytanie, czy czuje się bohaterem, stanowczo zaprzecza:

- Wykonywałem swoje normalne czynności. Taka sytuacja mi się przydarzyła, a ja nie przeszedłem obok niej obojętnie. Mam czyste sumienie, że zareagowałem. Jednocześnie mam trochę żal, że gdyby los tak dał, to mógłbym być tam wcześniej.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

W połowie lipca 2023 roku doszło do mrożącej krew w żyłach strzelaniny w samym centrum miasta — na Świętym Marcinie. Mikołaj B. podszedł w jednej z restauracji do siedzącej tam pary, po czym zastrzelił działacza społecznego Konrada Domagałę, kilka chwil później popełniając samobójstwo. Wydarzenie to sprawiło, że ponownie rozpoczęto debatę nad pojęciem rozszerzonego samobójstwa.

Najgłośniejsze morderstwa w Poznaniu. Oddech wstrzymywało ca...

Nowy odcinek programu "Moje własne M":

od 16 lat

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tragedia w Poznaniu. 71-latek zabił 5-letnie dziecko podczas wycieczki przedszkolaków. To on pomógł ująć sprawcę. "Wszystko trwało sekundy" - Głos Wielkopolski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska